Kamień węgielny został położony dokładnie tego samego roku, kiedy Szarbel się urodził: 1928, 14 lat po założeniu pustelni. Przełożony Generalny Zakonu nabył grunt na ten cel za 4500 piastrów od Szyitów z Hejoula. Nowy klasztor był zdecydowanie bardziej odosobniony i prymitywny niż klasztor w Mayfouk, lecz Szarbel uważał, że bardziej pasuje do jego wieśniaczej natury.
Klasztor przypomina swoim wyglądem zamek warowny zbudowany z gruba ociosanych bloków kamiennych z wąskimi szczelinami okien zapewniającymi obronę przed napadem. Gdyby nie dzwonnice wyciągające swe proste ramiona ku niebu, ktoś mógłby pomyśleć że to forteca. W sąsiedztwie klasztoru znajdowały się pojedyncze zabudowania wieśniacze, kilka kamiennych szałasów pasterskich, wiele szarych głazów kamiennych, sędziwe dęby, winorośle i drzewa morwowe. Można tu było znaleźć samotność, której Szarbel szukał.
Drugi rok nowicjatu upłynął bardzo podobnie do pierwszego, z tą różnicą, że nowicjusze podwajali wymagania wobec siebie samego. Podczas prac polowych, seminarzyści zobowiązani byli do zachowania całkowitego milczenia, do pilnej pracy, do kierowania swych myśli na sprawy dotyczące Boga, na ciągłe stawianie siebie w obecności Bożej. W czasie przewidzianym na odpoczynek mogli rozmawiać ze sobą ale tylko o sprawach duchowych.
Jako Brat Szarbel, nasz bohater miał tylko prawo słuchania. Jeśli ktoś zadał mu pytanie, powinien odpowiedzieć zwięźle. Jeśli był wciągany w bezowocne polemiki, powinien pożegnać rozmówcę niskim ukłonem, wypowiadając formuł dobrze znaną w Zakonie: „proszę wybaczyć mi w Imię naszego Pana.” Jest faktem, że od samego początku swej duchowej przygody Szarbel zachowywał regułę zakonną co do joty, ze wszystkimi wymaganiami i trudami. Jego szczodra natura wychodziła poza ścisłą konieczność i zmuszała go do każdego zalecenia. Jego świętość nieustannie wiodła go naprzód.