Książka „Świety Charbel”

Najlepiej postać Świętego przybliżyć możemy słowami Maronickiego duchownego Paula Dahera. Są to tłumaczone na język polski kolejne rozdziały książki „Saint Charbel”. Tłumaczymy je i publikujemy tu ku zbudowaniu ducha naszego i Twego Czytelniku. Sam Święty reklamy i rozgłosu nie potrzebuje.

Myślimy, że to na czym Mu może zależeć, to nasze nawrócenie. Gotów jest nawet wypraszać nam zdrowie, co poza wartością oczywistą, daje nam dodatkowy czas na nawrócenie. Uczynił tak wiele razy. Wiele takich wydarzeń, opowiedzianych przez naocznych świadków, zostało opisane przez autora. Szczegółowe relacje będą na końcu książki.

Zapraszamy: czytajcie, dzielcie się uwagami w komentarzach, znajomym polecajcie. Dla ułatwienia pod każdym postem, ikonki do: emaila, druku, Tweettera i Facebooka.

Kolejne przetłumaczone fragmenty pojawiają się u góry, jak w typowym blogu. Jeśli ktoś chce czytać całość powinien zacząć od ostatniego wpisu i „przesuwać się” do góry.

Copyright by  Mar Maroun Monastery, Annaya.

Prawo do kopiowania zastrzeżone przez Klasztor Zakonu Maronitów Annaya.
Publikujemy za zgodą Przełożonego Klasztoru.
Published in: on 10/11/2013 at 19:00  9 Komentarzy  
Tags:

100. Jeszcze inny cud

Święty Szarbel pozwolił żyć mojej żonie dokonując cudu.

4 stycznia, kiedy byłem nieobecny, moja żona robiąc robótkę na drutach nagle doznała ostrego zakrzepu krwi w płucach. Nie chcąc umierać i nie widząc mnie, chwyciła relikwię Ojca Szarbela, błagając go, by pozwolił jej żyć, dopóki nie wrócę do domu. Potem zapadła w śpiączkę, która trwała półtorej godziny. Jeden z moich kolegów lekarzy, z którym się skontaktowano, kiedy przybył zastał ją w stanie śmiertelnym i wszystko co mógł zrobić, to umieścił nieco lekarstwa na jej języku, nie mając odwagi aby kontynuować rozpuszczanie skrzepu,  obawiając się, że będzie to zbyt drastyczne. Kiedy przyjechałem, żona odzyskała przytomność ku zdumieniu mojego kolegi lekarza, tylko jej ręka pozostawała całkiem sparaliżowana.

Ogarnęła mnie ogromna wdzięczność do św. Szarbela, że ten skrzep krwi, zwykle bardzo poważny, nie zostawił trwałych śladów. Ramię i ręka powoli odzyskują swoją naturalną ruchliwość.

Published in: on 10/11/2013 at 18:58  Comments (1)  

99. Noga krótsza od drugiej wydłużyła się.

Panna Mansour el-Mohair , 24 letnia kobieta,  jedna ze szczęśliwców, którzy otrzymali z hojności Sharbela opowiada tę historię:

Moja prawa noga była 8-10 centymetrów krótsza niż lewa. Ta nieprawidłowość była wynikiem wad wrodzonych, które dotyczyły kości od biodra do kolana. Stan ten powodował u mnie dużo bólu fizycznego i psychicznego.

„Po tym, jak odwiedziłam grób księdza Sharbela, trwałam w modlitwie i ciągle pocierałam moją niedołężną nogę wodą święconą i ziemią zebraną z grobu. Za każdym razem kiedy tak czyniłam słyszałam trzaski w stawie biodrowym, ale ponieważ te praktyki te przynosiły żadnych wyników, moja mama powiedziała : „Irytujesz nas tymi praktykami. Gdyby Bóg chciał cię uleczyć, mógłby zrobić to dawno temu.”

Nie należy tak mówić, odparłam. Dopóki się to nie stanie, moja wiara pozostaje taka sama. Będę uleczona dzięki łasce Boga.

Następnym razem, po tym jak potarłam moje udo, zwykłe trzaski ustąpiły. Zmierzyłam moje nogi i stwierdziłam, że ​​są tej samej długości. I byłam w stanie normalnie chodzić, tak jak wszyscy inni.

Przysięgam na Boga Wszechmogącego, przez Święty Krzyż i Świętą Ewangelię, że to co napisałam, jest prawdą.

14 maja 1950 r. Hosn Mansour el- Moher.

Oto zeznania czterech nie chrześcijan, członków społeczności druzów.
My, niżej podpisani, oświadczamy przed Bogiem, że znaliśmy się z Hosn Moher z naszej wsi Shouaifate. Cierpiała z powodu deformacji nogi. Utykała bardzo mocno, ponieważ jedna z jej nóg była dłuższa niż druga. Po wizycie u grobu sługi Bożego, Ojca Szarbela, zauważyliśmy że szła normalnie, a jej obie nogi były teraz równej długości. Oświadczamy przed Bogiem, że jest to całkowita prawda.

Shafik Azam Assouki
Shafik Hamid Assouki
Nassib Sa’b.

Czwartym świadkiem był ateista druz Emir Malik Arslan, brat ambasadora Libanu w Moskwie.

Ja, niżej podpisany, Emir Malik Arslan , oświadczam, że znałem Hosn Mansour el-Mohair przez długi czas. Bardzo poważne kulała. Po wizycie przy grobie ojca Szarbela, (widziałem ją, bo żyjemy w tej samej miejscowości ) zaczęła chodzi całkiem normalnie. Byłem tym bardzo zaskoczony. I wtedy zacząłem wierzyć w świętość Ojca Szarbela, choć do tego czasu, nigdy nie wierzyłem w żadną religię.

14 maja 1950 Emir Malik Arslan

Published in: on 15/09/2013 at 17:51  Dodaj komentarz  

98. Człowiek przywrócony do życia

Człowiek uznany za zmarłego przez czterech lekarzy, został przywrócony do życia przez wstrzyknięcie podskórne świętej wody z grobu księdza Szarbela.

„W dniu 3 lutego, zostałem wezwany w nagłym trybie do łoża szejka Salima el-Hashem. Znalazłem go w stanie krytycznym. Leżał nieprzytomny z siną skórą, nieregularne tętno, ciśnienie krwi mniej niż 6, i ledwie wyczuwalne bicie serca. Zacząłem działać szybko, przy użyciu wszystkich znanych metod. Sheik był człowiekiem, siedemdziesięcioletnim, cierpiących na chorobę wrzodową żołądka, która powodowała częste krwotoki. Jednak tym razem, były to krwawe wymioty, których objętość wynosiła ponad jeden litr. Od mego przyjazdu, w czasie krótszym niż godzinę, chory wymiotował trzy razy, a jego stan szybko się pogarszał. Zadzwoniłem do trzech moich kolegów, dra Shami, dra Antoine Mor’eb i dra Shahid el-Khoury. Próbowaliśmy na każdy znany nam sposób zachować życie chorego, ale w końcu trzeba było stwierdzić, że to bezcelowe. Dr Mor’eb odjechał do Bejrutu, mówiąc, że chory ma przed sobą nie więcej niż półtorej godziny życia. Istotnie, serce chorego przestało bić. Dr Shami stwierdził jego śmierć i wyszedł z pokoju. Chwilę później, moja córka, Linda, weszła do pokoju przynosząc palnik kadzidła, na którym dymiło kadzidło przywiezione z grobu księdza Szarbela. Przystawiła je pod nos zmarłego i położyła relikwię na jego piersi. Następnie Pan Antoine Sakhr dał mu domięśniowo zastrzyk z wody świętego z grobu pustelnika i mężczyzna wrócił do życia! Od tego dnia jego stan poprawiał się stopniowo do czasu, gdzie obecnie cieszy się doskonałym zdrowiem. Z tego powodu ja, niżej podpisany, zaświadczam i stwierdzam, że odzyskanie życia przez Sheik el-Hashem było spowodowane wstawiennictwem sługi Bożego Szarbela Makhlouf. Deklaruję to z czystym sumieniem i z pełną świadomością, że to co powiedziałem, jest prawdą. ”

16t lutego 1952r.            Dr. E. Ouaissi

Published in: on 01/09/2013 at 15:40  Dodaj komentarz  

97. Zniknięcie garbu u Mountaha Boulos

Oto jeden z  najbardziej znanych przypadków uleczenia za wstawiennictwem św. Szarbela, który w swoim czasie wywołał spore poruszenie w Bejrucie i oczywiście w całym Libanie.

Osobą, którą to spotkało jest Mountaha Boulos, której pozwólmy ,aby opowiedziała sama za siebie. „W 1901 roku, kiedy miałam jeden rok, zachorowałam na dur brzuszny, który pozostawił garb na mojej lewej łopatce. Garb powiększał się z dnia na dzień, z roku na rok. Kiedy 1 maja 1950 roku odwiedziłam klasztor w Annaya, byłam w pewnej odległości od grobu Charbela. Ponieważ tłumy były tak gęste zwróciłam się do Niego tymi słowami „Dobry Ojcze Szarbelu, nie chcę ci przeszkadzać, jak to robią inni. Chcę Tylko odmówić Ojcze nasz i Zdrowaś Mario za moich dwóch osieroconych siostrzeńców, którym potrzebna jest  pomoc. Nie proszę o nic dla siebie, ponieważ mam prawie 50 lat i zbliżam się do końca mojego życia. Jednak proszę, pozwól zachować wzrok abym mogła nadal pracować jako szwaczka.

„Wróciłam do Bejrutu, bez poczucia jakiejkolwiek zmiany. Dnia 15 maja, trzy dni po mojej wizycie śniłam, że jestem w kościele koło mojego domu, z rodziną wokół mnie. Poprosiłam ich aby przyłączyli się do mojej modlitwy. Odpowiedzieli że są bardzo zajęci i nie mogą tego zrobić. Powiedziałam , że będę modlić się sama. Obudziłam się o 4:30 rano i zaczęłam się ubierać. Zaskoczona zauważyłam, że garb, który znajdował się na plecach od tylu lat – zniknął! Krótko przed tym, poprosiłam panią Kaoukab Nasr, która mieszkała ze mną w pokoju, aby potarła moje plecy poświęconym olejem przywiezionym od grobu O. Szarbela. Odpowiedziała, że Msza św. rozpoczyna się za pięć minut i dlatego zrobi to po powrocie z kościoła. Radośnie zawołałam: „Słuchaj, jestem uleczona. Mego garbu nie ma.” Poszłam na Mszę i kiedy wróciłam, pobiegłam do pani Badih Shibli który mieszka w tym samym domu, wołając „Jestem wyleczona.”

„Kiedy miałam pięć lat, byłem leczona przez kilku lekarzy, wszyscy obecnie już nie żyją. Od tego czasu nie konsultowałam się z nikim, wiedząc że będzie to bezużyteczne. Moi sąsiedzi wiedzieli o mojej deformacji. W szczególności Ojciec Emile Mubarak, kapłan Kościoła św Marona i siostra Julie Mourany, którzy widywali mnie prawie codziennie. To jest prawda i tylko prawda. Przysięgam w imię Boga Wszechmogącego, Święty Krzyż i Ewangelię.”
17 maja 1950 Mountaha Daher Boulos

Dokładność tej historii jest potwierdzone przez wiele szacownych osób; wśród nich są następujące.

Ja, niżej podpisany, dr Philippe Chedid, zaświadczam Mountaha Daher Boulos z Bekassin, miała bardzo wyraźny garb, wklęsłą klatkę piersiową i ramiona zdeformowane. Badałem ją niedawno i znalazłem 95% poprawę zniekształceń, z powrotem do niemal normalnego wyglądu.
Beirut, 20 maja 1950; podpisany: Philippe Chedid, lekarz z Creche Saint-Vincent de Paul.

Ja, niżej podpisany, Emile Mubarak, kapłan kościoła św Marona w Bejrucie, oświadczam, że znam Panią Mountaha Boulos ponieważ ona mieszka w mojej parafii. Byłem przyzwyczajony do jej garba na plecach, gdy nagle, jednego dnia, pojawiła się bez niego. Jej sylwetka stała się zupełnie normalna. Kobieta jest znana z pobożności i gorliwości religijnej. Potwierdzam to zdarzenie osobiście, i mogę uczciwie powiedzieć, że jest to cała prawda.
20 maj 1950r.  Ojciec Emil Mubarak

Published in: on 18/08/2013 at 19:13  Dodaj komentarz  

96. Oświadczenie doktora Riachi

Ja, niżej podpisany dr John Riashi, lekarz gminy Jdaidet Bourj-Hammoud, oświadczam że znam pana Wakim AQL z Jdaidet ponieważ leczyłem zarówno jego jak i jego rodzinę. Dwadzieścia lat temu, na skutek wypadku motocyklowego nastąpiło przemieszczenie części lewej nogi, a tym samym cały noga usztywniła się i stała się krótsza się o 6 cm od prawej nogi. Po powrocie z wizyty u grobu sługi Bożego Sharbela, zbadałem pacjenta i stwierdziłem, że jest w stanie normalnie chodzić a jego obie nogi są tej samej długości. Jestem przekonany, że wyleczenie to wynika z nadprzyrodzonej mocy, biorąc pod uwagę szybkość wyleczenia ze stanu beznadziejnego w jakim się pacjent znajdował.

Przysięgam za ścisłości tego oświadczenia. Dr John Riashi.

Published in: on 16/06/2013 at 08:26  Comments (1)  

95. Uzdrowienie Aql Wakim

Nadszedł czas, aby przywołać świadectwo uzdrowienia, którego świadkiem był Minister Emil Lahoud i które spowodowało jego nawrócenie.

„Ja, niżej podpisany, pochodzący z Jdaidet-el-Matn, oświadczam, że w 1939 roku, podczas jazdy na motocyklu, miałem wypadek (w miejscu zwanym Jourat-el-Zeitoun), który spowodował obrażenia głowy, złamanie kolana i podwójne złamanie prawej nogi. Z miejsca wypadku zostałem zabrany do kliniki doktora Toutounji, a następnie do Szpitala Amerykańskiego w Bejrucie, gdzie byłem leczony przez dr Sami Haddad. Spędziłem tam około trzy miesiące, po czym wróciłem do domu z nadzieją odzyskania pełnej sprawności mojej nogi. Jednak pozostała sztywna i nie byłem w stanie chodzić lub porusza nią od biodra do pięty. Stawałem się coraz bardziej zniechęcony i postanowiłem skonsultować się z „Arabskimi lekarzami” którzy, chociaż samoucy, mieli wiedzę o kościach i o tym jak je ustawiać. Byłem leczony przez Mansour Sa’b z Rmaile i Elias Arbid z Mousaitbe. Stan mojego kolana lekko się poprawił. Wróciłem do dr Haddad, który po zbadaniu rentgenowskim kolana powiedział: „Nie ma nadziei, że będzie lepiej.”

Wróciłem do arabskiej medycyny oddając się w ręce Simman Haklani z Jbeil i Khalil Adaimi z Shiah, ale bez sukcesu. Od tego czasu chodziłem ze sztywną nogą, która poza swoją niesprawnością, stała się o 6 cm krótsza od drugiej.

Kiedy usłyszałem o cudach za przyczyną ojca Szarbela, udałem się z pełną nadzieją i wiarą do Annaya wraz z matką, bratem i wujem. Było to 4 maja, 1950 r. Zawiózł nas tam kierowca – George Helou. Dotarliśmy do klasztoru w południe. Poszedłem do pomieszczenia, w którym znajdował się grób ks. Szarbela i zacząłem modlić się ze wszystkich sił. Mama położyła swoją rękę na grobie, a potem potarła dłonią po moich niedołężnych nogach. Byłem tam jeszcze przez około pół godziny. Po tym czasie wszedł zakonnik, intonując hymn ku czci Matki Boskiej. W tym momencie poczułem wspaniały powrót sił do mojej nogi, i byłem w stanie unieś ją dość łatwo.

Kiedy zakonnik przechodził trzymając przed sobą obraz Matki Boskiej, ja wstałem i ukląkłem na mojej chorej nodze. Czułem siłę przesuwającą się w górnej połowie mojej nogi ku biodrze. Noga ta nie była w stanie poruszać się w ciągu ostatnich dziesięciu lat! Moje ręce, które zostały umieszczone na grobie czuły jakiś „prąd elektryczny”. Od tej chwili byłem w stanie chodzić i skakać jak każdy inny, bez jakiegokolwiek zmęczenia. Moje nogi są teraz jednakowej długości.”

10 maja 1950.

Published in: on 30/05/2013 at 20:16  Dodaj komentarz  

94. Muzułumanin cudownie uzdrowiony

Raport dr Farhata, lekarza z oddziału więziennego szpitala chorób zakaźnych:
„Więzień, Mohammed Ali Mourouwe, był moim pacjentem od jedenastu miesięcy. Cierpiał na przewlekłe zapalenie stawów i chorobę wrzodową żołądka. Z tego powodu został przyjęty do szpitala więziennego na leczenie dnia 1 grudnia 1949 r. W pierwszym tygodniu lutego 1950 roku zaczął stopniowo tracić zdolność widzenia w lewym oku i wkrótce nie był w stanie odróżniać obiektów, nawet na krótkie odległości. Prosił, aby skonsultować się ze specjalistą, więc zadzwoniłem do doktora Alberta Zbouni, okulisty z Hotel Dieu (szpital Uniwersytetu św. Józefa w Bejrucie – tłum.). Badanie odbyło się 14 lutego 1950 r. Specjalista stwierdził, że więzień stracił około 80% widzenia w lewym oku i cierpi na atrofię siatkówki. Ze względu na wiek pacjenta, uznano że nie ma nadziei jakiejkolwiek poprawy stanu zdrowia.

„Od tego dnia, ten człowiek nie była leczony w ogóle. Nadal sprawowałem nad nim nadzór i zorientowałem się, że jego stan się ustabilizował. 11 maja więzień przemył oczy, ręce i nogi wodą święconą przywiezioną z Annaya. Zbadałem go tego samego dnia i zauważyłem, że chore oko było czerwone i pełne łez. Następnego dnia, podczas mojej wizyty w szpitalu, Mahomet przyszedł do mnie.

„Jestem wyleczony”, powiedział: „Moje oko jest dobre i widzę normalnie”. Kiedy go zbadałem, odkryłem że rzeczywiście mógł rozróżniać obiekty szybko i prawidłowo. Kiedy wyciągnąłem gazetę, on natychmiast zaczął głośno czytać zarówno duże i małe pismo bez trudności. Potem powiedział: „Popatrzcie na moje ręce i nogi „. Opuchlizna zniknęła całkowicie. Był w stanie zginać palce bardzo łatwo. Zapytałem Dr Alberta Zbouni co sądzi o tym. Po zbadaniu więźnia oświadczył, że zanik siatkówki u tego człowieka ustąpił całkowicie. Przysięgam, że to jest prawdą, całą prawdą i tylko prawdą. ”
Dr Joseph Farhat.

Kilka miesięcy temu, w szpitalu chorób zakaźnych, na wniosek lekarza więziennego, badałem pacjenta Mohammeda Mourouwe i stwierdziłem, że cierpi na zanik siatkówki w lewym oku. Nie widział praktycznie nic tym okiem, a jego stan dawał niewielką nadziję na jakąkolwiek poprawę. On obawiał się nawet o swoje prawe oko.

W dniu 17 maja 1950 roku zostałem wezwany do ponownego zbadania samego więźnia. Stwierdziłem, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, że zanik siatkówki był w regresji, źrenica odzyskała swój kolor, a mężczyzna odzyskał wzrok do tego stopnia, że mógł rozróżnić i policzyć palce w odległości około 4 1/2 metra!

Z medycznego punktu widzenia, wiemy że proces zaniku siatkówki, po pojawieniu się i trwający przez kilka miesięcy, nie odwraca się .
W dobrej wierze i niezależnie od celu może jakiemu to zaświadczenie ma służyć, składam ten certyfikat .
Bejrut, 23 maja 1950.  Dr Albert Zbouni

A oto oświadczenie dyrektora szpitala:
Mohammed Ali Mourouwe, więzień hospitalizowany w tym zakładzie przez okres około pięciu miesięcy tracił widzenie w lewym oku od 24 lutego 1950. Dr Zbouni, wezwany w celu zbadania więźnia, rozpoznał w 80% atrofię siatkówki. Więzień cierpiał ponadto z powodu obrzęku stawów. W dniu 8 maja, na prośbę więźnia, pojechałem odwiedzić grób ojca Charbela prosić o wstawiennictwo w jego imieniu. Przywiozłem trochę święconej wody. Tej samej nocy, człowiek ten umieścił kilka kropel wody na oku, po czym odzyskał wzrok. Umył dotknięte chorobą kończyny w wodzie, a następnego dnia był pozbył się bólu i obrzęk zniknął.
Zgodnie z moim sumieniem, przysięgam że jest to prawda.
Antoine Joseph – dyrektor szpitala chorób zakaźnych.

Published in: on 19/05/2013 at 20:00  Dodaj komentarz  

93. Słynne uzdrowienie Iskandara Oubeid

Uzdrowienie Iskandara Oubaid, ze względu na jego znaczenie stanowiło drugi cud, który „trzymano” w rezerwie w celu wsparcia procesu beatyfikacyjnego ks. Szarbela. Pierwszym jest opisane wcześniej uzdrowienie siostry Marie.

Iskandar był kowalem z Baabdat. Stracił wzrok po urazie oka. Dr T. Salhab oświadczył, że źrenica została zniszczona. We Francuskim Szpitalu Najświętszego Serca, w Bejrucie, dr Nakarier zalecił pacjentowi powrót do domu, i odpoczynek w łóżku przez siedem dni. Po tym czasie badanie przeprowadzono ponownie, ale nie było żadnej poprawy. Dr Salhab zalecił dodatkowe dwa tygodnie odpoczynku, ale to nie przyniosło zmian w stanie oczu pacjenta. Lekarze Salhab i Nakarier następnie zalecili operację usunięcia oka w celu zapobieżenia infekcji, która zagrażała drugiemu oku. W oczekiwaniu na ostateczną decyzję, co do tego, czy zastosować tak drastyczny środek, dr Salhab i jego pacjent konsultowali się u innych wybitnych okulistów w Bejrucie, wśród nich u dr Salibi dr Abella i dr Oliviera. Diagnoza była jednomyślna; oko powinno być usunięte. Iskandar, porzucając wszelką nadzieję na wyleczenie, pogodził się ze spędzeniem reszty życia będąc ślepym na jedno oko. W takim stanie pozostał przez następne trzynaście lat, aż do 1950, roku wielkich uzdrowień w Annaya.

Wtedy przyjaciele poradzili mu, aby odwiedzić grób ojca Szarbela. Iskandar odpowiedział: „Udam się tam, ale dopiero kiedy otrzymam jakiś znak.” Minęło kilka miesięcy, w czasie których upośledzony człowiek nigdy nie przestał się modlić i codziennie przyjmować Komunii świętej. Pewnej nocy we śnie zobaczył mnicha, który mówił do niego: „Idź do klasztoru, a będziesz wyleczony”. Iskandar zdecydował sie natychmiast. To było we wtorek. Spędził noc na modlitwie i czuwaniu w pobliżu grobu pustelnika. Następnego dnia uczestniczył we Mszy świętej, Komunii, i wrócił do domu.

Po powrocie zaczął odczuwać ból w niewidzącym oku. Ból, który nasilił się w ciągu następnych dwu dni do tortur. Do przyjaciół, którzy przybyli do niego, powtarzył z ufnością, „Będę dobrze, jeśli Bóg pozwoli, przez ten ból, który uważam za znak.”

Ból znowu nasilił sie jeszcze bardziej i rodzina błagała go aby udał się do lekarza. Iskandar odmówił, mówiąc: „od teraz, Szarbel jest moim jedynym lekarzem” i zaczął płakać jak dziecko.

Dopiero około godziny czwartej rano, w końcu zasnął. Śniło mu sie, że został przeniesiony do drzwi klasztoru św. Mojżesza, który należał do tego samego zakonu co św. Szarbel i otrzymał zadanie rozładunku ciężarówki. Wydawało mu się, że kierowca włożył żelazny drut do jego oka, a następnie wyciągnął je i rzucił na ziemię. Krzyknął w strasznym bólu, „Och, wyrwałeś mi oko, Michale!” Nagle się obudził. Jego żona była przerażona, widząc go w takim stanie. „Dlaczego tak płaczesz?” zapytała.

„To nic,” odpowiedział, „okryj mnie, jest mi tak zimno!”

Zasnął ponownie, tym razem śnił, że stoi przed tym samym klasztorem. Mnich, który się pojawił zapytał, co go trapi. „Moje oczy są tak obolałe,” odpowiedział Iskandar.

„Czy długo tu jesteś?” wypytywał mnich. „Od rana,” odpowiedział Iskandar.
„Dlaczego nie powiadomiłeś nas? Moglibyśmy przyjść wcześniej, aby cię leczyć”, po tych słowach mnich odszedł aby powrócić po kilku minutach. Potem powiedział: „Mam zamiar wsypać ten proszek do oka. To będzie bardzo bolesne i twoje oko będzie pęcznieć. Nie bój się, bo to będzie je leczyć.” Sypnął proszkiem w oko Iskandara i zniknął. Iskandar potem zobaczyłem nazwisko ojca Szarbela wypisane na asfalcie w pobliżu kościoła. Wydał głośny okrzyk i obudził się. Zapytał żonę, czy jego oko jest opuchnięte. „Jest spuchnięte” odparła zdziwiona , „i to bardzo!”

W tym właśnie momencie godna podziwu scena miała miejsce. Radośnie, Iskandar powiedział do swojej żony: „Przynieś mi obraz księdza Szarbela.” Zakrył zdrowe oko chusteczką i patrząc na zdjęcie okiem uszkodzonym, uczynił znak krzyża i zawołał: „Widzę go, jestem zdrowy!”

Przybiegli sąsiedzi. Zgodnie, podniosłym głosem Iskandar z nimi chwalił Boga i dziękował za Jego dobroć.

Dr Salhab został wezwany i mógł jedynie potwierdzić odzyskanie wzroku. Okresowo badał on Iskandara przy kolejnych okazjach i konsultowali inni specjaliści. Ci lekarze podjęli badania tego zjawiska i wszyscy jednogłośnie stwierdzili: „Iskandar, który trzynaście lat temu stracił widzenie w jednym oku, teraz widzi normalnie obu oczyma. Źrenica, która nie pozwalała na przechodzenie światła, jest teraz całkowicie zdrowa. ”

Zostało zarządzone badanie kanoniczne, które potwierdziło cud. Cała wieś z Baabdat zeznała, że Iskandar, kowal z zawodu, był ślepy na jedno oko, i że odzyskał wzrok przez wstawiennictwo o. Szarbela.

Published in: on 19/05/2013 at 19:30  2 Komentarze  

89. Świadectwo Siostry Marie Abel

Pochodzę z miejscowości Hammana. Dołączyłam do Zgromadzenia Dwóch Serc Świętych w Bickfaya w wieku 16 lat, 8 września 1929. Zawsze cieszyłam się dobrym zdrowiem, ale w roku 1936 zaczęłam cierpieć na bóle w jamie brzusznej i w ogóle nie mogłam znieść żadnego jedzenia. Doktorzy nie byli w stanie zaoferować mi żadnej pomocy. Ich zabiegi nie przyniosły mi żadnej ulgi, a przez kilka miesięcy, nieustająco wymiotowałam.

Latem 1936 roku mój stan się znacznie pogorszył. Byłam leczona w Hammana przez egipskiego doktora Marjela specjalizującego się w dolegliwościach jamy brzusznej który zdiagnozował wrzód i skierował na zdjęcie rentgenowskie dla potwierdzenia diagnozy. Leki zostały przepisane, ale nie pomogły. Udałam do dr Eliasa Ba’aklini, znanego chirurga, który oczyścił żołądek kilka razy za pomocą sondy, ale to też nie przyniosło ulgi. Wreszcie przeprowadzono operację trwającą kilka godzin, która ujawniła duży wrzód. Wątroba, drogi żółciowe i jedna nerka już nie funkcjonowały normalnie.

Po operacji pozostawiono otwarte nacięcie dla drenażu i leczenia wrzodu. Gdy rana zagoiła się, nudności wróciły, i mój stan nagle się pogorszył. Doktorzy spotkali się na konsylium i została zalecona nowa operacja. Była ona przeprowadzona z katastrofalnym skutkiem. Powierzchnia czynna moich jelit i żołądka została bardzo zmniejszony z powodu wystąpienis wielkich polipów. Okazało się, że można usunąć tylko niewielką część tego bez narażania mego życia. Co więcej, przewód żółciowy wydzielał płyn co było przyczyną nieustających nudności.

W ciągu kolejnych czternastu lat, cierpiałam coraz bardziej. Podczas pierwszych czterech, byłam w stanie chodzić w granicach klasztoru, ale jadłam bardzo mało i wymiotowałam praktycznie po każdym posiłku. Coraz bardziej słabłam i doświadczałam bólu każdej części mego ciała.

W 1942 roku, kiedy od dwóch lat byłam mniej lub bardziej przykuta do łóżka , pojawiły się nowe objawy, a prawa ręka została sparaliżowana. Byłam w stanie poruszać się tylko przy pomocy laski. Aby dotrzeć do kościoła, oddalonego zaledwie kilka metrów, gdzie udawałam się na Mszę, musiałam być wspierana przez inne siostry. Ponadto, ze względu na stan zdrowia, moje zęby zaczęły wypadać. Uważano za mało prawdopodobne abym mogła żyć dłużej; udzielono mi ostatniego namaszczenia. Wtedy usłyszałam o Ojcu Szarbelu i błagałam go, by wstawił się za mną.

Pozwól mi prosiłam go jeśli chcesz wyleczyć mnie, pozwól mi cię zobaczyć cię we śnie. Tej samej nocy ujrzałam go! Jego ręce były wyciągnięte, tak jak jest on przedstawiany na cudownym obrazie, a nie na innym obrazie, któryś ktoś dał mi. Sen przebiegał w następujący sposób: byłam w małej kaplicy na kolanach, modląc się. Nagle w wąskim jasnym świetle zobaczyłem Ojca Szarbela, który też klęczał, błogosławiąc mnie wyciągniętym ramionami.

To był znak z nieba. Wkrótce potem, we wtorek 2 lipca 1950r. o 09:40, wyjechałam z Bikfaya do klasztoru Annaya, w towarzystwie siostry Isabelle Ghourayeb – przełożonej klasztoru w Jbeil, siostry Bernadette Nafah, z klasztoru w Bikfaya i Siostry Marie Mathilde Zambaca. Do samochodu zostałam wniesiona na krześle. Była to wyczerpująca dla mnie podróż. Kiedy przyjechałam, zaniesiono mnie do grobu pobożnego pustelnika. Wielu chorych już tam było. Podniesiono mnie z krzesła tak, że mogłam dotknąć kamienia i pocałować go. W chwili, gdy dotknęłam ustami kamienia, czułam, że po plecach przeszedł mi prąd! Zabrano mnie na odpoczynek na łóżko w małym pokoju. Potem wraz z innymi inwalidami udałam się aby modlić się przy starej trumnie, w której złożony był Szarbel. Po tym, kiedy skończyłam, kolejny raz byłam przeniesiona do małego pokoju.

Tego wieczora, poprosiłem siostrę Isabelle o pozwolenie na spędzenie nocy przy grobie. Siostra odpowiedziała: Jest tylu chorych; nie będziesz w stanie tam zasnąć. Możemy zostać jeszcze jeden dzień. 

Następnego dnia rano, zostałam ponownie przeniesiona do kaplicy, w której brałem udział w trzech mszach przy grobie. Modliłam się i przyjęłam Komunię św. Kiedy żarliwie recytowałam modlitwę za chorych, mój wzrok padł na miejsce, gdzie imię „Charbel” zostało wyryte na grobie. Zauważyłam, że było ono pokryte błyszczącymi kroplami potu! Nie dowierzając własnym oczom i chcąc się upewnić, że to co widziałam było prawdziwe, oparłam się mocno jedną stroną ciała o krzesło, drugą o ścianę. Nie może być żadnej pomyłki. To była prawda. Wyjęłam chusteczkę i powiedziałam sobie: Te krople cieczy są darem od Ojca Szarbela. Uniosłam się, wytarłam je chusteczką i natychmiast zaczęłam wcierać na bolące miejsca na moim ciele. Jak tylko to zrobiłam, bez zastanowienia wstałam i ruszyłam przed siebie. Dzwony zaczęły bić z okazji uzdrowienia i dla uwielbienia Boga. Oniemiały tłum wychodził za mną za mną z kaplicy, chwaląc Boga i dziwiąc się mojemu uzdrowieniu.

Wśród świadków tego wydarzenia było pięciu jezuitów, współpracujących z naszym zgromadzeniem: ojcowie Capello i Koniski, rektor Uniwersytetu Świętego Józefa w Bejrucie, ojciec Agia, a także Bracia Mahir i Philippe. Ojciec Agia szczegółowo opowiedział o mojej chorobie ze stopni ołtarza, dziękując Bogu za cudowne lekarstwo, jednocześnie zachęcając wiernych, by zachowali ufność w Bogu.

Jak podałam w raporcie dla doktora Farhat z Publicznej Służby Zdrowia, moje uzdrowienie miało miejsce w środę, 12 lipca, o godzinie 9:40, dokładnie dwadzieścia cztery godziny od wyjazdu z Bikfaya. Tego wieczoru poszłam na piechotę do pustelni, aby spędzić noc i zjeść posiłek w tym samym miejscu, w którym Ojciec Szarbel spędził te wszystkie lata.

Kiedy obudziłam się rano, usłyszałam okrzyk: Chcę stać się chrześcijaninem! wołał do mnie pewien Egipcjanin: Dałaś mi wiarę. Przybyłem tutaj, aby szukać lekarstwa dla mojej głuchoty. Bóg dał mi duchowe światło. Zostałem całkowicie wyleczony!

 

Oświadczenie lekarskie (1)

Ja niżej podpisany, Dr Ibrahim Abi Haidar z Hammana, oświadczam, że Siostra Marie Abel, z Zakonu Najświętszych Serc od 1936r. chorowała na owrzodzenie odźwiernika co skutkowało niemożnością utrzymania przyjmowanego jedzenia. Przeszła dwie operacje, które przynosiły tylko chwilową poprawę zdrowia.
W 1944r. odwiedziłem ją w zakonie Jezuitów (Zgromadzenie Najświętszego Serca Jezusa – tłum.) w Bikfaya, Zastałem ją obłożnie chorą, niezdolną do wstawania, w stanie krytycznym. Oceniłem jej chorobę jako nieuleczalną.
Jej nieoczekiwane uzdrowienie po odwiedzeniu grobu św. Szarbela, pustelnika, oceniam jako cudowne, nadnaturalne zdarzenie, którego nie da się wytłumaczyć w ludzki sposób.Pochodzi ono od Boga, którego pobożną służebnicą jest Siostra Marie Abel. Uroczyście przysięgam na mój honor, że to oświadczenie jest prawdą, samą prawdą i tylko prawdą.
22 lipca, 1950r. Podpisał Dr. Ibrahim Abi-Haidar

Oświadczenie lekarskie (2)

Ja niżej podpisany, Dr. Albert Farhat z Hammana, biegły Sądu Apelacyjnego w Bejrucie, poświadczam, że Siostra Marie Abel jest członkiem mojej rodziny w Hammana. Cierpiąc od dwunastu lat z powodu choroby, obejmowana była postępującym paraliżem i nie była w stanie wstać z łóżka. Lekarze zapewnili mnie, że choroba jest nieuleczalna. Po odwiedzeniu grobu Ojca Szarbela powróciła całkowicie do zdrowia. Zaczęła chodzić i jeść normalnie.
iedy wróciła do rodziny w Hammana,wiele osób przybyło do domu aby ujrzeć ten cud na własne oczy. Ona chętnie opowiadała o tym co się stało.
Na dowód czego składam powyższe świadectwo.
Podpisano 19 lipca 1950r. w Hammana, Dr. A. Farhat.

Published in: on 05/05/2013 at 08:54  Dodaj komentarz  

88. Uzdrowienie Marie Zouain

W obecności Kościelnej Komisji, zwołanej na 10 sierpnia 1926, Marie Zouain z miejscowości Yahshoush, pod przysięgą złożyła oświadczenie, z którego przytaczamy następujące szczegóły. Po urodzeniu pierwszego dziecka, Marie zachorowała na reumatyzm. Choroba stała się tak poważna, że nie była w stanie poruszać zarówno rękami jak i nogami. Ktoś musiał trzymać dziecko obok niej, aby mogła je karmić.

Pewnego dnia zdarzyło się że była sama z dzieckiem, gdy przez przypadek ono spadło do paleniska, w którym płonął ogień. Przerażona zadzwoniła po pomoc, ale nikt nie był na tyle blisko, aby usłyszeć. Podciągając się jak mogła do paleniska, chwyciła ubranie dziecka w zęby i wyciągnęła go z płomieni. Żaden lekarz był w stanie złagodzić jej cierpienia, więc stała się przedmiotem napadów, depresji i stałego płaczu.

Tak się złożyło na skutek dziwnych powiązań, że ​​muzułmańska kobieta, która mieszkała w sąsiedztwie Annaya usłyszała o „nowym świętym” zwanym Szarbelem, który uzdrawia chorych. Przekazała tę nowinę Marie z następującą radą: „Idź odwiedzić jego grób i będzie ci lepiej.”

W tym samym czasie, mnich z Annaya, Ojciec Roukoz Al-Mishmishani prowadził jakieś zajęcia z filozofii w Yahshoush. Marie poprosił go, aby przyszedł do niej i po zasięgnięciu jego rady, postanowiła udać się do grobu Szarbela. Wniesiono ją bezpośrednio do oratorium, gdzie było wystawione ciało Szarbela i tam zaczęła się modlić, cały czas płacząc i prosząc aby Szarbel ją wyleczył. Nie chciała opuścić tego miejsca, dopóki nie uzyska tego po co przybyła. Gdy poczuła  że ramiona stają się coraz silniejsze, tym usilniej przedkładała błagania. Po pewnym czasie była w stanie poruszać rękami, a potem wstała! Jej nogi również odzyskały siły. Wkrótce mogła iść o własnych siłach, jak nie robiła tego od lat, całkowicie wyleczona.

Szesnaście innych takich zdarzeń zostało zarejestrowanych w tamtym roku, każde bardziej fascynujące niż poprzednie. Ale przejdźmy do uderzających uzdrowień, które miały miejsce w 1950 roku. Począwszy od zadziwiającego uleczenia Siostry Marie Abel ze zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi.

Published in: on 28/04/2013 at 15:36  Dodaj komentarz  

87. Twarzą w twarz z cudami w Annaya

Wielu ludzi w naszych czasach powiada: „Cuda nie zdarzają się już.” Co trzeba zrobić, aby przekonać tych wątpiących? Kiedy patrzymy na Annaya, nie wspominając o Lourdes, Fatimie i setkach innych miejsc, czyż nie widzimy Jezusa Chrystusa okazującego nam Swoją dobroć raz po raz? Spróbujmy obiektywnie przestudiować zdarzenia z Annaya, aby odkryć, co dokładnie wydarzyło się tam. Należy stwierdzić na wstępie, że te wydarzenia spowodowały ogromne zdumienie. Wybierzmy losowo kilka świadectw, bez jakichkolwiek  prób wyjaśniania ich. Po prostu opowiem te historie. Później, po rozważeniu faktów, czytelnik sam dokona osądu.

Kościół wypowie się o nich w swoim czasie.

Jak już wcześniej powiedziano, z Annaya już wychodziły jakieś wiadomości jeszcze za życia Szarbela. Ludzie wyczuwali obecność Boga w osobie człowieka, który swoim sposobem życia nie okazywał kim był: światłem wybranym przez Pana, aby poprowadzić wszystkich ludzi. Działając na polecenie przełożonego generalnego, ks Ignacego Dagher, mnisi z Annaya zaczęli prowadzić ciągłe zapisy poczynając od 2 listopada 1926 o wszystkich cudach przypisywanych wstawiennictwu o. Szarbela, o których dowiedzieli się albo na piśmie lub ustnie.

Wiele z licznych cudów było udziałem nie tylko chrześcijan, ale także niechrześcijan z Zachodu, jak i ze Wschodu.

Nie wszystkie z tych przypadków są w jakikolwiek sposób „cudami”, jednak są godne wzmianki. Nie jest naprawdę bardzo ważnym czy rejestry Annaya zawierają dwa tysiące cudów czy tylko dwa. Wystarczy przytoczyć czyjąś modlitwę z Annaya. „Szukałem Boga w Jego Kościele moją ogołoconą wiarą, a nie w liczbie cudów uczynionych przez Niego lub w dopingu histerycznego tłumu.”

Musimy być jednak bardzo ostrożni, aby odróżnić prawdę od fałszu i nie poddawać się się nadczynności wyobraźni, ograniczając się do tego, co jest autentyczną interwencją Boga. Niektórzy mogą koloryzować wydarzenia. Lepiej niech fakty mówią same za siebie, przedstawiając informacje z pierwszej ręki od osób, które osobiście otrzymały łaskę poprzez Szarbela, lub które były świadkami takich wydarzeń. Oto kilka historycznych zdarzeń, które przytoczymy w kolejności chronologicznej.

Published in: on 21/04/2013 at 17:34  Dodaj komentarz  

86. Przypominał Go w życiu

Kulminacją przesłania Ewangelii jak i całego chrześcijaństwa, jest szczególna ofiara z odkupieńczej miłości. Ofiara ta również należy do Kościoła, żywego ciała Chrystusa. Kościół uczestniczy w tajemnicy Boskiego Zbawiciela przez wszystkich członków. Każdy z nas jest zaproszony do podjęcia krzyża, i pójścia po zakrwawionych śladach Mistrza. Jeśli my ograniczamy się do zaledwie Narodzenia, Góry Tabor lub Ostatniej Wieczerzy, to święci idą za Nim na Kalwarię. Każdy z nich, w zależności od jego powołania i zainspirowania go przez Boga podejmuje obecnie jakiś aspekt życia Chrystusa: jeden będzie naśladować jego dzieciństwo, inny Jego ubóstwo, ktoś jego cichą, ukrytą młodość; a jeszcze inny jego misję apostolską.

Ojciec Szarbel został wezwany do naśladowania Mistrza w ciszy i poświęceniu. Istnieje wiele podobieństw które można znaleźć w ich życiu.

Podobnie jak Jezus, Szarbel urodził się w skromnej wiosce u ubogich, cnotliwych rodziców .

Podobnie jak Jezus, wzrastał pod opieką przybranego ojca, wuja Taniosa.

Podobnie jak Jezus, żył z owoców swojej pracy.

Podobnie jak Jezus, odszedł na pustynię (pustelnię), aby pościć i być kuszonym.

Podobnie jak Jezus, niósł swój krzyż, trudności, pokusy i ofiary, które stawały na drodze powołania.

Podobnie jak Jezus, on poświęcił się w Eucharystii, którą ofiarował Bogu Ojcu.

Podobnie jak Jezus, upadł kilka razy w drodze na Kalwarię.

Podobnie jak Jezus odmówił orzeźwiającego płynu, on odmówił posiłku który zaproponowali mu przyjaciele.

Podobnie jak Jezusowi na Kalwarii, towarzyszył mu jeden przyjaciel i kilka pobożnych kobiet.

Podobnie jak Jezusa, zniesiono go z Kalwarii, i pochowano bez trumny.

Podobnie jak Jezus, on ujrzał jak słowa proroka stają się prawdziwe w jego przypadku: „ciało moje spoczywać będzie bezpiecznie, … bo nie pozostawisz mojej duszy w Szeolu
i nie dozwolisz, by wierny Tobie zaznał grobu.”. (Ps XV 16).

Jak grób Jezusa, jego grób stał się świętą ziemią, przez tajemniczy płomień świecący w cudowny sposób.

Podobnie jak  z boku Jezusa płynął życiodajny płyn, niewytłumaczalny krwawy płyn potu sączył się z ciała Szarbela.

Podobnie jak Jezus i przez Niego, Szarbel uzdrawiał chorych. Wielka rzesza wierzących wszystkich wyznań przybywała do „słynnego grobowca” – miejsca pochówku. I gdybyśmy mieli zapytać Szarbela o sekret jego podobieństwa do Chrystusa, on odpowie: „Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni w jedno przez podobne zmartwychwstanie.” (Rz VI, 5) .

Wreszcie, jeśli poprosilibyśmy Szarbela aby pomógł nam zrozumieć zagadkę tego związku, on odłamał by cząstkę Hostii i upuścił do kielicha z tymi słowami:

„Ojcze, Ty zespoliłeś Swoją Boskość z naszym człowieczeństwem. Nasze człowieczeństwo ze Swoim Bóstwem. Twoje życie z naszą śmiercią. Naszą śmierć ze Swoim życiem. Cokolwiek należy do nas, Ty przyjąłeś na Siebie a dałeś nam to, co jest Twoje na zbawienie naszego życia i naszej duszy. Bądź uwielbiony na wieki wieków! (Msza według liturgii maronickiej).

Published in: on 10/03/2013 at 09:59  Dodaj komentarz  

85. Przypominał Go w śmierci – zjednoczony w życiu, zjednoczony w śmierci

Świadkowie zeznali, że tylko kilka pobożnych kobiet, było obecnych na tej ostatniej Mszy św., stojąc za kratą w drzwiach kaplicy, spoza której mogły uczestniczyć w Najświętszej Ofierze. Ojciec Makarios, długoletni towarzysz Ojca Szarbela, był tam również obecny. Przy śmierci byli księża: Makarios, Michael Abi-Ramia, pewien ksiądz z Ehmej i brat zakonny Jawwad.

Ojciec Abi-Ramia tak opisał to wydarzenie:
„To ja, niegodny sługa piszący te słowa, udzieliłem mu ostatniego rozgrzeszenia. Ojca Makariosa który ronił gorzkie łzy, na myśl o stracie przyjaciela nagle ogarnęła taka rozpacz, że usunął się z dala od nas, i ze wzruszenia zemdlał. „

A więc niemal wszyscy współbracia ojca Charbela byli nieobecni podczas jego agonii i śmierci. Zimno było tak przenikliwe, z ciężkim śniegiem i gryzącym wiatrem, że nikt nie odważył się opuścić mieszkania. Pewne wydarzenia nawet Przełożonemu klasztoru, ojcu Mishmishani, uniemożliwiły znalezienie się przy posłaniu umierającego pustelnika. Tego samego dnia, zmarł Patriarcha Maronitów John XII Peter El Hajj (Youhanna Boutros El Hajj) i Przełożony klasztoru raczej podjął ciążący obowiązek współprzygotowania pogrzebu niż bezradne siedzenie przy umierającym pustelniku. Śmierć o. Szarbela pozostawała nieogłoszona, aż do powrotu O. Mishmishani do klasztoru.

W końcu kilku braci przebiło się przez zaspy z klasztoru do pustelni. Przenieśli oni ciało zmarłego do kaplicy eremu. Gdy klęczeli w dreszczach aby modlić się obok zmarłego, niejeden zmrożony do kości, zadawał sobie pytanie:

„Jakiż mróz jest w tej kaplicy! Nie mogę wytrzymać już ani chwili dłużej. Jak to możliwe że ten kapłan przeżył tutaj przez 23 lata na kolanach, przez wiele godzin nieruchomo jak posąg? Teraz na pewno będzie szczęśliwy, bez wątpliwości otrzymał już swoją nagrodę od Boga. „

Teraz musieli zabrać zwłoki na dół do klasztoru, ale nie było nikogo do pomocy, nie było telefonu, nie było drogi, nic tylko zimny, cichy śnieg. A jednak wiadomość o śmierci Ojca rozeszła się szybko i wkrótce wiele chętnych rąk były gotowych do niesienia pomocy temu Bożemu Człowiekowi, w ostatnim, pobożnym geście podziękowania.

Published in: on 10/03/2013 at 09:58  Dodaj komentarz  

84. Ostatnia Msza święta

Odprawiała się ostatnia Msza Święta Pustelnika. To było 16 grudnia 1898 roku, o 11 przed południem. Zakonnik był na kolanach w zimnej kaplicy od kilku godzin i z wielkim trudem, zmagał się ze swoimi stopami, na wpół zmrożonymi w lodowatym sanktuarium. Chłodny wiatr jęcząc wiał wokół pustelni. Kości marzły od powietrza wpadającego pod drzwiami i spod ram okiennych. Całe ciało pod jego podartą sutanną było wstrząsane dreszczami. Całkowicie pochłonięty modlitwą, rozpoczął zakładanie ornatu.

Zbliżył się do ołtarza, tak jak Chrystus udał się na Kalwarię. Jego myśli i dusza, wszystko skupiło się na jednej tylko myśli: odkupieniu przez krzyż, którego on sam był świadkiem w tajemnicy Mszy Świętej. Podszedł do ołtarza, wypełniony tą myślą, która wyrastała i dojrzewała przez czterdzieści lat kapłaństwa. Nieubłagany los prowadził go na Kalwarię poprzez Najświętszą Ofiarę Mszy św; ten pojedynczy akt dotykający każdej części Kościoła, rozciągnięty w czasie i przestrzeni.

Miał współpracować osobiście w tym akcie odkupienia po raz ostatni. Podszedł do ołtarza z gorejącym sercem przeżyć nie tylko mistyczną śmierć, ale prawdziwą, obok Chrystusa, jego gospodarza. W konsekracji, podniósł Hostię drżącymi rękoma, Nagle poczuł inne ręce, zimne i bezwzględne, chwytające za serce. Ojciec Makarios zorientował się, że coś się stało i pomógł mu odpocząć przez chwilę. To był pierwszy upadek świętego na strasznej drodze na Golgotę. Gestem pokazał, że chce kontynuować, i z pomocą, raz jeszcze zbliżył się do ołtarza. Pobłogosławił Eucharystię, podniósł kielich i Hostię, recytując „Ojcze prawdy …”, ale mrożące ręce powróciły ponownie, ciągnąc go w dół – nie mógł kontynuować. Makarios Ojciec założył stułę i zbliżył się do niego, drżąc. „Ojcze”, powiedział, „pozwól mi pomóc. Daj mi Kielich i Hostię …”.

Z ogromnym wysiłkiem, ksiądz Makarios pomógł Ojcu Szarbelowi odejść od ołtarza i zabrał go do celi. Był to drugi upadek – śmierć zapowiedziała się. Pustelnik Szarbel został dotknięty przez paraliż. To była jego pierwsza poważna choroba i jego ostatnia.

Przez kolejne osiem dni, mnich był w agonii, ale była to agonia wypełniona pokojem, mimo cierpienia, przypominająca Jezusa na krzyżu. Gdy gorąca zupa została przyniesiona do niego, odsunął ją na bok, widząc że zawiera tłuszcz, który nie był przewidziany w regule życia pustelniczego. Tak długo, jak był fizycznie w stanie poruszać ustami, kontynuował odprawianie Mszy św. „duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe” (Mk XIV 38). Powtarzał modlitwę, która została przerwana przez jego nagłe zasłabnięcie przy ołtarzu, „Abou dkouchto … Ojcze Prawdy, oto Twój Syn, Ofiara, która Tobie się podobała. Przyjmij jego śmierć za mnie. Dzięki niej ja będę ułaskawiony….”. O kim myślał w tej chwili? O nikim z wyjątkiem Chrystusa, i żadnej innej śmierci niż na krzyżu. W tej godzinie, gdy biedny pustelnik był w agonii w tak doskonałej zażyłości ze swoim Stwórcą, czyż nie były to dwie dwie istoty tajemniczo złączone w identycznej miłości do Ojca?

„Oto Twój Syn, Ofiara, Ojcze Prawdy …!” – z tymi słowami i zjednoczony z błogosławionymi imionami Jezusa, Maryi, Józefa, Piotra i Pawła, patronów jego pustelni, duch tego sługi Bożego opuścił wychudzone ciało i wzniósł się do niebiańskich wyżyn, w zimowy wieczór 24 grudnia. Niebiosa były wypełnione lotem aniołów na ziemię z triumfalną wieścią; „A na ziemi pokój ludziom Jego upodobania, … narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan”. Teraz Szarbel mógł wreszcie w niebie zobaczyć tę niepojętą wizję, którą pragnął widzieć tak długo … „Ojcze Prawdy, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”.

W tej ostatniej chwili, widzimy znów podobieństwo między Narodzonym Dziecięciem i pustelnikiem z Annaya. Oni obaj cieszą się tak samą Świętami; Jezus przyszedł na ziemię, podczas gdy pustelnik powrócił do swego Stwórcy.

Film 10-minutowy odtwarzajacy ostatnie chwile życia Św. Szarbela na YouTube

Published in: on 03/03/2013 at 20:00  Dodaj komentarz  

81. Błyskawica Boga

Jak już wspomniano, jedynym pragnieniem Szarbela było wchłaniać życie Boże, aby móc żyć na Jego podobieństwo podobnie jak księżyc, oświetlony przez słońce. On był swego rodzaju łącznikiem łączącym niebo i ziemię; obywatelem tego świata bez konieczności należenia do świata. Był w stanie prowadzić świat do Boga poprzez ofiary, modlitwy wstawiennicze, a w szczególności, poprzez celebrację Ofiary Mszy świętej.

Jego rodacy w tym czasie cierpieli ogromnie pod straszliwym panowaniem Turków. Nigdy nie zapomniał okrutnej śmierci ojca i wielu innych, których góry Libanu nie były w stanie ochronić przed rekwizycją i wcieleniem do przymusowej służby wojskowej przez tureckie i egipskie wojska, walczące ze sobą w Libanie.

Pamiętał również odwagę libańskich bohaterów, którzy wspierani przez Zachód, odparli Ibrahima Paszę z powrotem do egipskich granic. Pamietał Ghanem’a, Joseph’a Shantri i Ahmeda Dagher …

Wojownicy-Druzyjscy

 

Do jak wielu tragedii i dewastacji kraju doszło od jego urodzenia! Już w 1840 roku, Turcy, którzy wycofali się z Metn w następstwie Traktatu z Londynu, podżegali do niezgody między Druzami i Chrześcijanami. Przy swego rodzaju wieczystej zimnej wojnie, która istniała między nimi, tylko iskra wystarczyła, aby wojna stała się otwarta. W 1858 roku, kiedy Szarbel studiował w Kfifan i właśnie przekroczył 30 rok życia, bunt chłopski wybuchł w Kesrouan pod przywództwem Taniosa Chahin. Buntownicy napadli na szejków, dziedzicznych notabli libańskich, których oskarżyli o współpracę ze znienawidzonymi Turkami.

Straszna tragedia roku 1860 nie mogła być niezauważona przez klasztor. Szarbel właśnie został wyświęcony na kapłana, był w 32 roku życia. Muzułmanie i Druzowie, niewątpliwie z błogosławieństwem Turków, napadli na chrześcijańskie wioski Shouf, Metn i Zahle, paląc, grabiąc, gwałcąc i zabijając. Klasztory spotkał podobny los, szczególnie klasztor Matki Bożej w Mashmoushe, Świętego Eliasza w Kahlouniye, Świętego Mojżesza w Dowar i Świętego Antoniego w Zahle. Dziewiętnastu mnichom podcięto gardła, 14.000 chrześcijan zginęło męczeńsko. Tysiące uciekinierów ratując się przed Holokaustem, przybyło do Annaya głodnych nędznych i rannych. Mówili o strasznych rzeczach: domy spalone, drzewa owocowe zniszczone, stada ubite, hodowle jedwabników zrównane z ziemią. Deir el Kamar było przesiąknięta krwią, kościoły zrabowanie i spalone, wiele innych okropności, niemożliwych do opisania. Nędza i głód rozpostarły swój potworny cień na Libanem.

Opowieści te zapadły w serce ojca Szarbela. Ku niebu uniosły się jego modlitwy i jego pokuta, błagając o litość. „Przepuść Panie ludowi Twojemu i nie daj dziedzictwa swego na pohańbienie, aby poganie nie zapanowali nad nami. ” (Joel II, 17).

Bóg wysłuchał jego modlitwy i tego roku posłał wielkiego bohatera, Józefa Bey Kararn, ze Zghorta. Ten przywódca, w towarzystwie niewielkiej grupy odważnych mężczyzn, ścigał wojska Dawida Paszy w górach i zepchnął je do Beirutu. To przyniosło kres rzezi i ściągnęło raz jeszcze uwagę Zachodu na trudną sytuację chrześcijan wschodnich, wiecznie poddanych kaprysom tureckich paszów. Wtedy to Napoleon III wysłał swoich żołnierzy do Libanu. Spośród wszystkich mocarstw europejskich, tylko Francja, która z powodu swojej długiej tradycji obrońcy chrześcijan w Imperium Osmańskim, poczuła się do przywrócenia pokoju, co dało możliwość zawarcia traktatu pokojowego korzystnego dla jej przyjaciół maronickich.

Kiedy Szarbel wspominał to, wspomnienie pewnego zdarzenia przemknęło przez jego umysł, zdarzenia które dotyczyło własnie klasztoru w Annaya. Był rok 1874. Szarbela i jego czterdziestu współbraci braci siedziało właśnie przy stole, gdy nagle mnich, którego przebywał w klasztorze Quzhaya, wpadł do jadalni. Był całkowicie wyczerpany. Wędrował on przez cały dzień poprzez wzgórza i kotliny, wspinając się na góry i schodząc w doliny, aby dotrzeć do klasztoru Annaya. Zanim usiadł przy stole, poprosił o pomoc dla mnichów z Quzhaya. Turecki gubernator Rustom Pasza, aresztował około dwudziestu zakonników z klasztoru i oskarżył ich o bunt wobec władzy i brak szacunku dla samego Paszy podczas przesłuchania. Jeńcy mieli być przetransportowani nadmorską drogą do więzienia w Beit-ed-Dine.

Ze wszystkich klasztorów od Jbeil do Batroun, duży tłum mnichów zszedł w kierunku wybrzeża i zastawiono zasadzkę aby wyzwolić braci. W potyczce z ludźmi Bash-Bouzouka mogli uwolnić większą część więźniów, ale niestety, reszta miała spędzić resztę życia na słomie lochu!

Od tego czasu, Ojciec Szarbel ofiarował zawsze swoją Mszę św. za zmarłych i żywych mieszkańców jego ojczyzny. Jezus na krzyżu prosił Ojca, aby przebaczyć swoim oprawcom. Szarbel prosił Boga aby przebaczył rzeźnikom. Nigdy nie mógł pozostać obojętny na cierpienia jego narodu, jako kapłan który pochodzi spośród niego.

Uświadomił sobie, że czym bardziej pogłębia się jego zjednoczenie z Bogiem, tym bardziej on musi działać jak Chrystus. Czym wyżej wznosi się do Ojca Niebieskiego, tym bardziej musi próbować chronić świat przed Bożym gniewem. Podobnie jak piorunochron wyniesiony w górę chroni budynek, na którym stoi i ludzi wokół niego, tak Szarbel chciał być godnym narzędziem osłaniającym tych, których kochał.

Published in: on 03/03/2013 at 14:51  Dodaj komentarz  

82. Tajemnica i misja ołtarza

Sw Teresa z Avila

Sw Teresa z Avila

Na łożu śmierci, Święta Teresa z Avila dała swoją ostatnią radą siostrom, mówiąc: „Nie będą konieczne inne cuda do uświęcenia się, jeśli będziecie skrupulatnie trzymać się Reguły „. Najwspanialszym cudem Szarbela było nic innego niż jego heroiczna wierność Regule. Był to klucz do jego życia duchowego.

Zasadniczym celem Reguły życia pustelniczego* jest poszukiwanie Chrystusa tak, aby można było zjednoczyć się z Nim, kochać Go i uzyskać zbawienie przez Niego. Reguła określa ramy, w których to przedsięwzięcie może dojść do skutku. Święty Ambroży mówi: „Znajdę Cię w Twoich tajemnicach”. Eucharystia, jako źródło, centrum i koniec wszystkich tajemnic Chrystusa, była miejscem, gdzie Szarbel przychodził na spotkanie z Bogiem. Dla niego wypełnianiem Reguły było pogrążenie się się we Mszy św., oddychanie Realną Obecnością.

On ponownie wprowadzał w życie swoje powołanie każdego dnia, składał ofiarę całopalną ze swego życia. Kontynuował całkowite oddanie swojej woli przez posłuszeństwo, swego serca poprzez czystość, i swojej duszy przez ubóstwo. Nic nie pozostawało do dodania na później. Taki był cały Ojciec Szarbel.

Published in: on 24/02/2013 at 17:00  Dodaj komentarz  

80. Wytrwałość

Nasze działania na tej ziemi są najczęściej mało wiarygodne. Święty, który wchodzi w stały kontakt z Bogiem, czyni to całą swoją istotą i nigdy tego kontaktu nie traci, dociera do istoty samego siebie. Dzięki wytrwałej wierności Regule zakonnej Szarbel stał się jak skała, a jego zdolność do absorbowania dobra stworzyła niesamowitą wytrzymałość, który rozwinęła się w heroizm. Jego wierność Bogu była niezachwiana przez czterdzieści siedem lat kapłaństwa. Przez cały czas zważał na artykuł z Reguły życia pustelniczego: „Eremita, który nie czyni postępów w praktykowaniu życia pustelniczego, który widzi, że staje się leniwy z egoistycznych pobudek, musi wrócić do klasztoru jeśli Przełożony lub starsi uznają to za konieczne.” Szarbel prowadził wojnę z sobą samym, nie poddając się do samego końca. Zużywał się w miłowaniu Boga jak paląca się świeca, która daje się światło, aby w końcu zniknąć.* Jego duch, który był związany z Bogiem tak niezachwianą ufnością i wewnętrznym spokojem, promieniował łagodną słodyczą.

„Zawsze byliśmy w stanie odczytać lśniącą pobożność na jego twarzy”, napisał brat Eliasz Ghosn, „i kiedy się modlił, to niebiańskie światło rzeczywiście opromieniało jego twarz. Dla niego Bóg stał się jego siłą, światłem, prawdą, bogactwem i szczęściem. „

O-nasladowaniu-Chrystusa

Szarbel kochał fragment z „O naśladowaniu Chrystusa”. „O, jak wspaniały i słodki jest stan zakonnego poddaństwa, który czyni człowieka podobnym aniołom, miłym Bogu, postrachem dla złych duchów, wzorem dla wiernych!” (rozdz. X, 6).

*) W tym miejscu tłumacz nie może się powstrzymać przed przytoczeniem sentencji z dawnych czasów: „jeśli umrzesz, zanim umrzesz, to nie umrzesz, kiedy umrzesz”.

Published in: on 24/02/2013 at 12:57  Dodaj komentarz  
Tags:

79. Widzenie na odległość

Ojciec Makarios, towarzysz Szarbela, pozostawił nam opis następującego zdarzenia. Pewnego dnia Szarbel otrzymał od swojego przełożonego polecenie udania się w towarzystwie dwóch posłańców do wsi Ftouh w Kesrouan, aby modlić się przy łóżku chorego. Trzej mężczyźni nie osiągnęli jeszcze półmetku swojej podróży, kiedy Szarbel zatrzymał się, ukląkł na ziemi i gestem poprosił pozostałych o to samo. „Módlmy się za tego człowieka,” powiedział, „bo właśnie umarł.” Następnie wstając, przeprosił że nie pójdzie z nimi, i skierował się w drogę powrotną do pustelni. Mężczyźni ci wkrótce przekonali się, że ten człowiek rzeczywiście zmarł w godzinie wskazanej przez Szarbela.

Prawdziwa świętość pozwala żyć w atmosferze niekończącego się cudu. Dla świętego świat, w którym żyje staje się przezroczysty tak, że obecność Boga może przez niego przenikać. Jest to cud, który u Szarbela zdarzał się codziennie. Nieprawdą jest, że pustelnik ucieka od ludzi. Bardziej dokładnie należałoby powiedzieć, że święty raczej przenika świat niż ślizga się po jego powierzchni i z tego powodu otrzymuje prawo widzenia fundamentu całego świata – Ducha. On staje się obliczem Boga. To jest właśnie to, co stało się z Szarbelem. Ze względu na swe wewnętrzne nawrócenie, doszedł do doskonałej świadomości obecności Boga w sobie i dlatego mógł używać tej jasności widzenia wszystkiego, na co spoglądał .

Published in: on 03/02/2013 at 17:56  Dodaj komentarz  

78. Szaleniec z Ehmej

Świadectwo Butrosa Tannous Moussa. „W Ehmej mieszkał szaleniec, Jibrail Saba, którego zachowanie stało się niebezpiecznym dla niego i innych. Pan Butros Tannous Moussa i kilku mężczyzn z wioski postanowiło sprowadzić go do pustelni. Łatwiej było powiedzieć niż zrobić! Kiedy podprowadziliśmy chorego do drzwi kaplicy, on nie chciał wejść pomimo wysiłków każdego z nas. Poszedłem do księdza Szarbela i powiedziałem mu, co chcieliśmy zrobić.

Mnich szybko przyszedł i nakazał obłąkanemu człowiekowi aby poszedł za nim do kaplicy. Człowiek ten posłuchał bez słowa, ale nie był w stanie już wstać .”Uklęknij jak nauczono cię” powiedział Szarbel. Lunatyk ukląkł, skrzyżował ręce i pozostał nieruchomy jak anioł. Pustelnik wyjął książkę i zaczął czytać Ewangelię, trzymając ją nad głową biedaka. Potem dał znak nam abyśmy go zabrali do domu ponieważ został wyleczony! Ten człowiek mieszka teraz w Ameryce z dziećmi które się urodziły, kiedy jego niemoc została wyleczona.”

Kilka gestów, kilka słów, i człowiek odzyskuje rozum! Według tradycji orientalnej, operacja ta polega na odczytaniu strony z Ewangelii nad głową chorego. Zabieg ten naśladuje  św. Proboszcza z Ars, który przypisuje swoje cuda św Filomenie. Nasza pustelnik przypisuje swoje cuda prawdzie Słowa Bożego.

Św. Filomena ukazuje się św. Janowi Vianney

Św. Filomena ukazuje się św. Janowi Vianney

Opowieść św. Proboszcza z Ars o św. Filomenie jako kreskówka (przyp. tłum.)
I cz. http://www.youtube.com/watch?v=aReOVZQh0dY
II cz. http://www.youtube.com/watch?v=IdJoNt6LqfA

Published in: on 27/01/2013 at 20:10  Dodaj komentarz  

77. Szarańcza

Szarańcza

Szarańcza

Zanim zostały opracowane metody ochrony przed szkodnikami, chmary szarańczy stanowiły istotną katastrofę dla upraw na Bliskim Wschodzie. Te żarłoczne owady nadlatywały z południa w wielkich ławicach, a ich przejście oznaczało głód dla Libanu. Gdziekolwiek dotknęły ziemi, nic nie pozostawało. Zjadały one nawet korę z drzew. Nie jest trudno wyobrazić sobie zniszczenia spowodowane przez szarańczę w Egipcie w czasach Mojżesza.

Ich „wizyta” w Libanie, tuż po wojnie 1914-1918, nigdy nie zostanie zapomniana, ponieważ przyniosła głód ustępujący tylko okrucieństwu okupacji tureckiej i powodując śmierć prawie 5.000.000 Libańczyków! Ojciec Szymon Ehmej wspomina: „To było w roku 1885. Chmura szarańczy, całkowicie przesłaniając słońce, pojawiła się nad Annaya i okolicznymi wsiami. Owady już przygotowywały się do osiadania na uprawy. Zdając sobie sprawę ze straszliwego niebezpieczeństwa, przełożony poprosił pustelnika Szarbela aby pobłogosławił wodę i kazał zabrać ją na pola i spryskać ziemię. Tak zostało zrobione. Każde pole, do którego byli w stanie dotrzeć, zostało zachowane! Mieszkańcy Annaya widząc, co się dzieje, pobiegli do klasztoru prosić o nieco wody. Postąpiono w ten sam sposób, a ich pola zostały ocalone. W uznaniu tej wspaniałej pomocy, stu chłopów przyszło do klasztoru w czasie zbiorów aby bezpłatnie zaoferować swój czas, na żniwa na klasztornych polach. Wydarzenie to miało wielu świadków.”

Stało się lokalną tradycją, że chłopi często przychodzili do Annaya prosić o wodę, która została pobłogosławiona przez Ojca Szarbela. Woda ta miała moc usuwania szczurów i insektów – szkodników dla zboża w stodołach i spichrzach.

Published in: on 27/01/2013 at 19:20  Dodaj komentarz  

76. Wąż

Przełożony Szarbela, Wielebny Ojciec Nehme, zostawił nam to cenne świadectwo:

Atak węża

To się stało w czasie wiosennego przycinania winnicy. Miałem towarzyszyć wspólnocie zakonnej w tej pracy. Kiedy przeszliśmy już sporo wzdłuż rzędów winorośli, ogromny wąż wysunął się z krzaków i zbliżył się do nas, sycząc w przerażający sposób oraz unosząc ogon, a potem głowę, jakby sposobiąc się do uderzenia! Byliśmy przerażeni i rozpaczliwie próbowaliśmy go zabić, ale bez skutku. Nagle wpadłem na pomysł, „Zawołajcie Ojca Szarbela”. Krzyczałem: „Gdzie on jest?” Zakonnik przybył natychmiast i powoli ruszył w kierunku węża.„Nie dotykajcie go” – ostrzegł nas. Nieco uspokojeni odłożyliśmy nasze kije i kamienie. Wąż znieruchomiał a Ojciec Szarbel, skinieniem ręki wskazując drogę ucieczki, powiedział do niego: „Idź stąd!” Ku naszemu niewypowiedzianemu zdumieniu, bestia zsunęła się przed nim na ziemię i zniknęła w dole ścieżki!

Ta historia przypomina nam lwa pustyni wspomnianego przez Johna Maschosa w „Łące Duchowej”. W pustynnym rejonie, gdzie mieszkał Ojciec Julian Słupnik przebywał lew siejący terror. Ojciec Julian wezwał swojego ucznia Pankracego i powiedział: „Idź dwie mile od tego miejsca na południe i znajdziesz tam lwa, któremu powiesz, że Julian, pokorny sługa Jezusa Chrystusa rozkazuje mu w Imię tegoż Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który daje życie każdemu stworzeniu, aby opuścił te okolicę.” Uczeń odnalazł lwa, powtórzył co mu kazano, a lew wycofał się i już nie był nigdy widziany!

Dlaczego wąż zniknął? Może uległ dominującemu wpływowi tego człowieka, który działał w pierwotnej niewinności raju na ziemi. Na to pytanie nikt nie odpowie, ale jedno jest pewne: Ojciec Szarbel nigdy nie zabił niczego co żyje; nie ważne jak szkodliwe mogło ono być. Jego czułe serce chroniło go przed tym w myśl zasady: „Niech Bóg, który stworzył je, odbierze życie jego stworzeniom na swój sposób.”

Więcej o takich wydarzeniach z życia ojców pustelników pisze w cennej pracy „Ojcowie Pystyni” dr S. Węglarz z Uniwersytetu Śląskiego:
http://www.lib.pia.org.pl/Content/3154/Strony+od+PSL_XXXVIII_nr3-4(R83)-2_Weglarz.pdf – przyp. tłum.

Published in: on 27/01/2013 at 15:20  Dodaj komentarz  

75. Szakale

Najczęstszym cudem w życiu ojców pustyni, były „posłuszne zwierzęta”, w pobliżu których mieszkali pustelnicy w idealnym bezpieczeństwie i zgodzie. W szczególności lew odgrywa główną rolę w tym temacie, i on jest przedstawiany jako oddany przyjaciel człowieka.

Św. Gerasim

Św. Gerasim

Na przykład, jest godna podziwu opowieść związana z lwem św Gerasima. (Słynna księga „Łąka duchowa” opowiada o tym, jak święty uleczył kiedyś lwa wyciągając z jego łapy cierń. Następnie przyuczył wdzięczne zwierzę, które nazwał Jordanem, do zdobywania pożywienia i noszenia ciężarów dla wspólnoty. Po śmierci Gerasima, Jordan położył się przy grobie pana i wkrótce padł – przyp. tłum.). Bestie z pustyni wydają się być środkiem przy pomocy którego czytelnik ma być pouczony i oświecony. Z życia Ojca Szarbela, przytoczymy trzy opowieści związane ze zwierzętami. Pierwsza dotyczy szakali, i jest to opowieść o wielkim uroku, zawierająca elementy poetyckie przypominające świętego Franciszka.

Pewnej nocy, w czasie żniw, Ojciec Szarbel został na noc aby czuwać nad winnicą, kiedy pojawiły się trzy wygłodzone szakale, który natychmiast przystąpiły do jedzenia winogron. Ojciec Szarbel zobaczył, co się dzieje, i pozwolił im jeść jeszcze przez chwilę. Następnego dnia, Ojciec Makarios zauważył co się stało i zaczął upominać mnicha. „Ojcze, nie wykonałeś prawidłowo poleconego ci zadania. Te szakale zjadły nasze najlepsze winogrona!” Szarbel odpowiedział najbardziej niewinnych tonem,” Ale te biedne zwierzęta były tak głodne, że żal mi ich było i pozwoliłem im na trochę „.

Dziwnym zbiegiem okoliczności, coś podobnego miało miejsce w życiu Ojca de Foucauld. Stało się to w Nazarecie, w domu Sióstr Clarissa. Ojciec Karol został wyposażony w strzelbę z poleceniem zniszczenia szakala który porywał kury z klasztornego kurnika. Przez cała noc nasz strażnik siedział pod drzewem oliwnym, ale szakal się nie pojawił. Dopiero następnego dnia rano, zdał sobie sprawę, że złodziej po raz kolejny porwał jeszcze większą liczbę kur. On zaś był tak pochłonięty różańcem, że nawet nie słyszał skrzeku biednych stworzeń!

Published in: on 27/01/2013 at 14:11  Dodaj komentarz  

74. Pustynia zakwita

lavender-blooming-in-the-desert

Świętość ma własny zapach. Może próbować to ukryć, ale w końcu zdradza się, tak jak kwiat kwitnący na pustyni. Jego woń przyciąga ludzi jak pachnące kwiaty lawendy przywołują pszczoły.

Pustelnik, najbardziej pokorny z wszystkich śmiertelników, mimo rygorystycznej ciszy i fanatycznego poszukiwanie izolacji, nieświadomie staje się największym głosicielem miłości i prawdy. Oczekiwany rozdźwięk między życiem pustelniczym i miłością ewangeliczną staje się tu czymś abstrakcyjnym.

Bóg wzbudził w Szarbelu pragnienie Absolutu. Ale Bóg kazał mu  od czasu do czasu poświęcić swoją samotność. On zabierał Szarbela z pustelni przez wysłanie go z jakąś misją lub kazał przerywać modlitwy aby przyjmował pielgrzymów, którzy przychodzili z odwiedzinami. Paradoksalnie, jak może się wydawać, ta intensywna samotność zajaśniała w niezwykłym apostolacie.

Published in: on 20/01/2013 at 17:38  Dodaj komentarz  

73. Ekstaza

Oprócz tych surowych praktyk, głównym zajęciem ksiedza Szarbela była kontemplacja.  Trwał w modlitwie i kompletnym zatraceniu się w Bożej obecności, tak że nic nie przerywało ciągłości jego przywarcia do Boga. Czy jest możliwe dla nas do zrozumienie siły tej duchowej pasji, która utrzymywała go z dala od wszystkich rzeczy ziemskich?

„Wydawało się, że on już żyje w wieczności”, powiedział Ojciec Elias Mihrini. Czy rzeczywiście był świadomy, że żyje? „Wydawał się być tak daleko i ponad tym, co nazwalibyśmy „byciem żywym”… Czas dla niego się nie liczył, wydawał się przepływać niezauważony wokół Szarbela.

Było to w styczniu. Pustelnia w Annaya wydawała się świecić od spadających błyskawic i huku grzmotów. Przełożony Annaya, ksiądz Nehme, opowiada: „Ojciec Szarbel klęczał w kaplicy pogrążony w medytacji. W mgnieniu oka, piorun uderzył w budynek, czyniąc wyrwę w dachu. Ześlizgnął się po fragmentach ołtarza i uderzył po podłogę, podpalając odzież Szarbela! On zdawał się tego nie zauważać. Jego dwaj towarzysze, ojciec Makarios i brat Nehmetalla zemdleli od smrodu siarki pozostawionego przez błyskawicę”.

Bez wątpienia, Ojciec Szarbel osiągnął ten stan umysłu, który mistycy pustyni nazywali hezychia, kiedy dusza zyskuje dostęp do ciszy serca i jego myśli; rodzaj nieświadomości jaźni, która oczyszcza człowieka, stojącego przed Stwórcą.

Hezychia – pojęcie zaczerpnięte z duchowości Ojców pustyni, oznaczające stan wewnętrznego pokoju i czujności serca. (przyp. tłum.)

Published in: on 20/01/2013 at 17:10  Dodaj komentarz  

72. Pokora

W sercu tego człowieka zamieszkała dziecięca dobroć, której Pan wymaga od wszystkich, chcących wstąpić do Jego królestwa. „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim” (Mt. 18,3-4). Pokorny jak dziecko. To opis najbardziej intymnych zakamarków duszy Szarbela. Szczerze wierzył, że jest najmniejszych z wszystkich śmiertelników. To wyjaśnia jego posłuszeństwo sługom klasztornym. To tłumaczy fakt, że jadł resztki jedzenia jako swoje posiłki; że brał na siebie winę za błędy, których nie popełnił.

Orka wołami

Orka wołami

„Pewnego razu pracowałem w winnicy”. wspomina Brat Jawwad. „Aby woły nie niszczyły pędów winorośli, Ojciec Szarbel odgarniał je idąc przed zwierzętami Jeden wół, mimo wysiłków księdza nadepnął na długi pęd i złamał go. Ojciec Makarios ze złością odesłał Szarbela od tej pracy. ‚To jest Twoja Ojcze wina’, zmarszczył brwi. Na to Szarbel upadł na kolana, skrzyżował ręce i powiedział: ‚Wybacz mi, w imię Chrystusa’ „.

(Z innych źródeł wiemy, że to trudne do zrozumienia zachowanie Szarbela miało na celu uchronienie Ojca Makariosa od grzechu gniewu – przyp. tłumacza).

Published in: on 20/01/2013 at 16:17  Dodaj komentarz  

71. Wymowne milczenie

Misją o. Szarbela było przekazywanie Ewangelii nie przez napisane lub wypowiedziane słowa, ale przez czyny. Jego duchowa doktryna zakładała ukazywanie własnej wiary zamiast nawracania innych. Na pewno język czynów i przykładów jest najbardziej wymowny. Ojciec opat Jan Andary, były przełożony generalny zakonu, opowiedział tę historię:

Życie św. Antoniego

Życie św. Antoniego

„Jeszcze jako student, miałem szczęście odwiedzić ojca Szarbela w pustelni. Gdy mnie zobaczył, uprzejmym gestem skinął mi prosząc bym usiądł i zniknął. Kiedy pojawił się chwilę później, przyniósł książkę otwartą na pewnej stronie. Pokazał mi ją, mówiąc: ‚To jest życie świętego Antoniego Wielkiego.’ Przeczytałem jeden rozdział, a kiedy skończyłem, wyjął książkę z moich rąk. Zdałem sobie sprawę, że rozmowa się skończyła i jestem wolny. To był jego sposób przyjmowania wizyt mnichów”.

Nie mógł wymyśleć nic bardziej odpowiedniego niż wprowadzenie pomiędzy gościa i siebie trzeciej osoby, wielkiego świętego, który powinien być przykładem dla nich obu. Nie zadał żadnych pytań. Codzienne wydarzenia w Zakonie, w kraju, w świecie, które właśnie wydarzały się, mało go zainteresowały. On „przeszedł” do nieba. Jakże wymowne jest to milczenie w odniesieniu do wszystkich obaw, które obciążają nasze życie!

Published in: on 06/01/2013 at 14:02  Dodaj komentarz  

70. Odrodzenie

Religijne doświadczenie niedostatku nie jest celem samym w sobie, ale raczej próbą „pozbycia się”  dawnego siebie tak, tak aby nowe ja mogło znaleźć dla siebie miejsce, Tak było w przypadku świętego Antoniego, Makarego, Pachomiusza, Maruna, Karola de Foucauld, Teresy z Lisieux i Charbela Makhlouf. „Jak można narodzić się na nowo?” zapytał Nikodem. To dzięki łasce Boga, milczeniu i samotności, poprzez otwarcie duszy na tchnienia Ducha Świętego, ojciec Szarbel doświadczał tej wewnętrznej integralności, którą nazywamy pokojem ducha. Taki pokój serca został mu dany przez Księcia Pokoju. Wprost do jego serca przemawiał w odpowiedzi Pocieszyciel. Nie było napięcia w jego duszy, nie było oporu naturalnym impulsom, ale raczej uległość, adoracja i synowskie oddanie rozjaśnione niezwykłą prostotą i serdeczną szczerością. Ta niewinność była niemal dziecinna, głęboka i świeża. Przez tak długi okres samotności Szarbela, nie pojawiły się upiorne zjawiska, ani jedna z tych fantastycznych zjaw, które pojawiały się starożytnym pustelnikom z pustyni podczas nocy medytacji i  lub upalnych dni. Tu nikt nie przyszedł kusić samotnego mężczyzny w Annaya. Kiedy czytamy niektóre prace o ascetach prymitywnych klasztorów syryjskich, naszą uwagę  zwraca tendencja do podkreślenia ich przesadnego umartwiania. Asceza ojca Szarbela jest pobudzana przez jego wewnętrzną naturę i zgodna z mistyczną tradycją Zakonu, ale nie skrajna. Była ona przygotowaniem do życia kontemplacyjnego i zjednoczenia z Bogiem. Bizantyjska duchowość uważa, że ​​”praktyka” lub asceza jest przedsionkiem do kontemplacji; maronicka asceza klasztorna posiada tę samą koncepcję.

Published in: on 06/01/2013 at 14:00  Dodaj komentarz  

69. Trudy życia

Język Nowego Testamentu dla Szarbela nie był bynajmniej martwy. Słowa świętego Pawła były muzyką dla uszu, „W moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa” (Kol 1:24). Dlatego my, jako integralne części ciała Odkupiciela, będziemy uczestniczyć w Jego męce.”

Bardziej niż ktokolwiek inny, Szarbel wiedział, że należał do tego świętego ciała i że Bóg wezwał go na te wzgórza, aby mógł przekazać światu dramat Kalwarii.

Wiemy od ojca Szymona Aitou że Szarbel cierpiał na ciele. „Kiedy przyjechałem do pustelni, poszedłem najpierw do kaplicy, jak było w zwyczaju. Zobaczyłem tam Ojca Szarbela na kolanach z rozpostartymi ramionami. Pozostawał w tej pozycji przez dłuższy czas. O godzinie drugiej po południu Ojciec Makarios poprosił aby przyszedł na obiad. Składał się wyłącznie z małego talerzyka ziemniaków. Potem zobaczyłem Ojca Szarbela zbierającego małe kawałki spalonego chleba i wkładającego do swojej drewnianej miski. Gwałtownie napłynęły łzy do moich oczu. Jak pustelnik może stawiać sobie tak niesamowite wymagania. Jaka przepaść istnieje między jego doskonałym życiem i naszym! Kiedy tylko skończył ten nędzny posiłek, wrócił do swojej kaplicy.”

Czy to naprawdę można powiedzieć, że Szarbel posiadał materac? Brat Jawwad wspomina, „Wszedłem do celi i zobaczyłem, że jego ‚materac’ składał się z dębowych liści pokrytych tkaniną. ‚Poduszka’ nie była niczym więcej niż kawałkiem drewna owiniętym postrzępioną sutanną”.

Wcześniej wspomniał, że jego odzież składała się ze zgrzebnej sutanny i cienkiej bawełnianej bielizny, nienadającej się na mroźną zimę na wysokości 1300 metrów!

Źle odżywiony, mieszkający w ciasnocie i ubóstwie oraz niewłaściwie ubrany, Szarbel dodatkowo umartwiał się włosiennicą, którą zakładał na siebie. Może być jakimś cudem, że nie czuł bólu; ale czy była to to „apatheia” pożądana przez Greków? Wręcz przeciwnie, Szarbel reagował jak ktoś kto jest spragniony, głodny, zmarznięty, zmęczony i komu brak snu. Ale być może, w powściągliwy sposób, był echem słów świętego Pawła: „Pełen jestem pociechy, opływam w radość w każdym ucisku” (2 Kor 7:4), a na pewno „Lecz poskramiam moje ciało i biorę je w niewolę. (1 Kor 1:29) „

Był on, w sumie, dyskretnie ascetyczny, działający w granicach określonych przez regułę. Nic spektakularnego lub teatralnego nie da się powiedzieć o nim. Był daleko od bycia jednym z tych nic nierobiących, zmanierowanych pustelników, o których Teodoret z Cyru pisze w Dziejach miłości Bożej. Szarbel jest na drugim krańcu spektrum niż Szymon Słupnik, który żył nieruchomo na słupie, na wysokości 25 metrów, otoczony poniżej przez podziwiający go tłum! Szarbel żył swobodnie w pustelni w wieku, gdy pustelniczy sposób życia nie wywoływaał niczyjego zdziwienia. Jego surowy styl życia, co może wydawać się dziwne dla nas dzisiaj, nie był tak niezwykłym wtedy. Wielu mnichów, nawet w klasztorach, prowadzili i nadal prowadzą skromne, ascetyczne życie skierowane na realizację Chrystusa.

Więcej o Teodorecie:
http://www.teologiapolityczna.pl/assets/stories/okladki_ksiazek/zm7.pdf
http://katedra.uksw.edu.pl/biblioteka/teodoret_z_cyru_listy.pdf

Published in: on 30/12/2012 at 13:45  Dodaj komentarz  

68. Mniej niż konieczne

Pustelnia - po prawej kaplica i cela św. Szarbela

Wnetrze Pustelni

Jeśli jest to możliwym opisanie w jednym zdaniu istoty istnienia Szarbela , to może być zmniejszenie istoty życia do najniższego wspólnego mianownika.

Cela św. Szarbela

Cela św. Szarbela

W sprawach dotyczących żywienia, widzimy Szarbela poszczącego ciągle, jedzącego jeden skromny posiłek dziennie. Jeśli przyjrzymy się jego wygodom życia, widzimy celę o sześciu metrach kwadratowych, zawierającą matę do spania, dzban z wodą, malutką lampę naftową, drewnianą miskę umieszczoną na stołku i kamień, który służył jako krzesło. Nie miał przedpokoju ani salonu, jedynym meblem tego mieszkania był ubogi rustykalny drewniany konfesjonał. Jeśli chodzi o spoczynek, on spał ledwie trzy godziny z dwudziestu czterech. Jego klęcznik w ubogiej kaplicy był wyplatany z trzciny. Tu w towarzystwie aniołów spędzał długie nocne czuwania. Należał do Raoumos Irai  którzy, według maronickiej liturgii budzą niebo.

Kaplica św. Szarbela

Kaplica

Przyjemność rozmowy nie istnieje w jego słowniku. Wcześniej podaliśmy, że dwadzieścia cztery godziny jego dnia były podzielone między modlitwę i pracę fizyczną. Kiedy nie pracował, modlił się; zostawiał jedną czynność, aby przejść do drugiej. Te zmiany dawały jego ciału trochę odpoczynku.
Inne opowieść, która ilustruje jego posłuszeństwo i przestrzegania ubóstwa jest następująca. Pewnego dnia poprosił przełożonego o chustkę. „Powinno ich być wiele w pustelni”, padła odpowiedź. „Dlaczego nie weźmiesz jednej?”
„Ja nie mogę wziąć niczego, Ojcze, bez twojej zgody.” Chustka była niemal niezbędna dla każdego pracującego w polu kiedy było potrzeba wytrzeć pot i kurz, który pojawiał się na twarzy. Świadek zdarzenia poinformował, że Szarbel miał trzy czyste chustki na ołtarzu, kiedy odprawiał Mszę świętą, czego z całą pewnością nie można potraktować jako luksus.

Published in: on 30/12/2012 at 11:27  Dodaj komentarz  

67. Zejście z gór

Szarbel oderwał się nie tylko od swoich bliskich, ale również od fizycznego świata otaczającego go. Ksiądz z Ehmej Michael Abi-Ramia wspomina, że po powrocie Szarbela z podróży po Libanie, która odbył na polecenie przełożonego aby udzielić pomocy synowi szejka Salloum ed-Dahdah, został zapytany, „Ojcze, czy Twój wyjazd był udany? Czego interesującego dowiedziałeś się tam? „  Szarbel odpowiedział tak: „Przebyłem tę drogę aby dostać się tam i aby wrócić.”

Na pewno byłoby bardziej uprzejmie dać bardziej szczegółowy opis podróży, ale reguła mówi wyraźnie: „Pustelnik musi przestrzegać ciszy, tylko w skrajnej konieczności może mówić i to tylko przez chwilę ściszonym głosem.”  To oczywiście Szarbel miał na uwadze. Czyż nie jedynym celem życia na pustelni było szukanie samotności i dialogu z Bogiem? Pustelnik jest więźniem, jak to już zostało wspomniane. On nie może opuścić pustelni, dopóki nie zostanie mu to polecone.

Wedrujacy mnichSzarbel wyruszył i szedł cały dzień ze swoim różańcem w ręku i twarzą do połowy przykryta kapturem. Wspinając się na wzgórza i schodząc w doliny, przeszedł przez kilka wsi, gdzie ludzie go rozpoznali i byli zdumieni, widząc go tam.
Jedna kobieta podbiegła do niego z dzieckiem w ramionach. „Ojcze”, zawołała „proszę pobłogosław mego syna!”  Wieśniak przyniósł mu dzban wody; „Ojcze, proszę pobłogosław tę wodę. Moje kozy są chore, ale przez tą wodę odzyskają zdrowie”. Wieść, że pustelnik z Annaya był pośród nich, rozprzestrzeniła się błyskawicznie. „Chodź szybko, Ojciec Szarbel jest tutaj.”  Ale to wszystko spowodowało, że on się zaczerwienił. To były takie pokusy, aby zatrzymać się i porozmawiać z tymi ludźmi, a usprawiedliwiłoby małą ewangelizację. Ale nie dla niego. Wizja Szarbela, podobnie jak Mojżesza, była zdecydowana. Swoje ręce raz wyciągnął do Stwórcy i teraz nie mógł się zawahać, nawet na chwilę. Wybrał sobie powołanie, miał być pustelnikiem. Jego zadaniem było modlić się za swój lud, który walczył i cierpiał.

Dla zasady, Szarbel odmawia sobie nawet pocieszenia głoszeniem Ewangelii, wyrażania siebie i ubogacania się, dając siebie innym. Jeśli jest prawdą jest, że każda dusza, która wznosi się w kierunku Absolutu, pociąga świat ku górze, pozornie odległy styl życia tego człowieka dawał więcej korzyści innym niż głos kaznodziei, ludziom zasłuchanym w jego wymowę? Jego misją było zatracić się w Bogu, prawdzie absolutnej, pięknie absolutnym, podobnie jak rzeka, która wpada do morza, mało wiedząc lub pół-zapominając, że na swej drodze, obracała wielkie turbiny i że nawadniała otaczające ją po drodze pola.

Published in: on 02/12/2012 at 14:30  Comments (1)  

66. Odwiedziny brata

Jako zakonnik, Szarbel odmówił sobie przyjemności spotkania z matką, lecz jako pustelnik…? Ojciec Simon z Ehmej pisze:

Jego brat przybył z Biqa-kafra aby go odwiedzić. Zapukał do drzwi pustelni. Ojciec Szarbel z wnętrza pustelni spytał „kto tam”? „Jestem bratem ojca Szarbela” – usłyszał odpowiedź.

„Proszę zaczekaj aż zapytam pustelnika czy mogę otworzyć drzwi” odpowiedział głos ze środka. Szarbel poszedł do ojca Makariosa i oświadczył „mój brat jest u drzwi; czy pozwolisz mu wejść?”

„Oczywiście!” odpowiedział kapłan zaskoczony, ze pustelnik mógł zadać takie pytanie.

Spotkanie obydwu było krótkie.„Jak się macie? Czy ty i twoja rodzina wypełniacie religijne obowiązki?” Po czym Szarbel przeprosił i odesłał brata.

Szarbel postanowił sobie, że nikt nie powinien przerywać jego dialogu z Bogiem. Nam wydaje się naturalne, aby zapytać, co się dzieje w rodzinie i miejscowości, którą opuścił dawno temu. Jak wiele rzeczy mógł dowiedzieć się od brata, którego nie widział tak długo! Będąc zadowolony, dowiedziawszy się o ich religijnej wierności, miał jeszcze jeden powód, by dziękować Bogu za Jego dobroć, ale jego ciekawość nie wyszła dalej ponad to. Wrócił natychmiast do swego Boga.

Przy innej okazji, jego siostrzenica Warda, w następstwie sporu rodzinnego próbowała uzyskać prawo do spadku, który należał się Ojcu Szarbelowi. On odpowiedział dziewczynie z wnętrza pustelni, „nie chcę mieć nic do czynienia z waszym światem. Tak jak mój brat, który umarł właśnie teraz, dla was ja nie żyję od dnia, kiedy opuściłem Biqa-Kafra. Nie może dziedziczyć martwy człowiek „.

Byłoby niesprawiedliwym przypuszczanie, że to wycofanie się z własnej rodziny nie sprawiało mu cierpienia, choć niektórzy oskarżali go wręcz o brutalność. Chcieli uczynić go świętym bez serca. Dokładnie rzecz ujmując, należałoby powiedzieć, że tacy ludzie kompletnie nie rozumieją prawdy i nie rozpoznają w nim wielkiej hojności ducha przejawiającej się w znoszeniu rozłąki bez narzekania. „Bóg sam wystarczy”, często mówimy, „ale szkoda że tak rzadko powiedzeniem tym kierujemy się w życiu.”

Published in: on 18/11/2012 at 14:48  Dodaj komentarz  

65. Wdrażanie

Reguła życia pustelniczego jest prosta: ma doprowadzić pustelnika do całkowitego i dobrowolnego pozbawienia siebie tak, aby mógł on szukać wyłącznie Boga. Szczyt ten może zostać zdobyty poprzez wyrzeczenia, przez ubóstwo i posłuszeństwo; nie zaś przez siłę, bogactwo i elokwencję. Człowiek odkrywa Boga tylko wtedy, kiedy oddaje się Jemu. Cała egzystencja Szarbela została wciągnięta w tę ideę. Nigdy nie będzie w stanie pójść wystarczająco daleko w kierunku odrzucenia jakiekolwiek uczucia pielęgnowanego dla ludzi i rzeczy. Te uczucia Szarbel wyrwał ze swego serca. Nie mógł dzielić siebie z kimkolwiek poza Chrystusem. Ojciec de Foucauld mówi nam: „Trzeba iść na pustynię i tam mieszkać, aby otrzymać łaskę Boga. Tam musimy obnażyć naszą duszę, w której musimy oczyścić się ze wszystkiego, co nie należy do Boga, aby On mógł wprowadzić się do nas całkowicie.” Szarbel marzył aby stać się pustelnikiem, choć – prawdę mówiąc – był już jednym z nich. Marzył aby nie posiadać nikogo poza Bogiem i nie posiadał nikogo więcej. A mimo to wciąż nie był zadowolony. Obawiał się, że postępował według własnego widzimisię, pomimo że miał obowiązek uzyskać zgodę przełożonych, aby stać się pustelnikiem. W ramach rekompensaty wyruszył aby zatrzeć swoją osobowość w całkowitym poddaniu się Reguły. Ogołocił swoją duszę z przeszłości, rodziny, braci, jego świata, jego siebie samego.

Ogołocenie się Szarbela jego można uznać jako bezgraniczne. Pustelnik mieszka blisko do swego klasztoru, nawet dzieli trudy w pracy koło pustelni ze współbraćmi i robotnikami, ale niewidzialna bariera ​​ciszy i kontemplacji oddziela te dwa światy. Dwa światy istnieją obok siebie, i są rozdzielone. Niedostępne jednego dla drugiego, ale oba bliskie sobie i lojalne, oba otwarte na nieskończoność, niesione w tym samym kierunku strumienia Boskiej głębi.

W Nazarecie, Matka Marie-Ange de Saint Michael, odcięta od Karola de Foucauld przez klauzurę, prosiła aby wzywać go do rozmównicy w ważnych sprawach dotyczącej klasztoru. Między nimi powstała ta sama więź jak ta, który łączyła świętego Jana od Krzyża i św Teresę z Avila; św. Franciszka z Asyżu i św. Klarę. Ci mistycy, mocarze ducha, też od czasu do czasu spotykali się. Byli oni założycielami wspólnot religijnych i dlatego musieli podróżować. W ten sam sposób, św. Antoni Egipski, Pachomiusz i Maron działali jako przewodnicy duchowi dla swoich mnichów. Rola ojca Szarbela jest na tej ziemi była inna. Dla niego była tylko samotność i zapomnienie. Jego jedyny przyjaciel, to Ten, który wezwał go na pustynię, do tego najważniejszego dialogu serca do serca.

Published in: on 03/11/2012 at 16:49  Dodaj komentarz  

64. Portret

Święty Charbel

Dotychczas, na poprzednich stronach, podawaliśmy wszystko, co udało się zebrać aby zaprezentować ojca Szarbela. Istnieją jednak konkretne szczegóły, które dają bardziej precyzyjne wyobrażenie o jego fizjonomii. Ojciec Szymon z Ehmej opisuje go w ten sposób: „Był wysoki i szczupły z dość wychudzoną, surową twarzą. Jego głowa była zawsze zakryta kapturem, który spadał na oczy. Jego spojrzenie było zawsze skierowane w dół. Był spokojny, zamyślony, milczący, dobry, pogodny i łagodny jak gołąb. Ci, którzy widzieli go ma modlitwie odchodzili poruszeni i podniesieni tym widokiem. Wydaje się, że nie można oczekiwać bliższych szczegółów. W życiu nigdy nie został on sfotografowany. Pierwsze zdjęcie zostało wykonane dopiero pięćdziesiąt lat po śmierci, kiedy jego twarz została odbarwiona przez wodę w grobie i zniszczona przez częste, nienaukowo prowadzone ekshumacje. Nie była to z pewnością twarz ascety żyjącego, ale czy ten obraz chcemy zachować oczyma naszej duszy? Czyż raczej nie obraz jego duszy?

Ojciec Szarbel chciał zatracić się tylko w tajemnicy i Miłości Stwórcy i być ogarnięty przez Nią; był to stały motyw przewodni jego życia i myśli. Kiedy dusza przezwycięży zło, promieniuje cnotami których źródłem jest Stwórca. „Było zawsze przyjemnością dla mnie”, napisał Ojciec Abraham, „obserwować zadziwiającą stałość tego świętego człowieka i podziwiać stopień doskonałości którą osiągnął. Za każdym razem widziałem jakiś stopień doskonałosci, mógłbym powiedzieć, że jest to stopień najwyższy. Ale kiedy on okazywał inny, wydawało się że ten jest jeszcze bardziej wzniosły „.

Published in: on 03/06/2012 at 17:39  Dodaj komentarz  

63. Tekst statutu

Ascetyczne życie zakonne w Libanie pozbawione było praw i centralnej regulacji. Na samym początku nie posiadało Reguły, która stopniowo rozwijała się w konkretne prawo.
Jeden z ojców, założycieli Zakonu, ojciec Abdallah Qaraaly, ustanowił zalecenia dla tych mnichów, którzy chcieli żyć jako pustelnicy. Przepisy ten zostały później wprowadzone do Reguły w rozdziale XIII, w drugiej części pod tytułem „De Eremitis et inclusis”.
Te wytyczne okazały się jednak zbyt ogólnikowe. Pustelnie chaotycznie pojawiały się wokół klasztorów, ze szkodą dla wspólnoty. Tak więc w 1810 r. Przełożony Generalny, Ignacy Blaibel skierował do tych pustelników tekst składający się z 13 artykułów, który był niczym innym niż zwięzłą regułą życia pustelniczego. Jest on integralną częścią obecnej Reguły. Tamte zasady obowiązywały już od sześćdziesięciu pięciu lat, gdy Szarbel przybył do pustelni w 1875 roku. Oto podstawowa Reguła:
1. Każdy zakonnik, który chce rozpocząć życie pustelnicze nie może tego zrobić własnowolnie, ale musi uzyskać zgodę swojego przełożonego generalnego.
2. Musi być świadomy że nie szuka izolacji z zamiarem ucieczki od reguły i konstytucji swego klasztoru, ale podejmuje ten sposób życia aby stać się bardziej cnotliwym. Innymi słowy, musi umartwiać się i poświęcić się ćwiczeniom duchowym gorliwiej niż wykonywał to dotychczas w klasztorze. Podejmuje się wszystkich doczesnych i duchowych zajęć, które nie kolidują z jego milczeniem i jego sumieniem. Odprawia Mszę świętą i oficjum (czytania brewiarzowe – przyp. tłum.).
3. Pustelnik będzie przestrzegać hierarchii ustalonej przez opata, w jego współdziałaniach z innymi zakonnikami; na przykład podczas celebracji Mszy świętej i pracach fizycznych. Co do poszczególnych ćwiczeń duchowych, na przykład posty, nocne czuwania i modlitwy, mają one być pozostawione do uznania pustelnika, należy jednak pamiętać, że zawsze lepiej porozumieć sie w wątpliwej sprawie z ojcem duchownym.
4. Pustelnik będzie czcił i szanował każdego brata – jednakowo lepszego czy gorszego od siebie.
5. Wszelkie spotkanie pustelników w celu zbędnej gadaniny jest zabronione. Jednak w przypadku choroby, brat może zaoferować choremu pustelnikowi słowa pocieszenia, które są zbawienne dla duszy i wzrostu Bożej miłości.
6. Pustelnik (po arabsku słowo habiss znaczy dosłownie więzień) jest tym, który żyje nie „pod własnym imieniem”, to znaczy kimś, kto izoluje się w celi czuwając nad swymi zmysłami i myślami z wielką starannością. Może opuścić pustelnię tylko z konieczności. Nie będzie utrzymywał żadnych przyjaźni, chyba że z innym cnotliwym pustelnikiem poprzez powściągliwą rozmowę, z niewielką ilością słów, ponieważ one zakłócają spokój i uwielbienie Boga.
7. Nie może zajmować celi, skąd jego westchnienia i lamentacje mogły by być słyszane jako modlitwy i śpiewy.
8. Nie powinien spożywać posiłku z kimkolwiek w swojej celi. Będzie pamiętał aby jeść i pić skromnie. Nie może się uskarżać, pamiętając że podstawowym celem samotności jest zwalczanie zmysłowej przyjemności i poddanie się Bożej miłości.
9. Posiłek będzie jadł raz dziennie, o godzinie 2 po południu. Posiłek powinien składać się z jednej potrawy, do której może dodać porcję warzyw, oliwek lub tym podobny dodatek. Jeśli chce przyjąć dodatkową pokutę, powinien skonsultować to z przełożonym.
10. Jedzenie i picia nie mogą być przechowywane w celi z wyjątkiem dzbana z wodą, który usunie konieczności wychodzenia z celi, a tym samym stratę czasu.
11. Jeśli pojawią się jakieś pytania dotyczące zakwaterowania, żywności lub napojów, pustelnik może skonsultować się ze starszym współbratem lub przełożonym i postępować zgodnie z otrzymaną radą.
12. Nigdy nie wolno jeść mięsa, nawet w chorobie, bez zgody przełożonego.
13. Ten, kto czyni żadnych postępów w życiu pustelniczym, kto staje się coraz bardziej leniwym z samolubstwa, musi wrócić do klasztoru, jeśli Superior lub starsi uznają to za konieczne.
Do tego Statutu kanonicznego, z czasem zostało dołączonych sześć następujących artykułów:
1. Kobietom jest surowo zabronione wejście do pustelni. Pustelnik musi również unikać towarzystwa osób świeckich. Dotyczy to przestrzeni ograniczonej murami zewnętrznymi. Kobiecie nigdy nie wolno wchodzić do kaplicy pustelni, ale musi pozostać za kratą drzwi zewnętrznych kaplicy, jeżeli chce słuchać Mszy św.
2. Wszystko używane przez pustelnika musi zawierać znak ubóstwa i być bezpretensjonalne. Nie powinien obcinać włosów, ale musi pozwolić aby rosły na znak pełnego poświęcenia się Bogu.
3. Musi szybko, biorąc jeden posiłek dziennie, które będą przynosili do Niego z klasztoru. Będzie jadł ani mięsa, ani owoców. Alkohol jest zabroniony. W czasie Wielkiego Postu, jego jedynym pożywieniem będą warzywa doprawione olejem.
4. Milczenie jest obowiązkowe. W skrajnych przypadkach konieczności, jest dozwolone mówić krótko i półgłosem.
5. Pustelnik może spać tylko pięć godzin. Godziny nocne, będą spędzane na modlitwie i uwielbieniu. Modlitwy i nieszpory będą odmawiane w kaplicy z księgi, która znajduje się na pulpicie.
6. Eremita ma prawo do opuszczenia pustelni tylko po formalnej zgodzie przełożonego.
Ojciec Blaibel zamknął ten rozdział, w następujący sposób:
„Ci z pustelników, którzy dodadzą inne pokuty i osobiste umartwienia do tej dyrektywy, mogą to zrobić tylko pod nadzorem przełożonych. Mogą oni, na przykład nosić włosiennicę, spać na ziemi zimą i latem, nie ma nic pod głowę za wyjątkiem pieńka drewnianego, stać nieruchomo z rekami rozciągniętymi w formie krzyża, często padać na twarz, lub pościć dwa lub trzy dni pod rząd”.
I oczywiście te wszystkie rygory, miały być dodane po długich godzinach spędzonych na modlitwie i pracy fizycznej.
Po przeczytaniu tego, możemy w pełni docenić, jak Kościół starał się otoczyć to powołanie matczyną, czujną uwagą, aby chronić mnichów od wszelkiego rodzaju fałszywych iluzji, oszustwa, nadużycia i szarlatanerii.


Published in: on 03/06/2012 at 15:18  Dodaj komentarz  

60. Głos z nieba. Cud z lampą.

Teraz jednak niebiosa przemówiły w imieniu Szarbela, były gotowe dać znak. Historia ta pochodzi ze świadectwa Saba Bou Moussa, który spisał je własnoręcznie, kiedy miał 60 lat. Spędził on 9 lat w młodym wieku, w klasztorze Annaya.

Pustelnik, ojciec Elias z Mishmish w wieku 60 lat zmarł 13 lutego 1875r. Pustelnia stała pusta i Ojciec Szarbel ponownie przedłożył pokorną prośbę na opuszczenie klasztoru i zamieszkanie w pustelni. Przełożony ciągle się opierał. Tego dnia przekazał mu plik kartek z prośbą.

„Czy mogę cię prosić o opracowanie tego. Jest to pilna sprawa. Masz pozwolenie na pracę wieczorem, jeśli będzie to konieczne.”

Szarbel skłonił się i odszedł. Przełożony patrzył za nim przyjaznym wzrokiem.

W kuchni, dwaj młodzi chłopcy, z których jednym był Saba Bou Moussa, zmywali naczynia. Ojciec Szarbel przyniósł do nich swoją lampę i zostawił mówiąc: „Jest pusta. Czy moglibyście ją napełnić?” „Chętnie” odpowiedzieli. „Proszę ją zostawić na kredensie i zaraz odniesiemy”.

Szarbel powrócił sam do celi. Kiedy jeden z chłopców spojrzał na lampę, szelmowski uśmiech pojawił się na jego twarzy. Nadarza sie cudowna okazja zrobił psikusa temu księdzu! nalał do lampy wody i szybko odniósł nie spodziewającemu się ojcu. Drugi z chłopców nieśmiało protestował, ale szybko uznał, że trochę żartu nikomu nie zaszkodzi.

Dziękując za przysługę, Ojciec Szarbel odebrał lampę i delikatnie ustawił do pracy. Dwaj żartownisie z niecierpliwością czekali na skutek ale lampa żartowała z nich. Paliła się jasno w zwykły sposób i Ojciec zasiadł do pracy. Obaj intryganci osłupieli! Jeden z nich nie mógł ustać dłużej i pobiegł do celi Przełożonego, który zbudzony przez hałas, spytał: „Co się dzieje, o co chodzi? Co ty tu robisz o tej porze?”

„Ojcze, wstydzę się powiedzieć, co zrobiłem. Aby podrażnić się z Ojcem Szarbelem, nalałem do jego lampy wody zamiast oleju.”

„No dobrze. Weź lampę i napełnij ją prawidłowo. Porozmawiamy jutro o twoim roztargnieniu.”

„Ojcze, ale ja nie to chcę ci powiedzieć. Lampa nie zgasła! Proszę zobaczyć samemu”. Promień światła dochodził spod drzwi celi Szarbela. Przełożony z gestem niedowierzania podszedł pod celę Szarbela, pukając w nie. Szarbel otworzył.

„Ojcze, jestem zdziwiony! Wszystkie światła powinny być zgaszone, a twoja lampa pali się nadal. Pierwszy raz jesteś nieposłuszny!”

„Wybacz mi Ojcze w Imię Chrystusa” padła odpowiedź. Wydawać by się mogło, że najprościej byłoby przypomnieć Przełożonemu, że sam zezwolił na pracę późną porą, jednak Szarbel wolał wybrać drogę pokory.

„Przyjdź do mnie jutro” dodał Przełożony „poprosić o pokutę za swoje wykroczenie. Na ten czas zabieram twoją lampę. Będziesz mógł ją odebrać ode mnie rano.”

Powróciwszy do celi, Ojciec Przełożony usiadła przy stole aby sprawdzić to co opowiedział młody chłopiec. Otworzył lampę i ku swemu zdumieniu nie znalazł w środku ani kropli oliwy. Była tylko woda, która paliła się w lampie! Zdumiony tym odkryciem, spytał siebie, czy jest to znak od Boga potwierdzający świętość tego pokornego człowieka i polecający udzielenie zgody na dawno złożoną prośbę. Bóg często wstawia się w sprawach, kiedy ludzie są niechętni do działania. Czy to nie Duch Święty doradził Papieżowi Janowi XXIII zwołanie Soboru? Czy to nie On zainspirował Wikariusza Lyonu do wyświęcania Jana Marii Vianney’a mimo słabych wyników w nauce, tak że później stał się świętym w konfesjonale?

Teraz woda płonęła jak oliwa. Zaprawdę, to mówił Bóg! Następnego ranka o świcie, Przełożony Generalny został powiadomiony, a odpowiedź twierdząca nadeszła tego samego dnia. „Od tego wieczoru, będziesz służyć Bogu aż do końca swoich dni.” Taka była pisemna zgoda Wielebnego Ojca Generała Zakonu Maronitów Libańskich.

Published in: on 26/01/2012 at 19:52  Dodaj komentarz  

59. Nowa łaska

Przełożony Szarbela nie mógł spełnić jego życzenia przeniesienia do pustelni od razu. Formalna tradycja kazała wykluczyć wszystkich tych zakonników, którzy uważają się za „doskonałych”, z życia pustelniczego. Kandydat był zobowiązany do spełnienia następujących czterech warunków;

1 – Powinien mieć śluby zakonne złożone w Zakonie oficjalnie uznanym przez Kościół.

2 – Powinien spędzić w Zakonie pięć lat regularnego życia klasztornego.

3 – Musi poprosić i uzyskać zezwolenie swego przełożonego.

4 – Musi uzyskać potwierdzenie swego powołania przez Opata lub Przełożonego Generalnego Zakonu. Myśl Kościoła biegła w tych sprawach w tym kierunku. Samotność, służebnica czystej kontemplacji, jest to delikatny instrument, którego nie należy składać w ręce, które nie posiadają wytrwałości, aby sobie z nią poradzić.

Szarbel złożył śluby dwadzieścia dwa lata wcześniej, a zatem mógł słusznie przedłożyć swoją prośbę. Potrzebował tylko zgody Przełożonych, która nie mogła nadejść bez jakiegoś znaku lub wskazania, że ten zakonnik cieszy się mądrością i innymi cechami potrzebnymi do tak trudnego przedsięwzięcia.

Published in: on 19/01/2012 at 20:25  Dodaj komentarz  

58. Początek życia pustelniczego

Jak już wspomniano, Szarbel żył w środowisku, gdzie idea życia pustelniczego kwitła. Każdy klasztor w Libanie szczycił się swoimi pustelniami i pustelnikami. Zapał, który Szarbel posiadał do tego sposobu życia zakorzenił się podczas wizyty u swoich wujków w Quzhaya. Teraz był przekonany, że to powołanie skierowane było dla niego.

Najbliższe sześć lat spędzi na słuchaniu i uczeniu się od o. Elizeusza Hardini, brata „Świętego z Kfifan”, który nadal mieszkał w pustelni w Annaya pomimo swoich ponad osiemdziesięciu lat. Ten pobożny człowiek wywarł wielki wpływ na Szarbela, który, słuchając go, słyszał wielokrotnie słowa „O Naśladowaniu Chrystusa” kierowane do niego: „Jeśli chce się znaleźć całość, należy zostawić wszystko” i „Bóg mówi do duszy w ciszy. ” Wielkie rzeczy dokonują się w spokoju, jasności wewnętrznej wizji i dyskretnym ruchu ukrytych zwycięstw, kiedy miłość przychodzi, aby poruszyć serce. Naprawdę potężną siłą jest cisza.

Czyż Odkupienie nie było przygotowane podczas owocnej ciszy, która trwała trzydzieści lat? Widzimy wielką ciszę otaczającą Chrystusa, Jana Chrzciciela, Józefa i Maryję, którzy mogliby nam powiedzieć tak wiele pięknych rzeczy.

Published in: on 16/01/2012 at 19:30  Dodaj komentarz  

57. Ku górze

Szarbel spędził dwadzieścia trzy lata w pustelni leżącej powyżej Annaya. Jego życie w tym czasie stanie się jaśniejącym świadectwem cnoty wspaniałego „samotnika”, człowieka odurzonego Bogiem.

Powołanie pustelnika jest wyjątkowe. Nasz zakonnik z Annaya odczuwał to całą swą istotą. Przedłożył Przełożonemu swe pragnienie i poprosił o zgodę, aby podjąć to najbardziej rzadkie ze wszystkich zobowiązanie.

To, że ten surowy styl życia znajduje tak wielu adeptów nie dziwi człowieka Orientu, tak jak człowieka Zachodu. W Zakonie Maronickim, pustelnik nie jest traktowany ani jako człowiek świecki ani jako wyrzutek, a na pewno nie jako dezerter. Wręcz przeciwnie, zgodnie z Regułą, pustelnik staje się własnością Boga. On nie tylko umiera w swoich relacjach ze światem zewnętrznym, również rezygnuje pociechy towarzystwa swoich współbraci. Pustelnik wywyższa cnoty religijne do najwznioślejszego stopnia heroizmu. Ojciec Szarbel został teraz zaproszony aby stanąć na progu tajemnicy samotności. Wkrótce będzie wypełniać, jak wielu innych uczyniło przed nim, swoje przeznaczenie, aby wejść do królestwa Tego, który „żyje w krainie niedostępnej światłu”. On został powołany, aby żył w znacznie większej bliskości z Bogiem. Pustelnik jest jednym z tych nielicznych wybrańców, którym Ojciec pozwala dostrzec Swoje oblicze. Samotna egzystencja Szarbela była, jak się przekonamy, proklamacją jego świętości.

„Człowiek”, powiedział Tomasz z Akwinu, „jest w stanie żyć samotnie tylko z dwóch powodów: albo dlatego, że jego dziki charakter czyni go nie nadającym się do życia wspólnie z innymi, redukując go do poziomu dzikich bestii, albo dlatego, że oddaje się Bożej Prawdzie, która jest nadludzka”.

Daleki od mizantropii, Ojciec Szarbel zdał sobie sprawę, że tych szesnaście lat, które spędził we wspólnocie klasztornej, było tylko przejściowym etapem w jego życiu, i że musi teraz zrobić kolejny krok naprzód, wyrzekając się radości z towarzystwa i wejść w głębszą samotność, gdzie dusza może wznieść się bez przeszkód, bliżej Boga.

Published in: on 15/01/2012 at 19:24  Dodaj komentarz  

56. Księża robotnicy

Od samych początków swego istnienia Zakon Maronitów Libańskich za swoją misję społeczną uznawał odzyskanie i przywrócenie ojczyzny, która przez wiele wieków była ofiarą jednego z najbardziej zacofanych systemów feudalnych: tureckiego Imperium Ottomańskiego. Zakon musiał zmierzyć się z nadludzkim zadaniem prowadzenia powierzonych ich opiece społeczności w trzech istotnych dziedzinach: duchowej, kulturalnej i społecznej. Głównym przedsięwzięciem była budowa dużej liczby klasztorów i tworzenie w okolicy chrześcijańskich wspólnot, które zakonnicy prowadzili i chronili. Ich wytrwałość i odwaga, doprowadziła do utworzenia ośrodków wiary chrześcijańskiej, które promieniowały światłem w każdy zakątek kraju. Okręgi Jbeil i Batroun w szczególności ukazały swoje chrześcijańskie oblicze.

W wielu rejonach mnisi stali się rolnikami aby uzyskać prawo do części ziemi, na której pracowali. Wymyślili różne techniki przydatne w eksploatacji skalistych, górzystych stoków, z których ziemia uprawna była wypłukiwana przez deszcze. Ponadto uczyli słabo wykształconych wieśniaków uciskanych przez chciwych właścicieli gruntów.

Wpływ cywilizacyjny zakonu był odczuwalny w dziedzinie nauki jak również sztuki. Byli doskonałymi uczniami i promotorami wielu różnych zawodów. Kapłan często bywał kamieniarzem, kowalem, stolarzem, tkaczem, krawcem, szewcem, winiarzem, piekarzem itd. Ojciec Szarbel brał udział w większości z tych zajęć.

Przez całe czterdzieści siedem lat swej profesji zakonnej w Mayfouq, Kfifan i Annaya, Szarbel wykonywał nieprzerwanie prace fizyczne, które szły w parze z jego zajęciami ewangelizacyjnymi i kontemplacją. Podczas zmieniających się pór roku, można było go widzieć, kiedy podobnie jak chłopi ciął drzewa w lesie, przewoził ciężkie wiązki drewna lub ściętych pędów winorośli, a nawet ogromne kosze winogron do prasy, bez zatrzymywania sie nawet by ugasić pragnienie. Zawsze wybierał najbardziej służebne, pokorne zadania, nigdy nic nie podejmował ich jednak bez akceptacji współpracownika lub kolegi kierującego pracą. Pracując w ten sposób, wydawało mu się, że upodabnia sie do Stwórcy, kiedy kształtował świat. Szarbel doświadczał wyraźnej przyjemności, kiedy był posłuszny tej sile przewodniej. To dawało mu okazję do pracy i satysfakcję z jej wykonywania. I tak, po upływie kilku stuleci, ci wschodni mnisi stali się protoplastami „pracowników-kapłanów”, który przekazują ducha Chrystusa światu.

Published in: on 08/01/2012 at 15:04  Comments (1)  

55. Apostoł chorych

Pewnego dnia, kiedy Ojciec Szarbel był w drodze do Mishmish, starsza kobieta, całkowicie bez tchu, podbiegła do niego. „Ojcze”, krzyknęła: „mój syn umiera. Proszę przyjść, zanim będzie za późno”.

W nędznym posłaniu leżał mężczyzna, walcząc o życie. Wołał: „Ach, ja cierpię, pomóż mi, matko… Nigdy jej tu nie ma.”
„Idę, synu,” zapewniła kobieta. „Przyprowadziłam księdza”.

„Ksiądz”, odparł mężczyzna z nerwowym śmiechem: „Nie chcę go. Powiedz mu, żeby zostawił mnie w spokoju”.

„Gdzie cię boli?” zapytał Ojciec Szarbel, który wszedł do pokoju. „Jeśli mogę pomóc, chętnie to zrobię.”

„Moje piersi są w ogniu. Muszę ciągle pić. Nie mogę spać.”

Szarbel zożył ręce do modlitwy, pobłogosławił chorego i rzekł do niego: „Miej odwagę moje dziecko. Twoje cierpienie oczyszci cię. Jeśli Bóg wzywa cię do Siebie, dlaczego ty się tak boisz? On jest cudownie łaskawy, bardziej niż twoja wspaniała matka, która cierpi strasznie z twego powodu. Czy naprawdę wierzysz, że jeśliby matka miała moc Boga, i dokonała osądu ciebie, to cierpiałbyś mniej? Czy nie jesteś ukochanym dzieckiem Niepokalanej Matki?”

Matka chorego przyniósła kapłanowi dzban z wodą, którą pobłogosławił. Dał pić choremu, który przystąpił do ostatniej spowiedzi i otrzymał rozgrzeszenie z wielkim spokojem. Przygotowawszy w ten sposób umierającego, Szarbel odszedł do klasztoru. Gęsta mgła powstała wieczorem i pokryła ziemię, ale był tak pochłonięty modlitwą, że nie zauważył, dopóki nie uświadomił sobie, że zgubił się. Dopiero w nocy odnalazł swoją drogę i podążył w dobrym kierunku do klasztoru. Gdy przybył, zamiast szukać odpoczynku i pożywienia, udał się bezpośrednio do kościoła, gdzie zajął miejsce w chórze i włączył się modlitwy poranne wraz z jego braćmi.

Nie ma wątpliwości, że to stosunek do obowiązku, ta żelazna dyscyplina i niechęć do ulegania w jakiejkolwiek formie zwolnieniu, legły u podstaw jego apostolskich sukcesów.

Syn Rashida Beika

W 1873 roku przybył do klasztoru jeździec, bogato odziany i bardzo wzburzony. Po krótkiej rozmowie z przełożonym, udał się w poszukiwaniu ojca Szarbela.

„Prefekt (moudir) z Ehmej, Rashid Beik El Khoury, prosi Ciebie. Tutaj mam pozwolenie twojego przełożonego do pójścia ze mną”.

„Pójdę za Tobą”, odpowiedział Szarbel bez wahania. Godzinę później, po długim, męczącym marszu, kapłan zatrzymał się przed pięknym domem. Co za kontrast między bogatą fasadą z pokorną obecnością zakonnika! Można sobie wyobrazić niechętne spojrzenia rzucane mu przez służbę.

Nagib Beik, syn prefekta, miał tyfus. Jego stan był krytyczny, a lekarze stracili wszelką nadzieję na uratowanie życia. To matka chłopca posłała po Szarbela. Była przekonana, że jeśli przybedzie, jej dziecko odzyska zdrowie.

Posłaniec ogłosił przybycie księdza. Świadek tego wydarzenia, Assaf Hanna Khater mówi nam, jak ksiądz wszedł do pokoju chorego, wyciągnął wodę święconą, pokropił nią dziecko, a potem usiadł modląc się. Dziecko obudziło się po chwili i zawołało: „Ojcze Szarbelu!”

„Chwała Bogu,” rzekł kapłan, zwracając się do rodziców cłopca. „Wasz syn jest wyleczony”. Wyszedł z domu i wrócił do klasztoru.

Tymczasem u pacjenta gorączka zniknęła, a wkrótce potem nastąpiło pełne wyleczenie. Nagib el-Khoury później został cenionym lekarzem. To on wykonywał eksperymenty na ciele zmarłego świętego.

Published in: on 08/12/2011 at 20:49  Dodaj komentarz  

54. Lekarz dusz

Pod kierunkiem przełożonych, Szarbel pracował niestrudzenie nad pielęgnacją duszy i odnawianiem wiary. Wiedział on dobrze, że zwyczajowo domem zakonnika jest jego klasztor, ale wymagania Reguły i tradycje Zakonu łączył z ewangelizacją. Tak więc od samego początku, mnisi z Annaya udawali się do okolicznych wsi, aby pozostać w kontakcie z ich mieszkańcami (obecnie w samym tylko Libanie ok. 220 zakonników żyjących w klasztorach pracuje na rzecz parafii). Szarbel, choć szukał samotności, nie był niezadowolony odwiedzając wiernych. Ojciec Szymon z Ehmej mówi nam, że przełożony klasztoru Annaya wysyłał Szarbela od czasu do czasu do pobliskich wiosek, aby poprowadzić pogrzeb lub odwiedzać chorych. Kiedy skromny ksiądz przybywał, wiejski lud cisnął się do niego aby dotknąć Jego szaty i pocałować w rękę. Zwracali się z prośbą o pobłogosławienie wody przynoszonej w butelkach i dzbanach. Ta woda święcona sprawiała cuda. Inny ksiądz z Ehmej, Ojciec Michel Abi-Ramia, który była obecny przy łożu śmierci Szarbela, opowiada:

„Ojciec Szarbel dawał wielką radość tym, którzy spowiadali się u niego. Spowiadałem się często i chętnie u niego. Ciągle szukam spowiednika, tak mądrego i zachęcającego, jak on. Patrzył w głąb serca penitenta, nie zapomniał niczego, i mógł rozmawiać z każdym o jego przeszłości. Jego pomoc była nieoceniona dla ludzi, tak że mimo ciężkiej pokuty, którą nakładał, wierni zawsze chętnie przychodzili do niego.”

Cieszył się zaufaniem przełożonych i kolegów zakonników. Ojciec Szymon z Ehmej mówi nam, że pewnego razu, gdy jeden z zakonników ciężko zachorował, poprosił aby Szarbel przyszedł do jego łóżka. Święty pocieszył umierającego człowieka i udzielił Ostatniego Namaszczenia z oddaniem i życzliwością, pozostając przez całą noc przy łóżku chorego,opuszczając go tylko, aby przejść do modlitwy przed Najświętszym Sakramentem.

Published in: on 07/12/2011 at 20:45  Dodaj komentarz  

53. Serce poświęcone Maryi

Tradycja Reguły Zakonu Maronitów w Libanie przechowuje kult Matki Bożej na honorowym miejscu. Miłość do Matki Bożej była głęboko zakorzeniona w sercu Szarbela od jego dzieciństwa. Rozkwitła, gdy zetknął się ze Świętym z Kfifan i teraz stale rosła. Ten młody mnich, który zrezygnował z przyjemności powitania matki, skoro poświęcił się Bogu, który nigdy nie patrzył na twarz innej kobiety, czuł się bardzo dobrze, kiedy wpatrywał się w słodycz oblicza Dziewicy. Aby okazać swoją miłość i cześć dla Niej, nałożył sobie obowiązek odmawiania codziennie różańca. Liturgia maronicka ma wiele do powiedzenia na Jej temat. Podczas Mszy jak i w czytaniach brewiarza, wspomnienie Najświętszej Dziewicy zajmuje czołową pozycję. Jej imię jest wspominane wielokrotnie w trakcie brewiarza i pięćdziesiąt razy w czasie Mszy św.
Sharbel odmawiał wszystkie te modlitwy z wielką szczerością. Miał pełne zaufanie do tej, „Która z pewnością ocali tego, który skłania głowę na jej cześć.”
Podczas Mszy, po konsekracji, powtarzał: „O, Matko Jezusa, wstawiaj się za mną, bądź Pośredniczko do Twego Świętego Syna. Niech On wybaczy moje grzechy i przyjmie tę ofiarę, składaną tymi niedoskonałymi rękoma, na tym ołtarzu. Ufam w swoich modlitwach, Tobie Matko”.
W każdą niedzielę wieczorem, o zachodzie słońca, śpiewał tę pieśń: „Błogosławiona jesteś, Maryjo, i błogosławiona Twoja chwalebna dusza, za Twoją świętość która daleko przewyższa innych szczęśliwców. Błogosławiona jesteś za to, żeś pielęgnowała, pieściła i kochała Wszechmogącego, jako niemowlę. Tego, który podtrzymuje ziemię jakąś wielką tajemnicą. Błogosławiona jesteś, za to, że Twoje czyste usta dotykały Tego, którego chwała olśniewa serafinów”.
Te dwa kierunki, poszukiwanie ciszy i poświęcenie się Maryi były znakiem rozpoznawczym Ojca Szarbela. Matka Boża stanowiła dla niego bramę do nieba. Pobożnym wieśniakom z Biqa-Kafra mógłby powiedzieć:, „Jeśli chcesz mieć absolutną pewność zbawienia, módl się do Matki Boskiej. Ona jest gwarancją waszego odkupienia”. Sharbel wprowdzał w życie kult Maryjny odciśnięty w maronickiej duszy.
Matka Boska jest Królową, Patronką i Obrończynią ludu maronickiego, który nazwał Ją w swoich litaniach „Różą Mistyczną” i „Cedrem Libanu”. Nie znajdziemy domu libańskiego bez jakiegoś Jej obrazu lub ikony. Dla rodziny zaszczytem jest jej obecność. Wiele kościołów i klasztorów jest Jej poświęconych.

Published in: on 04/12/2011 at 22:08  Dodaj komentarz  

52. Cisza

Reguła zakonna uznaje znaczenie ciszy jako coś fundamentalnego. „Zakonnik musi przestrzegać milczenia troskliwie. Absolutna cisza bedzię zachowana od Komplety do Tercji w kościele i przy stole”. Reguła zachęca zatem mnichów do przestrzegania tego, co Święty Benedykt nazwał „wymową ciszy”; faktem jest, że bez ciszy nie może być dziękczynienia.

 Wewnątrz tego królestwa ciszy, Ojciec Szarbel odkrył niezawodny sposób uchwycenia istoty kontemplacji i zjednoczenia z Bogiem, którego szukał tak cierpliwie. Uświadomił sobie, że samotność utraci wartość, jeśli nie będzie towarzyszyła jej cisza. Hałas i pobudzenie przeszkadzają zdolności do koncentracji. Przerwanie spokoju bez jakiegoś powodu pochodzącego od Boga, oznaczałoby zerwanie tego tego delikatnego związku, którego szukał tak gorąco. Nie widział sensu w próżnej rozmowie. To groziło rozproszeniem niebieskich perfum, pozostających po codziennej komunii. Powściągliwość serca udziela się wargom. Bóg tylko był w centrum jego ducha. Był przekonany, jak zostało stwierdzone w Naśladowaniu Chrystusa, że „w ciszy i spokoju rozkwita dusza oddana Bogu i uczy się tajemnic Pisma.” (O Naśladowaniu 1,20).

W Nazarecie, milcząca Dziewica rozważała tajemnice swojego Syna, i razem z Nim odkupiła świat. Reguła nakazuje, by każdy klasztor stawał się kolejnym Nazaretem, gdzie dusze dziewicze mogą rozważać tajemnicę zbawienia i w jedności z Chrystusem i Jego świętą Matką odkupywać świat. Szarbel odpowiedział na to wezwanie podobnie jak Maryja na Kalwarii.

Published in: on 01/12/2011 at 21:37  Dodaj komentarz  

51. Człowiek modlitwy

Ojciec Abraham pisze w jednym ze swoich sprawozdań:
„Szarbel osiągnął najwyższy poziom, pobożności i czystości. Jego spotkanie z Bogiem, aniołami i świętymi było nieprzerwane. Większą część nocy spędzał na modlitwie, zwłaszcza błagalnej. Zawsze odprawiał Mszę świętą z największą uwagą. Po jej zakończeniu, od razu udawał się do kaplicy, gdzie przebywał cztery lub pięć godzin, praktycznie cały czas na kolanach, ze wzrokiem utkwionym w tabernakulum lub z głową pochyloną w głębokiej medytacji. Reguła zakonna wymaga od zakonników wstania ze snu o północy na modlitwę. Kiedy ten obowiązek jest spełniony, wolno im wrócić do łóżka. Ojciec Szarbel zwykle pozostawał w kaplicy na modlitwie aż do świtu. Był ostatnim opuszczającym kaplicę. Poprzez udział we Mszy św każdego z braci, przygotował się do własnej. Widząc go przy ołtarzu, można było zrozumieć, jak modli się święty. Nawet jego praca fizyczna była formą dziękczynienia.”

Brat Jawwad daje nam tego świadectwo:
„Często trwał w zachwycie, będąc pochłonięty sprawami Boga. Patrząc na niego, niejeden rozumiał, że własne serce i dusza zostały daleko za nim. Szarbel mógł zapomnieć o sobie tak, jak mógł zapomnieć o innych.

Pewnego dnia pracował ze mną w winnicy i zapytał: „Ile par wołów orze dzisiaj?” Odpowiedziałem mu: „Trzy, Ojcze”. I nie mogąc się powstrzymać, dodałem: „Po dniu spędzonym razem z nimi mógłbyś to dostrzec! On spuścił głowę i milczał.”
Dla Szarbela, modlitwa była potwierdzeniem miłości Bożej. Dzień po dniu wydobywał jej bogactwa i wznosił się coraz bardziej w kierunku ich źródła. Aby prosić o miłosierdzie i przebaczenie trzeba było umieścić ukrzyżowanego Chrystusa między nami i Wszechmogącym. I właśnie ta myśl doprowadziła Szarbela do powtarzania codziennie w swoich modlitwach, „O, Ojcze Prawdy, Twój Syn jest tutaj. Ofiara gotowa do przebłagania Ciebie. „

Published in: on 27/11/2011 at 18:27  Dodaj komentarz  

50. Szacunek

Szacunek okazywany przez świętego innym był pełen miłości i uprzejmości. Nachle Houssaini  w swojej opowieści daje nam tego przykład. „Pewnego dnia byłem w Annaya w tym miejscu, w którym mnisi i słudzy palili ogień w glinianym piecu. Ojciec Szarbel też tam był. Żeby podrażnić się z nim, Ojciec Roukos powiedział: „Wszyscy zgodzili się rzucić cię do ognia; nie mamy już nic innego do spalenia.”  Ojciec Szarbel upadł na kolana z tymi słowami: „Niech Bóg da mi siłę, bym był wam posłuszny.” Całkowicie zmieszany, Ojciec Roukos prosił go wybaczenie, na co Szarbel dodał po prostu „Bóg przebacza każdemu”.

Dowcipy ze świętych, bardzo często zwracają się przeciwko ich inicjatorom! Wystarczy tylko przeczytać niektóre z pięknych wypowiedzi Joanny d’ Arc, analfabetki podczas jej przesłuchania w Rouen. Święci ludzie wykazują tolerancję i życzliwość wobec tych, którzy ich obrażają. Nie jest ich sposobem odpowiadanie żartem na żart. Pewnego razu w Annaya jakiś Muzułmanin zgubił swój woreczek z tytoniem i szukał go wszędzie. Jeden z zakonników, tak dla żartu, odezwał się: „Pewnie wziął go Szarbel.” Mężczyzna zwrócił się do Szarbela i niezadowolonym głosem powiedział: „To ty, wziąłeś mój woreczek, widzieli cię!” Po krótkim wahaniu, zakonnik odpowiedział: „Czy widzisz, tą skałę tam, na dole w ogrodzie? No cóż, stoi tam od wieków i nikt jej nie zabrał.” Miał na myśli to, że tylko palacz potrzebuje tytoniu i tylko on mógłby zabrać. Mężczyzna zrozumiał i uznał, że popełnił błąd i poszedł.

Published in: on 27/11/2011 at 01:02  2 Komentarze  

49. Ubóstwo

Dobrowolnie przyjmując tak skrajne ubóstwo, Szarbel w rzeczywistości naśladował największych świętych. Żył jak najbiedniejszy z biednych. Jeśli dano mu wybór odzieży, wybierał najbardziej liche jakie mógł znaleźć. W środku zimy, na wysokości 1300 metrów, miał na sobie te same ubrania, jakie się nosi w miesiącach letnich! Jego dieta była zredukowana do najskromniejszej. Pożywienie składało się z przypalonych lub zeschłych skórek chleba i najmniej smacznych owoców. Jeśli chodzi o mięso, to nigdy go nie zjadł.
Dopiero z wielkim trudem można było skłonić go dotknięcia pieniędzy. Ta relacja pochodzi od Ojca Józefa Abrahama, który znał Szarbela bardzo dobrze.
„Członek naszego zgromadzenia chciał podarować Szarbelowi niewielką kwotę w podziękowaniu za odprawienie Mszy świętej. Zostałem delegowany do przekazania pieniędzy Szarbelowi. Próbowałem to zrobić, ale nie chciał ich przyjąć. Tłumaczyłem że to nie dla niego, więc wyciągnął rękę, wziął pieniądze, ale nie chciał na nie patrzeć. Podszedł do innego współbrata i wcisnął je w jego dłoń.”
Ten drobny gest mówi wiele o naturze Ojca Szarbela i jego wyrzeczeniu się tego wszystkiego, co pochłania człowieka na ziemi. Chciał mieć jak najmniej wspólnego z tymi sprawami, aby jego dusza mogła dotrzeć do Tego, który powiedział do Marty: „Potrzeba tylko jednego.”
Istnieje ścisłe podobieństwo między Świętym Janem od Krzyża i pustelnikiem z Annaya. W jednym jak i w drugim, fizyczne objawy Stworzenia nie wkraczały w ich wizję, tak jak u innych świętych. Na przykład w świecie św. Franciszka obecność Boga jest widoczna we wszystkich żywych istotach; jednak przedmiot kontemplacji Świętego Jana i Szarbela nie miał żadnych pośredników – wiodła ona prosto jak strzała do Stwórcy.

Published in: on 20/11/2011 at 20:09  Dodaj komentarz  

49. Czystość

Nie wiemy kiedy Szarbel doświadczał pokus podważających wzrost jego cnót. Ale długotrwałe posty,  jego żelazna samodyscyplina, umartwienia i modlitwy w zjednoczeniu z Bogiem, wspomagały go w zmaganiach ze złem. Jak uważnie czuwał nad zmysłami! Wszyscy, którzy jego znali, potwierdzą fakt, że nigdy nie widziano go podnoszącego oczy na czyjąś twarz. Jego kaptur nieustannie był nasunięty na głowę, pozwalając jedynie na bardzo ograniczony widok otoczenia. Z trudem odróżniał drogę przed sobą. Kiedy był zobowiązany do odwiedzenia chorych, kobiety w odwiedzanym domu trzymały sie na uboczu, bo miały świadomość, że reguła zakonna nie pozwala mnichowi na przebywanie w ich obecności.

Wydaje się, że demon, który kusił Chrystusa na pustyni nie oszczędzał Jego sługi. Westchnienie wypełnione cierpieniem czasem zdradzało straszliwą walkę, która toczyła się w jego duszy. Ojciec Szymon z Ehmej pisze: „Pewnego dnia brat Paweł z Mishmish pracował na polu klasztornym, gdy usłyszał pracującego w pobliżu Ojca Szarbela, wołajacego o pomoc. Zakonnik zostawił taczkę i pobiegł mu z pomocą. Znalazł Szarbela spokojnego i cichego. „Co jest, ojcze, o co chodzi?” „Nic”, padła odpowiedź. Brat Paweł powrócił do swojej pracy i usłyszeli wołanie jeszcze raz. Powrócił po raz drugi i zapytał, dość zakłopotany: „Ale co się dzieje, Ojcze, dlaczego wołasz o pomoc? Czy mogę ci jakoś pomóc? „Spokojnym, ledwie dosłyszalnym głosem, Szarbel odpowiedział:” Proszę, wybacz mi bracie. Byłem boleśnie kuszony. Módl się za mnie.”

Niektóre pokusy dręczące go były przyczyną jego rozpaczy. Nigdy ich nie poznamy, ale możemy docenić fakt, że po burzy, która przechodziła nad ciemnoscią jego duszy, na znak Mistrza następował błogosławiony spokój , tak jak Jego wolą uspokojone zostało Morze Galilejskie.

Published in: on 20/11/2011 at 12:10  Dodaj komentarz  

48. Posłuszeństwo

Zajęłoby wiele stron przytoczenie każdej anegdoty związanej z jego legendarnym oddaniu posłuszeństwu. Temu podporządkowany był każdy aspekt zachowania Szarbela. Jego przełożony o. Nehmatalla Nehme, podaje nam jeden z wielu przykładów.
„Ojciec Szarbel pracował przez cały dzień w winnicy z braćmi. Poszedłem odwiedzić ich wieczorem i znalazłem Ojca Szarbela pracującego samotnie w kącie, gdzie jego współpracownicy nie byli w stanie go zobaczyć. Zapytałem:..:” Ojcze, czy jadłeś dziś obiad?”
„Nie, ojcze”, odpowiedział: „Nie zostałem jeszcze wezwany”. Widocznie był poza zasięgiem wzroku innych, a oni zapomnieli o nim. Był bez jedzenia przez ostatnie trzydzieści godzin, jako że jadał tylko jeden posiłek dziennie. ”
Ojciec Ignacy Dagher, który dobrze znał Ojca Szarbela opowiedział nam to zdarzenie tuż przed śmiercią.
„Kilka lat temu, odprawiałem kapłańskie rekolekcje w Annaya w czasie kiedy ojciec Szarbel tam był. Ten zakonnik napełniał mnie podziwem, a najbardziej niezwykłe w nim było posłuszeństwo. Pamiętam dobrze pewnego dnia w czasie posiłku, jego towarzysz, Ojcze Makarios, przywołał go do siebie. Szarbel kopał w tym czasie w winnicy, ale gdy usłyszał wymawiane swoje nazwisko, opuścił kilof w połowie zamachu; bez wbicia go w ziemię i pobiegł aby zobaczyć co od niego chce współbrat. To wydało mi się najbardziej niezwykłym znakiem posłuszeństwa. ”
Posłuszeństwo Ojca Szarbela było takie jak posłuszeństwo małego dziecka do rodziców. Widząc Chrystusa w przełożonych ofiarowywał się im z radością i całkowitą rezygnacją z siebie. Na tym sie jednak nie zatrzymywał. Taką samą uległość okazywał każdemu współbratu, każdemu nowicjuszowi, nawet każdemu klasztornemu robotnikowi.  W jego oczach każdy był drugim Chrystusem i tego przestrzegał. Niepozorne, niewdzięczne zadania podobały mu się i nikt nigdy nie widział go nieszczęśliwym. Nigdy nie skarżył się nikomu na czyjeś postępowanie wobec niego. To ożywiało i uświęcało każde jego przedsięwzięcie.

Published in: on 18/11/2011 at 11:01  Dodaj komentarz  

47. Środek ciężkości

W chwili obecnej, jedynym celem Szarbela było poszukiwanie Boga, aby mógł się z Nim zjednoczyć. Osiągał to w sposób najprostszy: poprzez życie ściśle według reguły zakonnej i swego powołania. Mądrość przekazana mu przez dwóch wujów i „Świętego z Kfifan” zaczęła nabierać nowego znaczenia.

„Mnich odchodzi od świata w jednym celu: aby żyć w obecności Boga. Sensem jego istnienia jest miłość, jaka przejawiała się w życiu Chrystusa. Mnich musi być świadkiem Chrystusa na ziemi przez jakość jego ofiary i jego absolutną wierność regule. ”

Życia Szarbela było realizacją tego programu. W rzeczywistości jego życia wydaje bardzo proste poprzez jego pokorę i powściągliwość. Ale ten spokój, wypełniony jest takim bogactwem intensywnych uczuć i głębią, że pomagał we wzrastaniu, oświetlając wszystko, co weszło z nim w kontakt. Mimo że na pozór bardzo zwyczajne, życie Ojca Szarbela było przewodnim światłem dla jego współczesnych. W Nim, rozpoznawali świętego.

Naoczni świadkowie świętości pustelnika wciąż żyją w czasie pisania tych słów. Ci, którzy pielgrzymują do Annaya mogą ich zobaczyć i posłuchać. Teraz te osoby mogą nas oprowadzić po tym dziwnym ogrodzie, pełnym cudem Szarbela.

Published in: on 16/11/2011 at 20:09  Dodaj komentarz  

46. Błogosławieństwo prymicyjne

W Annaya czekała Szarbela niespodzianka. Czekał na niego tłum ludzi z Bika-Kafra, jednak w tym tłumie nie było jego matki. Brigitta była już zbyt słaba, aby wybrać się w podróż do Bkerke, ale bardzo chciała uścisnąć syna, życzyć mu dobrze i otrzymać jego błogosławieństwo przed śmiercią. Meriam, teraz już zamężna, przybyła również z grupą wraz z wujkiem Taniosem i dwoma braćmi Szarbela. Wszyscy z szacunkiemu całowali dłoń nowo wyświęconego księdza, po czym przyjaciel młodości odezwał się. „Ojcze, jesteśmy tutaj, aby osobiście zaprosić cię do Bika-Kafra abyś tam odprawił Mszę świętą. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli przyjmiesz nasze zaproszenie. Z pewnością nie można odmówić ostatniej prośbie drogiej matki”.

Wszyscy czekali spokojnie na jego odpowiedź, pewni że się zgodzi. Niestety, kapłan potrząsnął głową w milczącej odmowie. Nieważne, jak wiele bólu spowodowałoby to, on pamietał dobrze znane stare powiedzenie: „Mnich, który opuszcza klasztor jest jak ryba bez wody” i „Ilekroć wychodziłem do ludzi, wracałem mniejszym człowiekiem”. (O Naśladowaniu Chrystusa. 1,20)

Jeśli dziwimy się, a nawet gorszymy decyzją Szarbela, zdajmy sobie sprawę, że mierzymy często działania innego człowieka naszymi wąskimi, egoistycznymi standardami.

Święty żyje w świecie własnym; jego punkt widzenia nie jest taki jak innych ludzi. Jego motywacja pochodzi z innego źródła. Chwilami wydaje się całkiem blisko nas, a następnie, bez widocznego powodu, wydaje się, że nie jest z nami w ogóle. Jego istnienie jest ciągle na poziomie, który możemy osiągnąć jedynie ogromnym wysiłkiem i koncentracją. Ojciec Szarbel osiągnął styl życia, który wydaje się nienaturalny dla nas, on należał do świata nadprzyrodzonego. To czego nie rozumiemy w Szarbelu, w istocie w wielu świętych, jest ich oderwanie się od świata, w którym żyjemy. Trudno jest nam zrozumieć całkowite oddanie świętego, gdy powie „tak” Bogu. Jest to całkowite zobowiązanie, które przerasta nasze kalkulacje.

Jeszcze przed nowicjatem, Szarbel duchowo porzucił rodzinę. W czasie nowicjatu, jego determinacja wzrosła, i dlatego łagodnie, ale stanowczo odsunął zaproszenie powrotu do domu. Teraz odmówił radości i zadowolenia z powrotu do kościółka, gdzie był wzórowym chórzystą przed wieloma laty.

W ten sposób duchowość Charbela jawi się przed nami w tej chwili, jako uporczywe przywiązanie do samotności i reguły zakonnej z coraz większą chęcią odłączenia się od świata i bliskich.

Published in: on 13/11/2011 at 22:00  Dodaj komentarz  

45. Święcenia

Rok później, 23 z lipca, 1859r. w Bkerke, biskup Joseph al-Marid, wypełniając decyzję patriarchy Paula Massada udzielił świeceń kapłaństwa ojcu Sharbelowi wraz z kilkoma jego kolegami. Sharbel miał wtedy trzydzieści jeden lat. Lata studiów i rekolekcji pozwoliły młodemu człowiekowi docenić sakra­ment, który miał otrzymać. Od teraz, Msza św. stanowić będzie centrum jego życia jako pustelnika w Annaya.

Nie wiemy, gdzie nowy ksiądz odprawił swoją pierwszą Mszę św. Tradycja pozwalała na Mszę Prymicyjną zarówno w swojej wspólnocie lub, za specjalnym pozwoleniem, w jego rodzinnej parafii. Ale Szarbel wymawiał się przed powrotem do rodzinnej wioski przy tej okazji jak i wszystkich kolejnych.

Niedługo potem, Sharbel otrzymał polecenie powrotu do Annaya. Szesnaście następnych lat będzie żył w klasztorze św Marouna w towarzystwie swoich współbraci, przed odejściem na zawsze, do pustelni na wzgórzu.

Published in: on 09/11/2011 at 23:09  Dodaj komentarz  

44. Studia

Klasztor św. Cypriana nosi taką samą nazwę jak pobliska wieś, Kfifan. Łatwo to można zrozumieć, jeśli uświadomimy sobie, że z powodów duszpasterskich wieś była pod opieką klasztoru, zaś większość potrzeb klasztoru można zaspokoić w pobliżu. Zazwyczaj młodzi mieszkańcy przybywali do klasztoru po naukę, ale w czasach Szarbela, szkoła służyła tylko naukom religijnym i formacji przyszłych członków zakonu. Program nauczania w Kfifan był niezwykle prosty. Dziś dyplom tej Akademii jest wysoko ceniony. Jednak w tamtych czasach tak nie było. Jej profesorowie nie kształcili uczonych ale starali się formować świętych. Dlatego też nacisk kładziony był na wartości duchowe i moralne moralnego, a nie naukę, mnisi byli przekonani, że wiedza jest darem Wszechmogącego, i że życie według Ducha Chrystusowego, było posiadaniem wiecznej mądrości. Autor książki: „O naśladowaniu Chrystusa” zauważył słusznie, że „skromny człowiekiem, który kocha Boga jest z pewnością wart więcej niż wspaniały filozof, który, zaniedbując duszę, spędza swoje życie na obserwacji ruchu gwiazd.” (Naśladowanie. 1.2)

Dla Brata Szarbela, praca w polu i medytacja nad książkami miały tę samą wartość, ponieważ jedno i drugi czynił dla chwały Bożej.

Na razie, wieśniak z Biqa-Kafra mozolnie zgina się nad teologią dogmatyczną i moralną, zgłębia spisane skarby Ojców Kościoła, dyskusje starożytnych mnichów i historie z życia pustelników i ojców pustyni. Wiele prac, dostępnych dla nauczyciela i ucznia jednako, były żmudnie przepisywanymi rękopisami z pism starożytnych. Były zbyt nieliczne, aby zaspokoić ciekawość i uwagę studiujących. Właśnie z tego powodu, że Zakon Maronicki po raz pierwszy sprowadził prasy drukarskie na Bliski Wschód. W 1610 roku, główne, bezcenne prace zostały wydane w klasztorze Quzhaya dla obszaru całego Libanu.

W 1859 roku, w dwa lata po przybyciu brata Szarbela do Kfifan, zakon zainstalował drugą prasę drukarską w Tamish. Najcenniejsze książki, takie jak Teologia Moralna św Alfonsa Liguori i kompletny brewiarz w języku Syryjskim, zostały wydrukowane. Te dwie prace pod fundament, na którym zarówno diecezjalni jak i zakonni księża, zwłaszcza ci z Kfifan, mogli przygotować się do święceń.

W tym czasie szkołą w Kfifan kierował mądry i pobożny mnich, Ojciec Nehmatallah l-Kafri. Posiadał on niezwykłą biegłość w języku aramejskim języku, talent, który pozwolił mu odkryć przed oczyma studentów dotychczas niedoceniane skarby ukryte w pismach ojców Kościoła Wschodniego, zwłaszcza św. Efrema.

W ciągu sześciu lat studiów w Kfifan, Szarbel nabył głęboką miłość do Pisma Świętego. Stało się ono dla niego źródłem jego życia duchowego. To tam odkrył, że Słowo Boże jest światłem, życiem i sprawiedliwością. To światło lśniło nad nim, wskazując drogę do świętości. Przez pięć lat chciał nauczyć się, jak te cnoty skrystalizować wyrazić. Obserwował życie Ojca Hardini, tego święty człowiek znanrgo z pobożności,który jest już nazywany przez współczesnych „Świętym z Kfifan”.

Ojciec Hardini był jednym z tych mnichów, którzy dążył bezpośrednio do Prawdy z determinacją. Dla niego Prawda została zawarta w regule zakonnej, i dlatego jego otoczenie nadało mu miano „Wcielonej Reguły”. Istotą jego duchowości była miłość do Jezusa i Jego synowskie nabożeństwo do Maryi. Tajemnica Niepokalanego Poczęcia, które nie zostały jeszcze objaśniona przez Kościół, stanowiła punkt wyjścia jego kultu. Jego modlitewnikiem było dzieło Chwała Maryi („Glorie di Maria”) świętego Alfonsa Liguori. Matka Boska „odpłaciła” jego pobożność, wzywając go do nieba w tygodniu poświęconym Niepokalanego Poczęcia (14 grudnia 1858). Przyczyną beatyfikacyjny został rozpoczety w Rzymie w tym samym czasie, co Szarbela.

Brat Szarbel miał przywilej być świadkiem śmierci świętego opiekuna. Widział na własne oczy, jak prawdziwi przyjaciele Bóga umieją umierać. Święty z Kfifan może spać spokojnie, wiedząc, że jego pochodnia przeszła w zdolne ręce. Uczeń jest godny mistrza. Charbel nigdy nie zapomniał słów jego ukochanego ojca duchowego, słów, które postały przysłowiem w Zakonie, „Mądry człowiek to ten, który zachowuje swą duszę”.

Charbelowi została w pamięci rozmowa z jego wychowawcą, kiedy pewnego dnia wspomniał, jak on, niewykształcony wieśniak, może być zaszczycony kapłaństwem. „Aby być kapłanem, mój synu”, padła odpowiedź, „masz stać się drugim Chrystusem, ale aby to zrobić, musisz samotnie przejść drogę na Kalwarię! Idź nią bez zwątpienia. To ci pomoże”. Te słowa wyryły się w pamięci ucznia. Stały się podwalinami stałego postępu i rozwoju.

Published in: on 09/11/2011 at 23:08  Dodaj komentarz  

41. Do zobaczenia w niebie.

Aby zrozumieć to wydarzenie, powinniśmy przyjrzeć się wymaganiom jakie stawia powołanie zakonne. Następujące wydarzenie miało miejsce 1 października 1853 r., kiedy Brigitta przybyła do Annaya aby odwiedzić syna. Szarbel był wtedy w nawie kościoła, skąd mógł słyszeć matkę przez otwarte okno na wysokości 3 metrów. Nie mógł jej widzieć ani nie był widziany. Matka z rozdartym sercem wypowiadała te słowa do syna: „Tak więc, moje dziecko, odrzucasz widzenie się ze mną!”.

„Mamo, jeśli Bóg tego zechce, spotkamy się w niebie już na całą wieczność” – nadeszła odpowiedź z drugiej strony okna.

Postępowanie Szarbela wydaje się dziwaczne i nieludzkie. Czy można je wytłumaczyć jako rodzaj kaprysu? Z trudnością. Reguła zakonna stanowi jasno: „Zakonnik powinien powstrzymać się od jakichkolwiek rozmów w towarzystwie kobiety, nawet blisko spokrewnionej. Jest zabronione jakiejkolwiek kobiecie wchodzenie do klauzury klasztornej.”

Nie powinniśmy być zaskoczeni widokiem Szarbela mówiącego tak niegrzecznie do swojej matki. Reguła zakonna została zapisana. Jest ona wyrazem Woli Bożej. Surowość z jaką traktuje ona kobietę, jest jeszcze większa w stosunku do pustelnika. Jednak, jako zatwierdzona przez Kościół – jest święta. Dlatego byłoby czymś całkowicie błędnym w tej sytuacji obwiniać Szarbela za arogancję. Raczej należy potraktować jego postępowanie jako całkowite podporządkowanie się regule, która wymaga absolutnej jedności z Bogiem. Wyrażając nadzieję spotkania się z matką w niebie, Szarbel wyraził nadzieję, że być może Pan spojrzy na jego ofiarę z dobrocią i litością, tak, że matka i syn radować się będą ostatecznym szczęściem wiecznego zjednoczenia.

Published in: on 09/11/2011 at 22:08  Dodaj komentarz  

39. Klasztor w Annaya

Kamień węgielny został położony dokładnie tego samego roku, kiedy Szarbel się urodził: 1928, 14 lat po założeniu pustelni. Przełożony Generalny Zakonu nabył grunt na ten cel za 4500 piastrów od Szyitów z Hejoula. Nowy klasztor był zdecydowanie bardziej odosobniony i prymitywny niż klasztor w Mayfouk, lecz Szarbel uważał, że bardziej pasuje do jego wieśniaczej natury.

Klasztor przypomina swoim wyglądem zamek warowny zbudowany z gruba ociosanych bloków kamiennych z wąskimi szczelinami okien zapewniającymi obronę przed napadem. Gdyby nie dzwonnice wyciągające swe proste ramiona ku niebu, ktoś mógłby pomyśleć że to forteca.  W sąsiedztwie klasztoru znajdowały się pojedyncze zabudowania wieśniacze, kilka kamiennych szałasów pasterskich, wiele szarych głazów kamiennych, sędziwe dęby, winorośle i drzewa morwowe. Można tu było znaleźć samotność, której Szarbel szukał.

Drugi rok nowicjatu upłynął bardzo podobnie do pierwszego, z tą różnicą, że nowicjusze podwajali wymagania wobec siebie samego. Podczas prac polowych, seminarzyści zobowiązani byli do zachowania całkowitego milczenia, do pilnej pracy, do kierowania swych myśli na sprawy dotyczące Boga, na ciągłe stawianie siebie w obecności Bożej. W czasie przewidzianym na odpoczynek mogli rozmawiać ze sobą ale tylko o sprawach duchowych.

Jako Brat Szarbel, nasz bohater miał tylko prawo słuchania. Jeśli ktoś zadał mu pytanie, powinien odpowiedzieć zwięźle. Jeśli był wciągany w bezowocne polemiki, powinien pożegnać rozmówcę niskim ukłonem, wypowiadając formuł dobrze znaną w Zakonie: „proszę wybaczyć mi w Imię naszego Pana.” Jest faktem, że od samego początku swej duchowej przygody Szarbel zachowywał regułę zakonną co do joty, ze wszystkimi wymaganiami i trudami. Jego szczodra natura wychodziła poza ścisłą konieczność i zmuszała go do każdego zalecenia. Jego świętość nieustannie wiodła go naprzód.

Published in: on 16/05/2011 at 14:31  2 Komentarze  

38. Pustelnia odkrywa swoją historię

Założenie w 1798 r. pustelni oraz zakupienie otaczającej ją ziemi, było możliwe dzięki zapałowi i poświęceniu dwóch młodych mieszkańców wsi Ehmej oddalonej około jednego kilometra. Józef Abi-Ramia i Dawid Khalife odwrócili się plecami do świata, przyjąwszy życie pokutnicze i samotne na wzór dawnych eremitów. Kilka lat później wstąpili do Zakonu Maronitów i podarowali pustelnię klasztorowi św. Marona, znajdującemu się w sąsiedztwie.

Przeglądając historię tego okręgu, możemy objaśnić kilka spraw.
W końcu XIII w. na górze Annaya i w ją otaczających osadach zamieszkali Maronici zgrupowani wokół Patriarchy przebywającego w nieodległej miejscowości Hejoula. Po utracie Palestyny, Krzyżowcy zostali zepchnięci do Libanu, gdzie znaleźli schronienie i pomoc ze strony Maronitów. Mimo niezwykłej odwagi ulegli najeźdźcom (Mamelukom) i Maronicki Patriarcha Gabriel z Hejoula został nieludzko zamęczony w torturach, podobnych do tych jakim został poddany Nasz Pan podczas Pasji. Klasztory, kościoły i wsie zostały zrujnowane. Najeźdźcy zdecydowali się wytępić Maronitów i zasiedlić te ziemie Muzułmanami z Iraku i Iranu.
Nie upłynęło wiele czasu a przybysze zaczęli oficjalnie, lub nie, nawracać się na chrześcijaństwo lub przynajmniej wymieniać braterskie uściski z Maronitami. Uprzejmość okazywana przez Patriarchę Paula Massada, szczególnie podczas wizyty Sułtana Konstantynopola, pokonała nieufność wobec chrześcijan ze strony ich semickich braci, również spadkobierców obietnicy udzielonej Abrahamowi.
Pustelnia i otaczające je ziemie w tym czasie należały do szyickiej rodziny Sheik el-Melhem z Torzaya. Od tej rodziny dwaj asceci z Ehmej, wcześniej wspomniani, otrzymali część gruntów jako zapłatę za ich pracę. Dalszą część gruntów została dokupiona przez zakonników w 1814 r.
W miarę upływu czasu, Annaya która stała się szyicka, zaczęła powracać w ręce Maronitów. Nazwa, którą szyiccy mieszkańcy nadali temu miejscu „Nabi r-Rass – Prorok Wzgórza” zanikła i oryginalna nazwa „Mar Maroun – Święty Maron” zaczęła być znowu używana. Warto zauważyć, że kolejne nazwy nadawane wzgórzu i otoczeniu były nazwami świętych miejsc. Najwyższy punkt zwany był Górą Przemienienia. Tourzaya na południu jest tłumaczona jako Góra Oliwna. Na wschodzie znjduje się obszar zwany„klepisko Arauny Jebusyty – II Sam XXIV, 18. Sama nazwa Annaya gdzie zbudowany jest klasztor pochodzi od zniekształconego słowa Betania. Na pólnoc znajduje się Skała Kajfasza, zaś na zachodzie jest sanktuarium Joachima i Anny.

Published in: on 15/05/2011 at 08:28  Dodaj komentarz  

37. Pierwsze spotkanie z Annaya

Klasztor w Annaya, który dzięki Ojcu Szarbelowi stał się sławnym w późniejszych latach, leży w odległości 2 godzin marszu na południowy zachód od Mayfouk. Nie bez żalu Szarbel żegnał Mayfouk, gdzie toczył ciężką walkę, z której wyszedł dzięki Bogu, zwycięsko.

Przeszedł przez górskie wsie Lehfeld i Mishmish i znalazł się u podnóża Góry Awainy. Z tej odległości mogł jedynie dostrzec klasztor, który miał stać się jego domem na wiele lat. Wysoko nad klasztorem widział płaskowyż, który tego wieczoru zdawał się dotykać gwiazd. Ten wyniosły płaskowyż, nieznany dotąd Szarbelowi, stał się schronieniem i świadkiem zarazem ogromnych doświadczeń życia pustelniczego.

Ruszył dalej, nie zatrzymując się, dopóki nie osiągnął skromnych zabudowań składających się z pięciu małych cel i miniaturowej kaplicy zwieńczonych drewnianym krzyżem i pochodnią oświetlającą całość.  Z boku pustelni rosło kilka winorośli i niewielki dąb. To miejsce wybrał Bóg aby tu uczynić swego Świętego, błogosławiąc go Swą miłością i promieniami słońca.

Z tarasu niezwykłego obserwatorium dominującego nad połową Libanu, Szarbel patrzył na wspaniałą scenerię. Góry przechodziły we wzgórza i doliny, które przekazywały kolejnym to toczące się następstwo dopóki nie osiągnęły starożytnego miasta Byblos, opartego o brzeg Morza Śródziemnego. Jeśli by ktoś zamknął oczy, mógłby oczyma wyobraźni zobaczyć słynne statki fenickie orzące morze w drodze do portu, ładujące bogactwa świata starożytnego i

Widok w kierunku południowym zapierał dech w piersi. Daleko w dole olbrzymiej doliny gdzie rzeka łamała swój bieg na skałach, strużki dymu mówiły, że są tam zabudowania ludzkie; niewielkie domki skupione wokół kościoła. Nad tą sceną, od Sannine do Laqlouq rozciągał się łańcuch Gór Libanu z ośnieżonymi graniami rysującymi się na tle nieba.

Published in: on 13/05/2011 at 20:43  Dodaj komentarz  

36. Pierwszy rok nowicjatu

Tradycyjnie, reguła zakonna dotycząca nowicjat, obejmuje przygotowanie z którego tylko te osoby, które obdarzone są prawdziwym powołaniem mogą wyjść zwycięsko. W czasie dwuletniego okresu, nowicjusz musi przejść niemal heroiczne próby aby zasłużyć na zaufanie Przełożonego. Musi wykonać każdą służebną, domową robotę w klasztorze, zarówno wewnątrz jak i zewnątrz. Mycie, czyszczenie, wypiek chleba, prosta stolarka – to wszystko obowiązek nowicjuszy.

Oni muszą wstawać o północy na śpiewanie liturgii, wygłaszać mowy i uczestniczyć w każdej liturgicznej ceremonii. Zobowiązani są do uczenia się Reguły Klasztoru i do pokuty. Jest prawdą, że w zbyt wielu przypadkach wyznaczeni do nadzoru nad tymi czynnościami nie są dobrze dopasowani do tak delikatnej roli. To tłumaczy odejście części nowicjuszy od trwania w powołaniu. Być może ten nadzór nakładający trudności, które były niezrozumiałe dla młodego człowieka, chciały pogłębienia „tak” wyrażonego w pierwszej odpowiedzi na głos powołania.

Brat Szarbel akceptował te obowiązki z radością. Angażował się w nie z dużym zapałem, narzuconym sobie poświęceniem i wysiłkiem. Było tak wiele do nauczenia się. Dotychczas miał do czynienia tylko ze Mszą św., tak jak była ona odprawiana w wiosce. Jego umiejętności nie były dostrojone do tych, które obowiązywały w klasztorze. Dlatego musiał uczyć się całej liturgii, zapomnieć dotychczasowych melodii i poznać nowe. Wszystko wymagało wysiłku i starań, szczególnie kiedy porównywał się do innych nowicjuszy i zakonników żyjących w klasztorze w doskonałym pokoju i harmonii.

Zamknięty w sobie i uparty, jak człowiek z gór, chciał naśladować tych, których uważał za najbardziej doskonałych. Jego nadrzędnym pragnieniem było zachowanie posłuszeństwa. Przyjmował zalecenia swego Ojca Duchownego, przed którym otworzył serce z dziecięcą prostotą.

Pierwszy rok nowicjatu w Mayfouk zbliżał się do końca. Brat Szarbel miał teraz udać się do Annaya, gdzie będzie przygotowywał się w sposób jeszcze bardziej wytężony do potwierdzenia swego powołania.

Published in: on 13/04/2011 at 21:44  Dodaj komentarz  

35. Sprzeciw wobec krewnych

Co zdarzyło się w Biqa-Kafra po zniknięciu Józefa? Rodzina Makhluf desperacko poszukiwała naszego uciekiniera. Dopiero spytawszy Ojca Augustyna, pustelnika z Quzhaya, przekonali się, że Józef odszedł do klasztoru w Mayfouk aby zostać zakonnikiem! Brigitta gorzko zapłakała dowiedziawszy się o tym, jednak powoli jej ból zmniejszał się w miarę jak uświadamiała sobie sens postępku syna. Józef był w klasztorze! Bóg zagrał jej na honorze upominając się o dziecko i chwała mu za to.  Wujek Tanios był oburzony! Ten siostrzeniec miał taką obiecującą przyszłość. Jak mógł on, Tanios, poddać się po tylu latach ponoszenia odpowiedzialności za rodzinę brata. Było tak wiele do wyjaśnienia. On powinien udać się do Mayfouk i przyprowadzić Józefa z powrotem!

W saloniku klasztoru, Ojciec Przełożony, znosił spokojnie atak wujka Taniosa, który przyprowadził ze sobą Brigittę i paru krewnych. Wujek nie przybył  sam!

„Ojcze,” rozpoczął swoją przemowę. „Jest to o wiele za dużo oczekiwać od nas takiego poświecenia! Jesteśmy ubogimi wieśniakami i potrzebujemy pomocy chłopca. Czy Pan Bóg żąda od członka rodziny aby opuszczł ją bez powiadomienia kogokolwiek? Józef wie bardzo dobrze jak niezbędny jest matce.”

Właśnie w tym momencie chłopiec, którego tu znano jako Brata Szarbela, ukazał się w drzwiach. Zwracając się do niego wujek Tanios zakrzyknął! „Ach, tu jesteś! Ty, który symulowałeś miłość Boga nienawidząc rodziców. Twój obowiązek wobec matki, to pomaganie jej. Jesteśmy starzy i biedni. Kto ma opiekować się nami i karmić nas, jesli nie ty?”

„Synu.” Brigitta podjęła nagabywanie, „co cię naszło, że myślisz jakobyś miał powołanie do kapłaństwa?”

„W tej sprawie, możesz być pewna, moja córko” wtrącił się Przełożony. „Droga życia duchowego nie pociąga tych, którzy nie nadają się do niej.”

„On miał trzy lata, kiedy stracił ojca,” kontynuowała Brigitta. „Proszę domyśleć się jak wiele wycierpiałam, aby wychować go właściwie. Teraz kiedy doszedł do wieku, w którym mógłby odpłacić się za moje poświęcenie, on ucieka nawet bez powiedzenia: do widzenia. Już nawet znaleźliśmy mu małżonkę, która chce dzielić życie swoje z nim. Odkąd nas opuścił, Meriam płacze niepocieszona.”

„Nadroższa mamo, drogi wujku, wiem bardzo dobrze co jestem wam winien. Jeśli sprawiłem wam ból, to dzieje się to wbrew mojej woli. Ale nie mogę ignorować głosu Bożego. Nie mogę go odrzucić. Muszę pójść za Nim.”

Wujka Taniosa te słowa nie wzruszyły. Jako zakonnik, Józef będzie niewielkim wsparciem dla niego. Będzie stracony dla rodziny. Chłopiec jednak był wytrwały i niezachwiany w postanowieniu.  Pokonując matczyny smutek, Brigitta przystąpiła do syna i biorąc jego dłonie w swoje, uznała porażkę mówiąc te słowa: „Jeśli masz być kiepskim księdzem, to lepiej wracaj do domu. Jednak widzę, że Chrystus życzy sobie abyś poszedł Jemu służyć, i poprzez mój ból będę Go prosić aby błogosławił ci synu, a może któregoś dnia uczyni cię świętym.”

Published in: on 11/04/2011 at 20:27  Dodaj komentarz  

34. Nowicjusz

Zanim Józef mógł być przyjęty do nowicjatu, musiał spędzić osiem dni jako postulant. Był to czas oczekiwania, w którym mógł używać świeckiego ubrania, uczestnicząc z nowicjuszami w ich zajęciach. Podczas tego tygodnia Józef zagłębił się w studiowanie reguły zakonnej, zwracając uwagę na każde słowo. Szczególnie zatrzymał sie na fragmencie, w którym czytał: „Nowicjusz, na sposób Naszego Pana Jezusa Chrystusa, będzie posłuszny w sposób bezzwłoczny i radosny. W osobie jego Przełożonego będzie uznawał  Samego Jezusa. Musi postawić posłuszeństwo ponad własną wolą. W ten sposób doskonalej dostosuje się do Boga, którego wola będzie wyrażana ustami Przełożonego.”

Posłuszeństwo!  Jest to cnota będąca formą duchowości przyszłego pustelnika. Posiadacz tak bogatego, promiennego wnętrza, ten młody wieśniak z Biqa-Kafra uważał, że będzie mógł przejść tak wielką przemianę wewnętrzną w krótkim czasie. Tak mało wiedział o Męce Naszego Pana, która miała być powtarzana przez niego w następnych czterdziestu siedmiu latach życia! Tak więc kolejnej niedzieli Józef przywdział nowy habit i nowe życie. Nawet obrał nowe imię, chociaż, miał prawo pozostać przy dotychczasowym, jako imieniu świętego. Jednak chciał zerwać z przeszłością, odrzucić imię, które przypominało mu miłość rodzonej matki. Był zdecydowany przejść wąską bramą prowadzącą do królestwa niebieskiego bez bagaży, przyniesionych ze świata. Ten gest oznaczał początek walki prowadzonej całe życie dla chwały Chrystusa. Wybrał imię Szarbel (arab. Charbel), sławne poprzez męczennika pochodzącego z Kościoła Antiocheńskiego ze 107 r.

Published in: on 09/04/2011 at 17:10  Dodaj komentarz  

33. Postulant

Powróćmy do spotkania Józefa z Ojcem Superiorem klasztoru Mayfouq. Ta rozmowa nie została zapisana, ale niewątpliwie dotyczyła ona rygorów i ofiar związanych z powołaniem zakonnym. Cokolwiek zostało powiedziane, nie zniechęciło to Józefa. „Tak” powiedziane Panu, było bezwarunkowe, nieodwołalne i wypowiedziane bez żalu. Wieczorem tego dnia, na zakończenie kolacji Superior w obecności innych zakonników zadał Józefowi pytanie: „Mój synu, czego szukasz w tym miejscu?” Pewnym głosem Józef odpowiedział: „Chwały Bożej i zbawienia mej duszy.”

Jeszcze raz Przełożony przedstawił mu trudności życia ascetycznego, codzienne osobiste zmagania się, krzyż który każdy musi podjąć w drodze za Chrystusem. Józef odpowiedział prosto, ze spuszczonymi oczyma: „Ojcze z pomocą Łaski Bożej, zachowam te wszystkie rzeczy.”

„Odwagi, mój synu i Chrystus niech będzie z Tobą.”

Published in: on 08/04/2011 at 16:15  Dodaj komentarz  

30. Wstąpienie do klasztoru

Była to długa podróż dla młodego mężczyzny. Zbliżywszy się do klasztoru, podszedł do fontanny zwanej Horaish, która była własnością zakonu. Podróżny spryskał twarz zimną wodą i napił się ze złożonych dłoni. Spojrzawszy znad dłoni, zobaczył przypatrującego się mu zakonnika. Józef pozdrowił go z szacunkiem i ucałował jego dłoń, jak było to w zwyczaju w tamtych latach.

„Skąd przychodzisz?” zapytał zakonnik.

„Z Biqa-Kafra. Nazywam się Józef Makhlouf. Czy mógłbym, Ojcze, widzieć się z Ojcem Przełożonym?”

Mnich poprowadził młodego człowieka do klasztoru, gdzie przedstawił go Przełożonemu. Ten przywitał Józefa w drzwiach i zaprosił do środka. Mnich nisko się skłonił i odszedł.

Published in: on 07/04/2011 at 08:58  Dodaj komentarz  

29. Odejście

Pewnego poranka roku 1851, kiedy szary świt zaledwie zaczął zajmować miejsce nocnych cieni, smukła sylwetka ludzka wymknęła się z domu Makhlouf kierując się w kierunku zachodnim. Był to Józef, zdecydowany iść drogą, którą wskazał mu Bóg.

Nikomu o tym nie powiedział, nawet matce. Nie była to bezduszność; oczywiste, że kochał matkę. Jego obawy budził wuj Tanios, który nie chciał nawet słyszeć o tym, że młody człowiek może pójść do klasztoru. Tanios potrzebował młodych rąk siostrzeńca do pracy w gospodarstwie. Dla matki, chociaż chciała być całkowicie poddana woli Bożej, widok syna odchodzącego mógł złamać serce. Oprócz tego, wcale nie była przekonana, że było to prawdziwe powołanie dla jej syna.

A więc pomyślał, że lepiej będzie zdecydowanie odejść, bez oglądania się wstecz, bez matczynych uścisków, bez ostatnich pożegnań z braćmi i siostrami. Jego serce było wypełnione uczuciami zebranymi w ciągu dwudziestu trzech lat i pozostawienie tego za sobą, wcale nie było rzeczą łatwą. A teraz musiał okraść samego siebie!…  Wiedział, Kto go wolał!… Był w pełni świadomy, że nikt nie może prześcignąć Jego wielkoduszności.

Tak więc wyruszył zupełnie sam, bez map, bez jedzenia, bez przewodnika. Jednak czuł, że jakaś tajemnicza  ręka prowadzi go. Droga przez góry Tannourine i doliny Douma oraz Bchihly jest długa i męcząca. Pod koniec dnia, kiedy Józef był już osłabiony głodem i zmęczeniem inny głos zaczął przemawiać do niego, tym razem zniechęcając.

„Gdzie idziesz Józefie? Do klasztoru? A co z twoją rodziną? Będziesz tęsknił za Biqa-Kafra. Szczególnie Meriam będzie czekać na ciebie. Z pewnością nie chcesz żywcem pogrzebać siebie i swojej młodości w nieszczęsnym klasztorze. Jeszcze nie jest za późno. Wiesz przecież, że równie dobrze możesz zbawić swoją duszę poza klasztorem. Zawróć, zrezygnuj z tego kaprysu. Każdy będzie cię błogosławił za to.”

Wątły mocarz Chrystusa nie wahał się. Silniejszy głos brzmiał w jego uszach. Świadectwo życia wujków domagało się posłuchu… „Szukaj Boga, Józefie. Tu na ziemi wszystko jest marnością. Szczęście znajdziesz tylko w Bogu. Przyjemności światowe są krótkotrwałe. Szybko znikają a śmierć tak szybko zabiera człowieka. Mądrym człowiekiem jest ten, który przygotowuje swoją duszę na dzień obrachunku!”

Dwaj pustelnicy mówili mu również o istnieniu sił zła i o tym jak najlepiej bronić się przed nimi. Trzymając krzyż jak tarczę, kroczył naprzód zdecydowanym krokiem nie martwiąc się niepewną przyszłością.

Nagle, daleko w dole ukazał mu widok, który spowodował gwałtowne bicie serca. Na zielonym tle widniały domy z czerwonymi dachami, tak przypominające Biqa-Kafra. Iskrzące się w oddali morze zdało się uśmiechać spoza imponującego klasztoru Matki Bożej Mayfouq, jednego z najpiękniejszych klasztorów Zakonu Maronickiego. Było to miejsce, w którym Józef miał spędzić pierwszy rok nowicjatu, 1851-1852.

Published in: on 06/04/2011 at 19:20  Dodaj komentarz  

28. W poszukiwaniu kozy

Daleko od wsi, w pobliżu cedrowego lasu, Józef nawoływał zagubionej kozy. Zatrzymywał się, nasłuchiwał i na nowo zaczynał poszukiwania z troską rozglądając się dookoła. „Gdzież ona mogła pójść?” mówił sam do siebie. Wreszcie doszedł do kamiennego murku otaczającego niewielki cedrowy las. Lubił spoglądać na te średniowieczne giganty, na te „wiosenne zamki”, które zachwycały go nieustannie. Serce dzwonu kaplicy dające czysty dźwięk było wyrzeźbione z drzewa cedrowego. Józef wszedł do kaplicy, upadł na kolana i modlił się w milczeniu.

Nagle usłyszał głos mówiący gwałtownie: „Zostaw wszystko i pójdź za Mną!”

Józef nie mógł pozostać głuchy na to zaproszenie. Cały otaczający go świat mówił mu o Bogu; szepty traw, cedry wyciągające swe gałęzie ku niebu, pracowite mrówki, muzyka świerszczy i wreszcie asceza wielu chrześcijan i zakonników, których jedynym pragnieniem było podobanie się Bogu i pełnienie Jego woli. Całkiem spokojnie i w pełni świadomie, Józef powiedział Bogu „tak”.

Published in: on 05/04/2011 at 10:49  Dodaj komentarz  

27. Niezłomny wzrok

Wieczór poprzedzający dzień 15 sierpnia 1848 r. brzmiał dzwonami kościelnymi radośnie obwieszczającymi święto: Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny. Józef miał już 20 lat. Dzwony mówiły do niego o Matce Boga. W Biqa-Kafra jak i całym Libanie to radosne święto poświęcone Dziewicy obchodzone było uroczyście i radośnie zarazem. Post i wstrzemięźliwość poprzedzające to święto, kończyły się dziś wieczorem. Wieśniacy rozpoczynali zabawę przed kościołem. Pochodnie umieszczone na tarasie kościelnym oświetlały sąsiadujące kręgi. Na znak proboszcza wszyscy weszli do kościoła aby oddać chwałę Matce Boskiej i otrzymać błogosławieństwo Jej ikoną. Pobożność tych ludzi była nieco hałaśliwa, równocześnie jednak szczera i prosta. W zgromadzeniu lubili śpiewać głośno. Tuziny świec paliły się jasno i dym z kadzidła niósł sie po kościele.

Główna ceremonia rozpoczęła się następnego dnia uroczystą liturgią Mszy świętej. Po Komunii i zakończeniu Mszy, ludowy festiwal rozpoczął się na nowo.

Ludowa tradycja „kaif” była tego dnia obchodzona jeszcze huczniej niż zwykle, ponieważ we wsi odbywało się wesele. Młodzi ludzie w tradycyjnych ludowych strojach tańczyli ulubiony taniec weselny „dabke” na podeście ustawionym przez domem weselnym. Wszyscy cisnęli się do młodej pary z życzeniami długiego i szczęśliwego życia w małżeństwie. Józef w towarzystwie matki też doszedł do młodych.

„I co, Józefie” uśmiechnęła się Panna Młoda „kiedy kolej na ciebie?”

„Na mnie?” mruknął.

„Znam kogoś,” mówiła dalej Panna Młoda, spoglądając na Meriam. Młoda dziewczyna z groty wyczuła, że rozmowa jej dotyczyła i zaczerwieniła się po sam czubek nosa.

Józef usunął się na bok, opuścił wzrok w zamyśleniu i ruszył naprzód. Brigitta podążyła za nim i zrównała się się z synem przed kościołem.

„Dokąd idziesz, nabożeństwo już się skończyło.”

„Wybacz mamo. Poszedłem na skróty i doszedłem tu.” To  mówiąc zniknął w kościele.

Następnego dnia Meriam odwiedziła Brigittę, swoją sąsiadkę. Przyszła pomóc w przygotowaniu ziemnego pieca „tannour”, w którym wypiekany był chleb. Brigitta nie była ślepa na uczucie, jakie Mariam żywiła do Józefa. Patrzą w oczy młodej sąsiadce zapytała: „Co się dzieję z tobą Meriam? Jesteś taka zamyślona?”

Meriam głęboko westchnęła. „On ciągle mnie unika. Nigdy nie jest blisko mnie. Widuję go jedynie w niedzielę, kiedy idzie do do kościoła.”  Brigitta odpowiedziała: „Wiesz moja droga, jak on żyje. Wydaje się być szczęśliwym tylko podczas Mszy świętej i wtedy kiedy pracuje w polu. Bo co poradzilibyśmy bez jego pomocy?”

„Oh!” zawołała dziewczyna, „On jest silny i odważny w pracy,” i dodała cicho „i jaki przystojny.”

„Tak, tak moja kochana.” odezwała się Brigitta. „Twoje oczy lśnią, kiedy mówisz o nim. Powiedz mi swój sekret, maleństwo.”

Daleko od tego miejsca, Józef radośnie pracował z grupą innych robotników. Był zlany potem, ale twarz jego wyła napięta wyrażając wewnętrzne zmaganie się. Usta jego bezwiednie szeptały: „Panie, pozwól mi należeć do Ciebie, ciałem i duszą!”

Published in: on 04/04/2011 at 15:38  Dodaj komentarz  

26 Zostaw wszystko…

Z całą pewnością wiemy, że w tym czasie Józef zwiększył ilość wizyt w Qozhaya. Jego pragnienie pójścia w ślady wujków stawało się silniejsze wraz z każdym mijającym dniem. Każdego ranka podczas Mszy sw. nowy płomyk zapalał się w jego duszy. Wiedział, że musi zrobić to do czego został stworzony. jego przeznaczeniem była pełna poświęcenia ofiara – tak jak Hostia. Głos wewnętrzny wzywał: „Zostaw wszystko i pójdź za mną. Jestem Chrystusem!”

Świat nie pociągał go. Dookoła wrzała walka polityczna. Turcy napuszczali dyskutantów na siebie. Wokół wybuchały protesty przeciw pracy przymusowej, podatkom rekwizycjom i poborowi do wojska. Skargi i narzekanie stały się głównym tematem rozmów w całej wiosce.

Published in: on 30/03/2011 at 15:38  Dodaj komentarz  
Tags:

25. W domu wujków pustelników

Droga łącząca Biqa-Kafra z Quzhaya, gdzie żyli dwaj wujkowie Józefa, biegła przez Dolinę Kadisza.  Ojcowie Augustine i Daniel Shidiaq z Bsharre zostali skierowani do tego klasztoru jakiś czas temu. Odczuwając wyraźny pociąg do życia ascetycznego, prosili o pozwolenie na spędzenie reszty życia w odosobnieniu i milczeniu w klasztorze pod wezwaniem Mar Boula (św. Pawła).

Ich wpływ na dalsze życie Józefa był decydujący. Chłopiec, który już podziwiał ten oryginalny styl życia, uczestniczył w ich modlitwach i śpiewach. Służył im do Mszy św. i słuchał ich mądrych rad. Pewnego dnia, przybywszy przed świtem, zaszedł do maleńkiej kaplicy. Tam zastał wujków modlących się od północy.

Był to czas porannego Anioł Pański. Jeden z pustelników wstał, wziął ciężki drewniany młotek i zaczął uderzać w olbrzymi mosiężny gong. Józef wziął to narządzie z ręki wujka i sam kontynuował dzwonienie ze wzrokiem utkwionym w obraz Matki Bożej.

Podczas kolejnych wizyt wujkowie dali mu wyczerpujący wykład historii monastycyzmu. Wiele razy słyszał ich mówiących „Kto pragnie znaleźć Pana, żyć w doskonałym zjednoczeniu z Nim, musi oderwać się od wszystkich marności, którymi zajmuje się świat, i wejść w siebie samego. Być zakonnikiem, to być samotnym.” Greckie słowo „monachos” znaczy żyć samtnie. Arabskie słowo „rahib” znaczy dokładnie to samo co greckie „anakhorein”, (ana = po jednej stronie; khorein to odejść, wycofać się) i oznacza człowieka, który ucieka od świata aby w samotności przebywać w towarzystwie Boga.

„Jest oczywistym, moje dziecko, że ktoś kto wybiera takie życie, jest nienormalny dla mądrych ludzi tego świata; ale święty Paweł powiedział nam, że głupota w oczach ludzi jest mądrością w Królestwie Bożym.”

Józef osiągnął wiek 16 lat i w miarę upływu czasu coraz bardziej doceniał szlachetne ideały życia monastycznego. Doceniał klasztory – natchnione miejsca gdzie schronili się zakonnicy, tchnące pokojem i modlitwą. Spośród wszystkich pustelni, ta jedna przynależna do klasztoru Quzhaya, miała szczególne miejsce w jego sercu.

„Spójrz tam!” Powiedział Ojciec Augustine wskazując na klasztor. „Widzisz tę bryłę trzech głównych budynków? Słyszysz huk wodospadu spadającego w dolinę. Czyż nie wydaje się być echem głosów tych, którzy śpiewają tu Bożą chwałę? Tam daleko w dole, u podnóża tej wielkiej skały możesz dostrzec słynną pustelnię Świętych: Michała i Bishai.”

Centralna część klasztoru może przypominać komuś gniazdo jaskółki przylegające do skały. W rzeczywistości ten kościól został wybudowany na żywej skale. To położenie dawało schronienie świątobliwym zakonnikom od IV wieku. W czasach nam bliższych, zakonnicy często oddalali się od świata osiadając w pustelniach Qouzaya. Takim przykładem może być Younnal al-Matriti i inni po nim, którzy zostawali biskupami; jak cudowny poeta Gabriel Farhat i inni, którzy stali się założycielami zakonów – jak to później zobaczymy.

Józef był zachwycony dowiadując się, że niegdyś, w  Dolinie Kadisza, którą przechodził w drodze powrotnej, mieszkali słynny pustelnicy, których psalmy wznosiły się ku niebu dzień i noc z tych świętych miejsc.
Kadisza, starożytne centrum idei cenobickiej, nadal oferuje zaintrygowanym gościom niezwykły widok licznych maleńkich cel, wykutych w skale i połączonych ze sobą wąskimi drogami. Z dna doliny, Józef był w stanie dostrzec tylko przebłysk nieba. Z zachwytem spoglądał na święte miejsce, niepowtarzalne w Libanie, tak bogate w cnoty i poświęcenie tylu świętych mężów.

 

Czuł się przytłoczony patrząc w górę na majestatyczne góry, których skaliste szczyty spoglądały na siebie w słońcu, niczym rycerze szykujący się do boju. Czas wyrzeźbił w ścianach groty, gdzie w modlitwie, pocie i wyrzeczeniach, tysiące atletów Chrystusa znalazło schronienie. Te groty były już licznie zamieszkałe podczas wypraw krzyżowych a jeszcze więcej cenobitów pojawiło się w XV w., kiedy to patriarcha maronicki ustanowił swoją siedzibę w Qannoubin.

Klasztor Qannoubin, który wziął swoją nazwę od greckiego słowa „Koinoibion”, czyli miejsce zgromadzeń lub spotkania, wyróżnia się na tle skalistych ścian. Niebieskawe światło, sięgający po horyzont wyraża nostalgię i tęsknotę za tym co odległe. Klasztor założony na początku VI wieku, został przekazany wraz z jego pustelnią dla patriarchy Jana Jagi, który przybył tu z klasztoru Matki Bożej Elige, w pobliżu Mayfouq. Józef wracał do domu z tego schronienia świętości pełen wzniosłych myśli, bardziej niż kiedykolwiek zdecydowany do wytrwania w pracy i modlitwie.

(przyp. tłum.: artykuł o współczesnym pustelniku z Doliny Kadisza można przeczytać w Polityce. Tam również aktualne zdjęcia).

Published in: on 29/03/2011 at 21:33  Dodaj komentarz  
Tags:

24. Pierwsza pustelnia

Józef miał już 14 lat i nie chciał dłużej tolerować żartów i docinków, które pod jego adresem rzucali koledzy. Aby go drażnić przezywali go „Święty”, na co nie reagował udając, że nie słyszy tego. Wiedział, że rację mają ludzie, którym ufał: matka, ojczym i obaj wujkowie, pustelnicy. Bóg chciał aby się modlić, matka modliła się w samotności. Wobec tego, będzie robił tak jak matka. W pobliżu była grota, która wspaniale mogła służyć do tego. W ten sposób młody człowiek wyrobił sobie nawyk, który pozostanie mu na dalsze życie.

Znamienna scena odcisnęła się w pamięci jego bliskich. Dzwoniły dzwony na południowy Anioł Pański, kiedy Józef niosąc swój „zouadi” (skromny posiłek) pojawił się ze swoją trzodą i małym pieskiem biegnącym przy nogach. W pobliżu grupka rówieśników bawiła się, grając na piszczałkach z trzciny i piekąc kłosy w ognisku. Józef skierował się do groty zostawiając krowę u wejścia z przykazaniem: „Nie odchodź stąd kiedy będę się modlił. Będziesz taka dobra, prawda?” Chłopcy obserwowali go, jedząc ziarna poczerniałymi ustami. Mała dziewczynka, kuzynka Józefa,  będąca z nimi, przypatrywała się z zainteresowaniem. „Czy wiedzieliście Józefa?”

„Wiesz Meriam,” odpowiedział jeden z chłopców, „kto za nim trafi. Pewnie tam w dole, w swojej grocie odprawia mszę.” Wszyscy się roześmieli, gdy nagle pojawił się Józef, nieco zakłopotany. Wszyscy zaczęli się tłoczyć wokół niego, dokuczając mu. Ktoś podał mu kłosy, które Józef zaczął żuć w zamyśleniu. Chłopcy rozbiegli się, każdy w swoją stronę, pozostawiając Józefa samego. Wtedy zebrał jeszcze żarzące się węgle i zniknął w grocie. Tam wydobył ukryty w kieszeni mały kawałek kadzidła i położył na węgle. Umieścił je pod obrazem Matki Bożej i głośno powiedział: „Święta Maryjo Dziewico, pomóż mi! Właśnie przyszedł mi do głowy pomysł. Będę musiał o nim porozmawiać z wujkami.”

Obracając się omal nie zderzył się z małą kuzynką Meriam, która podążała za nim zaintrygowana dziwnym zachowaniem. W ręku trzymała pęk dzikich kwiatów, które mu podała. Józef złożył je pod obrazem i oboje w milczeniu patrzyli na pasemko dymu z kadzidła unoszące się pod sklepienie groty.

Ta grota, od teraz będzie jego kaplicą. Skała samotnie wznosząca się do góry, stanie się punktem obserwacyjnym i spokojnym miejscem medytacji. Te dwa miejsca później zostaną nazwane: „Grota Świętego” i „Punkt widokowy Świętego”.

Published in: on 26/03/2011 at 22:28  Dodaj komentarz  
Tags:

23. Księga natury

Dzieci z parafialnej szkoły „Pod dębem”, jednocześnie tworzyły chór, uczyli się zawodu i byli pasterzami. Józef zaczął już pracować w polu. Jego zadania były różne. Jednym z nich było pasienie owiec i krów na zboczach zielonych wzgórz. Tak wiele cudownych widoków było w tej biblijnej krainie, że Józef miał co podziwiać i kontemplować. Mógł podziwiać źródło, które z bulgotem wyrzuca wodę spod ziemi, kwiaty na łące, ćwierkotanie ptaków, gwizd wiatru w olbrzymich sosnach i  szczyty gór iskrzące się śniegiem w delikatnym świetle rannego słońca.

Biqa-Kafra cieszy się prawdziwie wyniosłym położeniem. Czy ktokolwiek jest w stanie opisać czar tego miejsca, gdzie wszystkie pory roku są tak zdyscyplinowane i posłusznie przychodzą jedna po drugiej nic nie ujmując poprzedniej i nic nie dodając następnej. Zimie z jej dzikimi wichrami nigdy przez myśl nie przejdzie stać się pękającą wiosną, gorącym latem lub melancholijną jesienią.

Można zauroczyć się patrząc w górach na wiosenne kwiaty pokrywające stoki orgią kolorów. Już od świtu, odległe ośnieżone szczyty, czerwone dachy wiosek położonych niżej, majestatyczne cedry, Dolina Kadisza, odległe morze; wszystko to przemawia bezgłośnie. Z każdej strony lśnią kolorowe dywany; jaskrawe anemony, dzikie piwonie, tulipany, hiacynty z ich wdzięcznymi kielichami, woda w rwących strumieniach odbijająca promienie słońca.

Józef z zachwytem patrzył na to wszystko prowadząc swoje stado na wzgórza. Otoczony ciszą i samotnością odczuwał boską obecność. Powiada się, że cuda natury wyśpiewują chwałę Pana. Józef czuł się lekki i wolny a jego młody duch odpowiadał na te wszystkie cudowne rzeczy. Drzewa, kwiaty, ptaki, wiosna, wszystko mówiło do niego o Bogu. Nawet widok matki idącej do źródła z wielkimi dzbanami zaczepionymi do nosidła na ramionach i długim różańcem u boku, mówił mu o Najwyższym Bogu.

Published in: on 25/03/2011 at 21:38  Dodaj komentarz  
Tags:

22. Szkoła

Po opuszczeniu kościoła Józef biegł do pobliskiej szkoły na lekcje. Podczas łaskawej pogody, szkoła działała w cieniu wielkiego dębu. W zimie musiało wystarczyć małe pomieszczenie przy kościele. Gdziekolwiek lekcja się odbywała, dzieci siadały wokół nauczyciela (często był to proboszcz), który uczył je czytać, pisać i śpiewać psalmy. Tak mniej więcej płynęło życie w Biqa-Kafra. W rzeczywistości tak biegło życie w większości górskich wiosek na początku XIX w. Znaczącą część tych lekcji poświęcano językowi syryjskiemu (syriackiemu), dialektowi języka aramejskiego, używanego w Liturgii Maronickiej. Po osiągnięciu wieku 10 lat, Józef był obowiązany (jak wszyscy wierni) śpiewać teksty Mszy św. razem z kapłanem stojącym pośród swej trzody. Jedynym dyplomem, na jaki można było liczyć w tej szkole, było potwierdzenie że uczeń może czytać i pisać po syryjsku bez błędów i że może asystować podczas liturgii. Był to niewątpliwie bardzo podstawowy poziom formacji, ale użyteczny i charakterystyczny dla wszystkich wspólnot maronickich.

Published in: on 21/03/2011 at 12:51  Dodaj komentarz  
Tags:

22. Powab Domu Bożego

W takim otoczeniu młody Józef spędzał swoje dziecięce lata. Stopniowo wchodził w realizację ewangelicznego ideału opartego na miłości i poświęceniu, który pozwala człowiekowi nawiązać bardziej bezpośredni kontakt z Bogiem.

Kiedy miał siedem lat, pewnej niedzieli grupka chłopców została poproszona o zadzwonienie kościelnym dzwonem. Jego ojciec przyrodni, który teraz był proboszczem, patrzył na niego z czułością. Przywołał go od dzwoniących chłopców: „Józiu, czas na Ziah el-Adra (nabożeństwo do Matki Bożej). Chodźmy, przygotujmy się do niego wspólnie.”

Ministrant

Chłopiec wszedł do kościoła, przeżegnał się wodą święconą, przyklęknął przed Najświętszym Sakramentem i poszedł do zakrystii aby przygotować trybularz (kadzielnicę). Tak był pochłonięty przygotowaniem do ceremonii, machając pojemnikiem z węglem, że iskry zaczęły lecieć na kapłana. Na uwagę, aby bardziej uważał, odpowiedział że przecież robi to dla uczczenia Matki Bożej.

Po skończonym nabożeństwie, Józef poustawiał sprzęty liturgiczne na swoim miejscu w zakrystii i po kryjomu wrzucił parę ziaren kadzidła do kieszeni „sherwal”, swoich luźnych spodni. Później zobaczymy po co mu to było. Nie jest trudno wyobrazić sobie jaki typ wychowania może otrzymać syn kapłana. Józef był w pobliżu swego przyrodniego ojca, służąc mu do Mszy Świętej, uczestnicząc w nowennach, Błogosławieństwach Inwokacjach i innych nabożeństwach.

Published in: on 20/03/2011 at 09:06  2 Komentarze  
Tags:

21. Wezwanie

Rodzina Makhlouf była rodziną szczęśliwą, zadowalającą się z trudem zdobywanym codziennym chlebem. Spokojna, zdyscyplinowana egzystencja miała wkrótce ucierpieć na skutek wydarzenia, które całkowicie odmieniło los tej niewielkiej grupki osób.

Pewnego wieczoru, kiedy rodzina była zebrana wokół kuchennego stołu, ktoś zastukał do drzwi. Wszyscy spojrzeli po sobie ze złowrogim przeczuciem. Ojciec Antoun wstał od stołu i otworzył drzwi. Oliwna lampka oświetlała tylko na tyle, aby można było dostrzec grupę żołnierzy na koniach, z których jeden zbliżył się z dokumentem w dłoni.

„Antoun Makhlouf,” zawołał nawet nie zsiadając z konia. „na rozkaz prefekta, jutro o świcie masz stawić się z osłem na front, do dowożenia zaopatrzenia dla walczących oddziałów.” Antoun zaskoczony wyjąkał: „Panie sierżancie, kto zajmie się moją rodziną. Jesteśmy bardzo biedni!” … wskazując na malutkiego Józefa, który miał wtedy 3 lata mówił dalej „to maleństwo potrzebuje mnie. Ode mnie zależy czy oni przeżyją.”

„To nie moja sprawa,” odpowiedział żołnierz.

„Dajcie mi choć dwa, trzy dni na przygotowanie…”

„To rozkaz.” powiedział groźnie sierżant. „Jutro, tam na dole, albo…” I jeźdźcy wycofali się z głuchym odgłosem końskich kopyt.

Rodzina została zdruzgotana. Następnego ranka Antoun Makhlouf opuścił dom, aby nigdy do niego nie powrócić. Mały Józef był nieświadomy tej tragedii i nawet nie podejrzewał, że pewnego dnia, wujek Tanios zostanie jego przybranym ojcem. Wiele lat miało opłynąć, zanim dowie się jakie wydarzenia doprowadziły do śmierci ojca.

Oto co się wydarzyło. W tym czasie wojska egipskie prowadzone przez Ibrahima Paszę najechały na południe Libanu. Emir Bashir, rządzący Libanem, wysłał uzbrojone oddziały przeciw Abdullahowi, Paszy Akry.  Jednak wojska najeźdźcy były silniejsze i nadmorskie osady, jedna po drugiej, były zdobywane przez Egipcjan w ich pochodzie na północ, przeciw Turcji. Wielu wieśniaków otrzymało wezwania do transportu zaopatrzenia dla wojska. Antoun należycie wywiązywał się z obowiązków i zezwolono mu na powrót do domu. Jednak nie było mu dane powrócić. Koło Ghorfeen poważnie zachorował i wkrótce zmarł.
Został pochowany w nieoznaczonym grobie a rodziny nikt nie powiadomił.

Po miesiącach beznadziejnego oczekiwania Brigitta ostatecznie musiała pogodzić się z tym, że jej mąż nie żyje. Jej odważna, dumna natura odrzuciła rozpacz, dlatego jeszcze bardziej niż przedtem poświęcała się wychowaniu dzieci. W końcu zdała sobie sprawę z niemożności wyżywienia i wychowania pięciorga dzieci w pojedynkę i po dwóch latach samotnego zmagania się, przyjęła propozycję małżeństwa, którą złożył niejaki Lahoud Ibrahim, pobożny mieszkaniec Biqa-Kafra. Ceremonia zaślubin miała miejsce w październiku 1833 r. Ten mężczyzna całkowicie poświęcony nowej rodzinie powziął myśl aby zostać księdzem, co było możliwe w Kościele Wschodnim (mężczyzna żonaty mógł być wyświęcony na diakona i prezbitera – przyp. tłum.). Omówił tę sprawę z żoną, która zgodziła się. Wprowadzenie w kapłaństwo nie trwało tak długo jak obecnie, tak że niedługo po tym przyjął święcenia kapłańskie pod imieniem Dominik lub Doumet.

Published in: on 19/03/2011 at 16:40  Dodaj komentarz  
Tags:

20. Rodzina Antoniego Makhloufa

Działo się to w tej wsi, podobnie jak biblijny Nazaret położonej w głębi kraju, 8 maja 1928r. w jednej z rodzin urodziło się piąte dziecko. Rodzicami jego byli Antoun Makhlouf i Brigitta Chidiac. Ósmego dnia po urodzeniu, chłopiec  został ochrzczony w miejscowym kościele Matki Bożej.  Na chrzcie nadano mu imię Józef.

Jego ojciec był wieśniakiem posiadającym kawałek ziemi i kilkoro zwierząt. Jednak był bogaty, posiadając dwa skarby: szacunek do pracy i wiarę, które były bardziej trwałe niż starożytne cedry górujące ponad wsią.

Te same przekonania były udziałem jego żony. Jednak ona cechowała się ponadto pobożnością, prawie zakonną. Pewnego razu, kiedy klęcząc w domu modliła się, jej mała córeczka Kaoun, weszła chcąc coś powiedzieć. Brigitta odmówiła odpowiedzi i później powiedziała do rodziny: „Kiedy jestem na modlitwie, niech nikt mi nie przeszkadza”.

Ona lubiła modlić się samotnie, tylko z Bogiem, który znał jej sekrety i wyznania. Ta odważna matka była niewzruszona wobec powinności modlitwy rodzinnej. Kiedy nadchodziła godzina wieczornego pacierza, wszystkie dzieci klękały wokół niej pod ikoną Matki Bożej, pod którą stało maleńkie kadzidło napełniające zapachem skromne mieszkanie.

Kiedy kościelne dzwony zaczynały dzwonić, Brigitta wychodziła z domu. Zabierała niemowlę i schodziła w dół ścieżką  do Domu Pana. Msza św. stanowiła rdzeń jej pobożności. Pościła praktycznie każdego dnia swego życia i nawet złożyła przyrzeczenie całkowitego powstrzymania się od mięsa. To poświęcenie jej spowiednik ocenił jako zbyt rygorystyczne przy jej stanie zdrowia i przekonał do odstąpienia.

Dzieci libańskie

Dzieci libańskie

Brigitta odmawiała  różaniec każdego dnia.  Bardzo zależało jej aby ściśle chrześcijańskie wychowanie otrzymało jej pięcioro dzieci: John, Beshara, Joseph, Kaon i Warda.

Jedna z córek: Warda była wyjątkowo pobożna, nie rozstawała się z różańcem. Nie wstydziła się iść z nim po wodę do wiejskiego źródła lub na pole. Pewnego dnia jeden z wieśniaków zawołał do niej złośliwie: „Hej ty tam. Nosisz długi różaniec jak zakonnica. Zapomniałaś, że jesteś zaręczona. Po ślubie, twoja teściowa mianuje cię świętą!” Być może Warda miała przeczucie, że nigdy nie wyjdzie za mąż. Odpowiedziała „Może umrę zanim wyjdę za mąż?” Często w swoich modlitwach mogła mówić, „Ojcze, jeśli to małżeństwo nie zadowoli Ciebie, pozwól mi umrzeć zanim do niego dojdzie.” W rzeczywistości, wkrótce potem zmarła niezamężna.

Syn John także posiadł silną wiarę. Został nadzorcą ziem parafialnych we wsi. Rozbudował kościół św. Saby we wsi i kiedy nadszedł dzień pierwszej Mszy świętej w nowym kościele, powiedział z dumą: „Teraz mogę umierać, szczęśliwy.” Po śmierci został pochowany w tym kościele.

Tę samą wiarę można było odnaleźć u stryja młodego Józefa, który studiował teologię i został wyświęcony na diakona. Kiedy kapłan zapytał go, czy chciałby otrzymać święcenia kapłańskie, on odparł: „To wielka odpowiedzialność i ogromny zaszczyt, a ja nie czuję się wart tego.” I tak jak sławny św. Efrem, pozostał diakonem do końca życia.

Na koniec musimy wspomnieć o dwóch wujkach Józefa ze strony matki. Augustine i Daniel esh-Shidiaq byli zakonnikami Zakonu MAronickiego i żyli w pustelni św. Antoniego w Qozhaya, pięć kilometrów od Biqa-Kafra. Ich wpływ na młodego siostrzeńca, jak się o tym wkrótce przekonamy, był decydujący.

Published in: on 18/03/2011 at 23:36  Dodaj komentarz  
Tags:

19. Maronicka wieś

Biqa-Kafra

Biqa-Kafra leżąca około 140 km na pólnoc od Bejrutu jest najwyżej położoną (1600 m.) wsią w Libanie. Graniczy z miastem Bsharre i słynnymi „Cedrami Bożymi”. Około sto domów z cegły suszonej na słońcu, wybudowanych na tarasach otacza kościół. W zimie zasypane śniegiem, w lecie tworzą czarującą scenę, z przytulonymi drzewami morwy i winoroślą.

Miejscowość wyludnia sie powoli poprzez emigrację. Dwustu jej mieszkańców osiedliło się w Australii. Wieśniacy są niespokojnego ducha, ale podobnie jak wszyscy Maronici, są dumni ze swojej wiary i gotowi bronić jej z narażeniem życia.

Poprzez lata widzieli oni jak nie tylko burze, ale i ludzka chciwość zabierała im umiłowane cedry. Jednak ani ciężkiej pracy, ani służbie wojskowej narzuconej przez Turków, ani strasznej biedzie której doświadczali, nie udało się oderwać ich dusz od Boga i Jego Kościoła. Są to ludzie życzliwi, gościnni, pracowici, wytrwali w zmaganiach z naturą i w swojej miłości do ziemi ojczystej. Wyznają swoją wiarę, nie zważając na opinie innych. Poświęceni Matce Bożej, odmawiają różaniec.  Nie jest czymś niezwykłym nawet dziś, spotkać któregoś z tych górali  idącego do pracy z długim różańcem wiszącym na wierzchu u jego boku. Niezliczone maleńkie kapliczki Matki Boskiej stoją jak kropki przy drodze. Ksiądz nigdy nie przejdzie, aby ktoś nie podbiegł ucałować jego dłoń. Zaufanie jaki pokładają w św. Sabie, patronie jednego z kościołów w Biqa-Kafra idzie w parze z czcią jaką oddają Świętemu.

(Galeria zdjęć z Biqa-Kafra, kliknij tu).

Published in: on 17/03/2011 at 15:32  Dodaj komentarz  
Tags:

18. Opowieści o Ojcu Szarbelu

Starzy ludzie, którzy byli świadkami tych wspaniałych wydarzeń w Annaya: fenomen świateł, zachowanie ciała, pocenie, uzdrowienia, nawrócenia – są jednocześnie świadkami cudu największego z nich wszystkich: życia Szarbela Makhlouf.

Doświadczyłem ogromnej przyjemności rozmowy z tymi osobami, współczesnymi Szarbelowi. Kiedy snuli oni swe wspomnienia, żywe w ich pamięci, te opowieści były najbardziej fascynującymi historiami, jakie były kiedykolwiek były opowiedziane dla rozgrzania serca i posilenia duszy. Nie było cienia wątpliwości, czy w ich świadectwach jest choćby odrobina fikcji. To była prawdziwa opowieść o tych zdarzeniach, których byli naocznymi świadkami. Wydarzeniach, które łatwo mogą być sprawdzone.

Ojciec Szarbel nie napisał nic; żadnego traktatu teologicznego ani mistycznego, nawet żadnego listu. Podobnie jak Jezus, pisał w sercach słuchaczy. Wielu z nich żyje nadal i ich oczyma chcemy zajrzeć do ukrytego ogrodu jego życia. Z pewnością jednego z najbardziej oryginalnych w historii Kościoła.

W istocie, jego życie ukazuje się nam jako przedłużenie Tajemnicy Odkupienia. W obfitości tej tajemnicy, ponawianej na ołtarzu, Szarbel szukał i znalazł Boga. Czyż zbawienie świata nie ponawia się ciągle w każdej Mszy św?

Published in: on 15/03/2011 at 15:50  Dodaj komentarz  
Tags:

17. Dotykałem Ojca Szarbela

Pozwólcie, że przedstawię wam kogoś, kto widział pustelnika na własne oczy, kto dotykał go swoimi rękami. To zdarzyło się 7 sierpnia 1952 r. Kolejna ekshumacja była w toku. Została podjęta, aby raz na zawsze rozwiać wszelkie wątpliwości i rozpowszechniane plotki na temat zadziwiających cech fizycznych zwłok. Raz jeszcze grób został otwarty w obecności Czcigodnego Przełożonego Generalnego zakonu, pod przewodnictwem kardynała Tappouni.

Dwunastu arcybiskupów i biskupów, księża i zakonnicy z klasztoru oraz komisje: medyczna i kanoniczna , składało się na zespół, który przystąpił do otwarcia grobu. Ciężkie młoty, kilofy i łomy z głuchym łomotem otwierały przejście przez hermetycznie zamurowaną ścianę. Nadszedł moment krytyczny! Rzesza ludzi niecierpliwie czekała u drzwi klasztoru. Można było odczuć napięcie narastające wraz z każdym odwalanym kamieniem. Wreszcie ukazał się zarys starej, cynkowej trumny, teraz mocno skorodowanej, spoczywającej na dwóch kamieniach. Eksperci zbadali wnękę. Była sucha za wyjątkiem dna pod trumną, które było wilgotne, pokryte czymś w rodzaju surowicy. Trumna została wydobyta i otwarta na niedowierzających oczach widzów. Co zobaczyłem? Martwego człowieka? Nie! Nie miałem uczucia takiego jakie ma się widząc zwłoki. Ten człowiek spał, to wszystko;, był to odpoczywający zakonnik ubrany w szaty liturgiczne. Wyjęto go z trumny i posadzono. Ramiona i nogi ułożyły się naturalnie a głowa zachowała ruchomość. Ubiór został usunięty, ponieważ był całkowicie nasączony. Mały materac, na którym leżało ciało przegnił a z poduszki pozostały dwa szczątki. Szaty liturgiczne, szczególnie alba, były w plamach ze krwi. Krótkie włosy nadal pozostawały na tyle głowy i przez skórę widziałem żyły w kolorze ciemno brązowawym.

Przed włożeniem ciała zakonnika do nowej trumny, tym razem wykonanej z drewna cedrowego, księża ubrali je w czysty ubiór, i został nam udzielony przywilej ucałowania dłoni pustelnika. Tej ręki, którą dotykałem własnymi rękoma. Czułem ją pod moimi palcami! Była ona miękka, niemalże pulsująca i ciepła. Dziwna ekstaza przeszyła mnie w tym momencie i nadal drżę, kiedy myślę o tym. Ciało nie miało jakiejkolwiek woni; nie było żadnego śladu rozkładu i utrzymywał się tylko wysięk. Te cuda nie dotyczyły tylko ciała. To nie jałowa ciekawość ściągała tłumy do Annaya. Odrodzenie wiary, nawrócenie było tym co zadziwiało i zachęcało. Ożywcze tchnienie Boga niosło się przez święte wzgórze, pobudzając je przynaglając ludzi do konfesjonałów, do Komunii św. i chrztu. Oni modlili się i pragnęli  jak jeden mąż. Przybywali zewsząd, ze wszystkich środowisk, zawodów i różnych religii. Chrześcijanie i muzułmanie jednakowo wzywali cudotwórcę.

Są odnotowane inne przypadki wykazuje pewną odporność na rozpad. „Ale w tym wypadku,” objaśniał mnie dr Pige z Paryża, „pocenie się, nie może być wytłumaczone eliminacją obrzęków: ciało kogoś, kto cierpi na obrzęki, opróżnia się bardzo szybko po śmierci. Musimy pamiętać, że ciało Ojca Szarbela było wystawione na powietrze przez około cztery miesiące i to że pięćdziesiąt pięć lat po jego śmierci poci się nadal, nie wynika z tego, że płyn ustrojowy jest wydalany z ciała, ponieważ już dawno został by wydzielony wielokrotnie!”

Teraz już bez żadnych wątpliwości, ciało Ojca Szarbela będzie nieniepokojone spoczywać w szkatule z cedrowego drewna w klasztorze Annaya aż do błogosławionej godziny beatyfikacji.

Published in: on 14/03/2011 at 18:06  Dodaj komentarz  
Tags:

16. Wzruszający widok

Wiele uzdrowień zostało odnotowanych w klasztorze Annaya. Za wiele aby je wymienić. Kościół wymaga tylko jednego autentycznego cudu do beatyfikacji któregoś ze Sług Bożych. W przypadku Ojca Szarbela było wiele, z których można wybierać i kilka bardziej interesujących zostanie przedstawione na końcu tej książki.

Już podczas jego życia, jak zobaczymy dalej, niezwykłe wydarzenia były związane z jego osobą. Ale nie było ich po jego śmierci aż do 22 kwietnia Roku Świętego 1950, kiedy pustelnik ofiarował światu największą i najbardziej zdumiewającą liczbę cudów.

Ślepi, głusi, niemi, sparaliżowani, chorzy na raka i obłąkani byli wśród uzdrowionych. Pochodzili oni z wielu narodów. Wyznawali różne religie. Bóg sprawiał te cuda przez dotknięcie do ciała pustelnika, przez użycie maści zawierającej płyn sączący się z jego boków lub przez położenie dłoni na szatach noszonych przez Szarbela albo zmoczonych tym płynem.

Moc Boża nie ograniczała się do tylko do odnowienia fizycznej natury człowieka ale też dotykała dusz. Najbardziej poruszające przykłady uzdrowienia miały miejsce gdy dusza cierpiała od zobojętnienia na grzech, niewiarę i herezję. Ci ludzie znaleźli największe pocieszenie we wzorze samotnego pustelnika.

Oto świadectwo poruszających serce wydarzeń, które miały miejsce w 1950r.

” Kobiety w każdym wieku, pochodzące z nawet najbardziej znakomitych rodzin libańskich, podążały boso w górę kamienistą drogą do Annaya. Wespół z nimi wędrowali starcy, młodzieńcy, ułomni, niesienie przez kochających przyjaciół; wszyscy pragnący aby Szarbel zatroszczył się o nich. Klasztor zapełniony mrowiem ludzi, kościół zapełniony mnóstwem wiernych, rozbrzmiewający ich usilnymi prośbami i lamentami. „Ya Allah, (mój Boże kochany – tłum.), zmiłuj się nas nami, odpuść nam nasze grzechy.” Kamienna posadzka przed grobem pustelnika skąpana była we łzach. Czoła dotykające ziemi, usta całujące ściany, dłonie bijące się w piersi w udręczeniu. Każdy próbował dotknąć grobu. W tym miejscu choroba i wiara były połączone. Śluzy zostały podniesione i całą tłumiona niedola znalazła ujście. Ludzie płakali na widok nóg, które wreszcie powstawały i szły; oczu które zobaczyły piękno światła i koloru; ramion które wyciągały się do przyjaciela lub mogły oddać komuś przysługę; uszu które usłyszały głos ukochanej osoby albo śpiew ptaka.”

Nie wszyscy proszący wyzdrowieli, ale wszyscy odchodzili bardzo pocieszeni, szczęśliwi wielbiąc Boga i „Elquidis (Po mojemu – tłum.) – jego Świętego).

Published in: on 13/03/2011 at 13:56  Dodaj komentarz  
Tags:

15. Dziewięćdziesiąt pięć krajów w kontakcie z Annaya

Na jednym ze wzgórz maleńkiego Libanu modlił się pustelnik. Tajemnicze fale tej modlitwy rozchodziły się na zewnątrz, docierając do każdego zakątka Ziemi. Prasa, jak powiedział p. Lahoud, podchwyciła historię Szarbela i świat był wstrząśnięty nadprzyrodzonymi wydarzeniami, które objęły Annaya.

W ciągu niespełna dwóch lat, 130 000 listów z 95 krajów zostało złożonych w muzeum poświęconym pokornemu pustelnikowi, który umiał tylko modlić się, milczeć, być posłusznym i pokutować.

Co zawierały te listy? W niektórych był kosmyk włosów, kawałek ubrania, zdjęcie. Ich autorzy prosili aby te przedmioty położyć na grobie Szarbela i odesłać im z powrotem. Inni prosili o relikwie, obrazek, źdźbło trawy, cokolwiek co miało kontakt ze „Świętym”. Inni wyrażali wdzięczność za to, co otrzymali. Nie sposób było nie wzruszyć się, czytając te listy. Można było odczuć bicie serca proszącego między linijkami listu!

W tym czasie prawie wszyscy pielgrzymujący tędy do Ziemi Świętej zbaczali do Annaya. Oni wiedzieli, że Bejrut, Baalbeck, Sydon, Tyr i Byblos nie są jedynymi słynnymi miejscami w Libanie. Wiedzieli, że duch tego kraju żyje w świętych miejscach: sanktuarium Matki Bożej w Harissa, Dolina Quadisha (Kadisza), a teraz jeszcze pustelnia Annaya. To ostatnie stało się latarnią, której światło błyszczy najjaśniej.

Dla zakonników było radością asystowanie licznym pielgrzymom, chrześcijanom i innych wyznań. Cieszyli się pokazując pielgrzymom części ubioru, które okrywały nienaruszone ciało pustelnika. Nie bez pewnej emocji taki podróżny zauważał: „Ale te ubiory są mokre. To wygląda jak krew.”

Bo to rzeczywiście jest krew, drogi pielgrzymie”, mógł odpowiedzieć zakonnik. „Z ciała Ojca Szarbela cudownie wydziela się ten płyn w ciągu ostatnich 67 lat.”

Kiedy jedna grupa odchodziła kolejna przybywała zajmując jej miejsce. Wszyscy gotowi ogłaszać po całym świecie fenomen cudotwórcy z Libanu.

„Przybyłem w góry ponad Jbeil” pisze O. Voillaume (Francja) w czasopiśmie Christian Witness. „Widok był niezwykły. Dziesiątki autobusów i setki samochodów przewoziły tłumy, przywodząc na myśl procesje, które podążały za Naszym Panem dwa tysiące lat temu. Czułem, że tu króluje głęboka wiara. Jestem pewien, że tam wydarzało się tyle samo nawróceń co i uzdrowień, jeśli nie więcej.”

Published in: on 12/03/2011 at 20:48  Dodaj komentarz  
Tags:

14. Minister, który uwierzył

Pewnego słonecznego poranka, Minister Finansów; Emile Lahoud złożył wizytę Prezydentowi Republiki Libanu, Panu Bashara el-Khoury. Minister, niepraktykujący chrześcijanin przedstawił cel wizyty: „Wszystko to nonsens co się dzieje wokół  Ojca Szarbela. To naprawdę niedorzeczne. Prasa nie pisze o niczym innym. Musimy interweniować i powstrzymać to.”

„Myślę, że lepiej będzie udać się tam i zobaczyć na własne oczy” odpowiedziała żona Prezydenta. „Jest to jedyny sposób aby dowiedzieć się, co tam się wydarzyło.”

„Cała ta sprawa, wygląda na oszustwo” kontynuował minister. „To kompromitacja, jeśli takie rzeczy dzieją się w Libanie. Jesteśmy dumni z tego, że jesteśmy państwem nowoczesnym i cywilizowanym. Ta historia wydaje się pochodzić ze Średniowiecza.”

„Emilu,” prezydent zwrócił się nieformalnie, „nikt nie oceni tej sprawy lepiej od ciebie. Udaj się do Annaya i dowiedz się o co chodzi. Kiedy wrócisz, możemy omówić to dokładnie i zobaczymy w jaki sposób możemy sobie z tym poradzić.”

„Ludzie zbzikowali” mówił dalej minister. „Jeden z moich sąsiadów, Aql Wakim, który choruje od 15 lat prosił swoją rodzinę aby go tam zawiozła. Cała dzielnica mówi o tym. To szaleństwo!”

Gestem, prezydent uciął te wywody. „Liczymy, na twoją skrzętność w dostarczeniu nam faktów.”

Ministerialna limuzyna toczyła się powoli po krętej, górskiej drodze wiodącej do Annaya. W Tourzaya, pięć kilometrów przed klasztorem dalsza jazda stała się jeszcze trudniejsza. Ogromna karawana podróżnych posuwających się w tym kierunku blokowała całą drogę.  Jedni wędrowali na boso, inni na osiołkach, jeszcze inni na wozach. Minister już rozdrażniony, stał się jeszcze bardziej zły, kiedy niektórzy zaczęli go rozpoznawać.

Przełożony klasztoru przyjął pana Lahoud w swoim saloniku. Zaskoczenie O. Pierre Younnes było zrozumiałe ponieważ gość był szczególnym politykiem, postacią znaną ze swoich mało religijnych poglądów. Zaledwie zamienili kilka słów, kiedy rozbrzmiały oklaski i dzwon zaczął dzwonić radośnie. Minister ostrzegawczo zwrócił się do Przełożonego „Bardzo przepraszam, jestem tu prywatnie. Proszę zaprzestać bić w dzwony.”

Przełożony nie zdołał ukryć uśmiechu. „Oni nie dzwonią z pańskiego powodu panie Ministrze. Nikt nie wie, że pan jest tu. Ci dobrzy ludzie prawdopodobnie byli świadkami cudu i czczą go w ten sposób.”

„Cud? Zejdźmy tam,” sceptycznie odpowiedział Lahoud i ruszył w dół po schodach. Za chwilę został otoczony rozkrzyczanym, rozgorączkowanym tłumem. Kiedy przechodził przez dziedziniec, podbiegł do niego nikt inny jak promieniejący i śmiejący się Aql Wakim. „Co pan tu robi, panie ministrze?”

„Czy to naprawdę ty, Aql?” wyjąkał Lahoud.

„Tak, tak to ja jestem, tak jak mnie pan widzi! Ale zostałem uzdrowiony dzięki Ojcu Szarbelowi!”

Ręka ministra powędrowała do czoła; stał jak ogłupiały. Kiedy odzyskał oddech, zapytał: „Czy ja śnię? To jest niemożliwe.” Zwracając się do Przełożonego oświadczył: „Ojcze nie mogę uwierzyć własnym oczom. Ten człowiek, to inwalida. Znam go od lat. Łaska Boża, która go uzdrowiła, uleczyła mnie z niedowiarstwa. Wierzę w Boga, w Świętego Szarbela, w Kościół Katolicki, w niebo i piekło, w diabła…”

Pan Lahoud życzył sobie, aby jego nazwisko umieścić w Złotej Księdze Uzdrowień jako świadectwo tego cudownego wydarzenia. Zakonnik prowadzący te zapisy widząc, że minister pod nazwiskiem nie umieścił swego oficjalnego tytułu, zwrócił się: „Czy mógłby Pan Minister dodać swoją pozycję w rządzie?”

„Tutaj, w tym miejscu” nowo nawrócony odparł skromnie ” wszystko musi uniżyć się przed wielkością Ojca Szarbela. Ja tu nic nie dodam.” Działo się to 3 maja 1950 r.

Published in: on 11/03/2011 at 15:46  Dodaj komentarz  
Tags:

13. Ekshumacja w roku 1950

Rok 1950 był Rokiem Świętym i wierni gromadnie przybywali do kaplicy przylegającej do grobu Ojca Szarbela aby modlić się o pomoc i opiekę za jego wstawiennictwem. Pewnego dnia ktoś zauważył, że ścian kaplicy jest wilgotna. Został powiadomiony Przełożony, ojciec Pierre Youness i stwierdzono, że przyczyną nie jest woda tylko rodzaj lepkiego płynu. Ojciec Youness, obawiając się, że trumna i ciało uległy rozkładowi, zebrał razem zakonników i polecił aby ponowne otwarto grób. Był to 25 dzień lutego, 1950.

Krwawy płyn przeniknął przez dwie trumny i wewnętrzną ścianę z kamienia i na nowo sączył się po zewnętrznej ścianie kaplicy. Opat John Andary, Przełożony Generalny zakonu, stwierdziwszy, że ciało jest nienaruszone, zaalarmował Patriarchę. Był nim w tym czasie Jego Świątobliwość Antoine Arida. Nowe badanie ciała rozpoczęło się pod przewodnictwem jego delegata, o. Mansour Awwad. Zostali poproszeni o pomoc przedstawiciele Ministerstwa (Zdrowia – dop. tłum.). Przybyło trzech konsultantów, ekspertów w swoich dziedzinach: dr. Shikri Bellan, dyrektor Wydziału Zdrowia i Opieki Społecznej rządu libańskiego, dr Joseph Hitti, poseł okręgu Mount Lebanon; i dr Teophile Maroun, profesor medycynyz French Fculty w Bejrucie. Każdy ślubował pod przysięgą mówić tylko prawdę i 22 kwietnia 1950r. w klasztorze Annaya grobowiec został oficjalnie otwarty.

Obecy przy tym był biskup Paul Aql, Wikariusz Generalny Maronickego Patriarchy na okręg Jbeil (Byblos), i Przełożony Generalny Zakonu Maronitów w otoczeniu wszystkich zakonników klasztoru Annaya. Trumny zostały otwarte i następujące świadectwo zapisane: „Krwawa wydzielina z ciała obserwowana w latach 1899 i 1927 utrzymuje się nadal. Pokryła ona całe zwłoki i przemoczyła ubranie. Jedna część ornatu jest zmurszała, dół trumny cynkowej odpadł z jednego końca, tuba, zawierająca dokumenty z 1927r. skorodowała, same dokumenty są nienaruszone.” Nie mogło być wątpliwości, że był to ten płyn, który sączył się przez obie trumny kropla po kropli był tym, który zwilżał ściany. Swiadkowie zauważyli, że każda część ubioru była nasączona, ze śladami krwi tu i tam, szczególnie na albie.

Wydzielina, która pokrywała całe ciało, skoagulowała się i zestaliła w plamy. Jednak ciało zachowało całą swoją gibkość i było możliwe zginanie ramion i nóg.

Annaya była zalewana, fala po fali, powodzią ludzką. Nawet jeszcze przed publicznym ogłoszeniem ustaleń Komisji, rzesze chorych i ułomnych zaczęły przybywać: głusi, ślepi, niemi i sparaliżowani. Naraz pojawiły się dziwne okrycia, napełniając pielgrzymów radością i entuzjazmem, wywołując ich okrzyki pełne intensywnej żarliwości religijnej.

Ciało zostało raz jeszcze szczelnie zamknięte, dla zabezpieczenia przed wyjmowaniem i przed składaniem mu jakiegokolwiek kultu. Od tego dnia, jeszcze w większej liczbie, rzesze ludzi przybywały do bramy klasztornej. Ludzie ci przybywali z każdego zakątka ziemi szukając pomocy i pocieszenia u pustelnika. Ani kiepskie drogi, ani brak noclegu w tym odludnym miejscu nie mógł ich odwieźć ich. Dzień i noc przybywali w niekończącym się ludzkim dramacie. Wyglądało to tak, jakby szukali bezpiecznej przystani.

Ich modlitwy bez końca wznosiły się do nieba. Wielu z nich odkryło Boga, kiedy błagali Jego Miłosierdzia i zdrowieli ze swoich chorób ciała i duszy. Księża byli zajęcie dzień i noc służąc sakramentami pojednania i Eucharystii. Okrzyk „Cud” rozlegał się w kółko wywołując głośne wiwaty i bicie dzwonów. Każdy chciał jakąkolwiek relikwię: nawet ziemia z dziedzińca w pobliżu grobu wyła zabierana jak skarb. Wiekli dąb, który ocieniał pustelnika przez wiele lat, nie został oszczędzony. Jego listki, gałęzie, pień, nawet kora były systematycznie zabierane.

Published in: on 10/03/2011 at 17:46  Dodaj komentarz  
Tags:

12. Jak doszło do beatyfikacji

Ponieważ ten stan rzeczy utrzymywał się  nadal, władze zdecydowały o rozpoczęciu procesu beatyfikacyjnego Ojca Szarbela, oraz dwóch innych członków zakonu. Byli to Ojciec Nemetallah Kassab al-Hardini, ojciec duchowny Ojca Szarbela – jak to później zobaczymy oraz Siostra Rafqa Ar-Rais. Przełożony Generalny, Opat Ignatius Dagher udał się w 1925 r. do Rzymu z prośbą do Jego Świątobliwości Papieża Piusa XI o uruchomienie procesu kanonicznego wobec trzech członków zakonu.

Ojciec Święty udzielił zgody i polecił aby podjąć badanie cnót i cudów związanych z tymi Sługami Bożymi. Teraz stało się powinnością Patriarchy przewodniczenie badaniu w zgodzie z prawem kanonicznym.

Została utworzona komisja.  Została zwołana po raz pierwszy w dniu 4 maja 1926 r. Zdecydowano, że ciało musi zostać przeniesione do nowego miejsca spoczynku aby zapobiec okazywaniu kultu przed oficjalną decyzją, która mogła nadejść z Rzymu. Dnia 24 czerwca 1927 r. , zwłoki Ojca Szarbela, zostały raz jeszcze ekshumowane w obecności ogromnego zgromadzenia ludzi. Został ubrany w kapłańskie szaty liturgiczne, głowa została zakryta wełnianym kapturem. W wygłoszonym przemówieniu opowiedziano o jego pustelniczym życiu, śmierci i dwóch poprzednich pogrzebach. Została także wspomniana ewentualna możliwość beatyfikacji.  To sprawozdanie podpisane i opieczętowane pieczęcią Komisji Beatyfikacyjnej  zostało umieszczone w metalowym cylindrze razem ze świadectwami lekarskimi opisującymi stan ciała w tym czasie. Wszystko zostało kontrasygnowane przez członków Komisji i złożone wraz z ciałem do nowej drewnianej trumny, która została zamknieta w drugiej, cynkowej. Oficjalne pieczęcie zostały założone na białej taśmie.

Podwójna trumna została umieszczona w nowym grobie, który został wykonany w ścianie krypty. Dwa duże kamienie oddzielały trumnę od kontaktu z ziemią. Dokładnie zabetonowane wejście dawało dodatkowe zabezpieczenie. Zostało umieszczone epitafium przypominające ważne daty z życia Szarbela, od narodzenia aż do 24 czerwca 1927 r.

Published in: on 09/03/2011 at 17:29  Dodaj komentarz  
Tags:

11. Ciało Ojca Szarbela wprawia w zakłopotanie medyków

Czy taki fenomen, przeciwny wszystkim prawom natury może nieskończenie rzucać wyzwanie wszystkim źródłom wiedzy, które były znane prestiżowym libańskim lekarzom?  Doktorzy przecież wytrwale i często dokonywali starannych obserwacji tego pół żywego ciała. Kolejna komisja kościelna 16 października 1926 r. zapoczątkowała własne postepowanie oparte na badaniach, którym został poddany pustelnik. Ojciec Joseph Abou Younes z Ehmej, Przełożony klasztoru w latach 1910-1913, stwierdził co nastepuje: ” Trzech dyplomowanych lekarzy podczas mojej kadencji przeprowadziło badania ciała: Dr Wakim Baik Nakhly, Nagib Baik el-Khoury i George Shucrallah. Żaden z nich nie udzielił zadowalającego wyjaśnienia naturalnej przyczyny tej niezwykłej sprawy.”

Dr Nagib el-Khoury był przekonany, że rozwiązał zagadkę i wpadł na doskonałe rozwiązanie powstrzymania ciągłego wysięku. Zdecydował poddać próbie cudowne zachowanie ciała od rozkładu. Zostało ono raz jeszcze umieszczone w skrzyni w pionowej pozycji. Stopy zostały zanurzone w palonym wapnie. Był to pewny sposób na zatrzymanie wydzielania płynu i rozkład dolnych kończyn! Ten eksperyment okazał się równie nieskuteczny jak wszystkie pozostałe. Stan ciała pozostał niezmieniony. Ten lekarz, niepraktykujący chrześcijanin, złożył następującą deklarację: „niniejszym pod przysięga oświadczam, że to ciało jest zakonserwowane przez silę, której nie można wytłumaczyć środkami naukowymi. Nie ma wątpliwości, że świętość Ojca Szarbela ma z tym wiele wspólnego.”

Z kolei dr Elias el-Onassy z Lehfed oświadczył: „Badałem ciało Sługi Bożego, Ojca Szarbela, w klasztorze Annaya.  Wyczuwałem zapach zwłok podobny do tego jaki pochodzi od ciała żywego człowieka.  Kiedy sprawdzałem zwłoki bardziej dokładnie, zauważyłem podobną do potu substancję  wydzielającą się porów ciała; dziwną i niewytłumaczalną żadnymi prawami natury rzecz, zważywszy na długi okres, w którym ciało pozostawało martwe. Okresowo przeprowadzałem identyczne badanie z tym samym wynikiem.”

Dr George Shucrallah, jeden z najbardziej poważanych lekarzy w Libanie, przeprowadził co najmniej trzydzieści badań ciała w ciągu siedemnastu lat. Stwierdził: „Monitorowałem to dziewicze ciało przy różnych okazjach i z coraz większym zdziwieniem odnotowywałem stan jego zachowania,  ze szczególną uwagą na czerwonawy płyn wypływający z ciała. Konsultowałem to z innymi lekarzami z Bejrutu, a nawet omawiałem to z moimi europejskimi kolegami, lecz nikt nie był w stanie wyjaśnić tego zjawiska. Jest to tak wyjątkowy fenomen, że prawdopodobnie żaden z lekarzy nie widział porównywalnego przypadku i prawdopodobnie taki przypadek nie został dotychczas odnotowany. Kontynuuję moje poszukiwania aby odkryć, czy podobne zjawisko wystąpiło w jakiejś części świata.”

Ten wybitny lekarz przedstawia następujące wyliczenie: „Zakładając, że ubytek płynu wynosił średnio 3 gramy na dzień. W ciągu 66 lat to powinno dać ilość około 72 kilogramy. To dalece przekracza wagę całkowitą wątłego ciała. Jak mniej może dać więcej? Moja opinia oparta jest na osobistych studiach i doświadczeniu. To ciało jest zakonserwowane przez jakąś nadprzyrodzoną siłę.”

Ponieważ nie dało się tego wytłumaczyć w sposób naukowy, wszyscy świadkowie i śledczy przychylali się do idei nadprzyrodzonej interwencji przez wzgląd na zagadkowy stan ciała i ciągłe wysączanie się płynu.

Czyż nie był to objaw Bożej łaskawości, która nagradzała  heroiczną niezłomność Ojca Szarbela i ogłaszała przez niego całemu światu i historii swą wspaniała obietnicę?

Published in: on 08/03/2011 at 19:07  Dodaj komentarz  
Tags:

10. Dziwny wysięk

Doczesnym szczątkom pustelnika nie było dane leżeć długo w „ostatecznym miejscu spoczynku”. Zakonnicy podczas modlitw zaczęli odczuwać specyficzny zapach towarzyszący rozkładowi zwłok i ten niepożądany efekt uboczny zdradzał miejsce pobytu ciała, czego chciano za wszelką cenę uniknąć w związku z tworzącym się kultem ludowym. Mało tego, płyn, który sączył się z ciała, wypływał na schody i mógł być zauważony przez każdego. Władze musiały się teraz zmierzyć z trudnym zadaniem: zmarły musi pozostać ukryty i równocześnie wypływ czerwonawego płynu zdradzającego miejsce pobytu musi zostać powstrzymany lub przynajmniej ukryty.

Miesiąc później ciało zostało wydobyte z ukrycia. Najpilniejszym pytaniem było: gdzie je położyć? Oto świadek naoczny Ojciec Youssef el-Kfoury, ekonom klasztoru, który przed komisją kanoniczną dnia 5 października 1926r. oświadczył: „Trzy dni po moim przybyciu, zabrałem ciało z dotychczasowego miejsca przechowywania i umieściłem w jednej z cel północnego skrzydła klasztoru. Tej nocy wraz z bratem Ijidios at Tannury wynieśliśmy je na taras i wyłożyliśmy, tak aby było wystawione na świeże powietrze. Mieliśmy nadzieję, że wysuszy to krew, która wysączała sie z pleców i z boków. Krew ta była tak obfita, że byłem zmuszony owinąć ciało w dwa prześcieradła i potem zmieniać je codziennie ponieważ nasączały się płynem. Kontynuowałem to przez około cztery miesiące bez żadnych oznak zmiany wydzielania.”

Jak dotąd nic nie pomogło w wyjaśnieniu tej sprawy. Ojciec Youssef el-Kfoury kontynuuje: „Kiedy po czterech miesiącach takiego traktowania zwłok nic nie spowolniło wypływu płynu i każdego dnia musiałem używać nowych dwóch płócien, zdecydowałem się na usunięcie z ciała żywotnych organów. Poleciłem aby Saba Bou Moussa wykonał tę operację. Kiedy otworzył on brzuch zwłok, stwierdził, że wnętrzności mają wygląd żyjącego człowieka!”

Celem następnej żałosnej interwencji było umożliwienie spłynięcia w dół, do stóp ciała, płynu którym nasączały się płótna i w ten sposób uniknięcie konieczności zmiany płócien każdego dnia. Jednak zakonnicy stwierdzili, że ta pozycja jest zbyt nienaturalna i w ten sposób ciało raz jeszcze wróciło do starej trumny. Leżało w niej nie niepokojone do roku 1909, kiedy zostało p rzeniesione do nowej kaplicy, która ufundował doktor George Shukrallah. Tam pozostało nieodkrywane aż do 24 lipca 19927 r.

Podczas tych 17 lat tajemniczy płyn ciągle wypływał. Sława Ojca Szarbela rozlała się szeroko poza Annaya i ciągle powiększające sie grupy wiernych przybywały aby wzywać wstawiennictwa pustelnika. W tym czasie ciało „pociło się” jak dotychczas.

W maju 1901 r. wierni zwolennicy Ojca Szarbela zebrali się przy jego grobie domagając się zgody na zobaczenie ciała pustelnika. Zgoda kościelna została wydana i zwłoki w pozycji stojącej zostały wystawione za szklanymi drzwiami w małym pomieszczeniu po prawej stronie od głównego wejścia. Odwiedzający mogli teraz widzieć pustelnika bez stałego nadzoru Ojca Kfoury.

Nieprzypadkowo święty człowiek został wystawiony w tej pozycji. Miano nadzieję, że powstrzyma to płyn wypływający z ciała odrzucającego śmierć, którego zagadkę lekarze bezskutecznie usiłowali wyjaśnić.

Published in: on 07/03/2011 at 09:23  Dodaj komentarz  
Tags:

9. Stan grobu i zwłok

Świadkowie byli jednomyślni w swoich zeznaniach. Wszyscy oświadczali, że woda deszczowa przenikała przez strop i ściany zamieniając kryptę w bagno. Ciało leżało w tej błotnistej wodzie, kapiącej z góry na odkrytą twarz. Gdy skorupa z błota pokrywająca ciało została usunięta, zwłoki okazały się nienaruszone z wszystkimi częściami giętkimi i wiotkimi jak u kogoś żywego. Skóra na zwłokach miała zdrowe rumieńce, mięśnie były elastyczne, ani jeden włos z jego gowy i brody nie wypadł.
„Jego dłonie spoczywały na piersi obejmując krzyż. Ciało było swieże i miękkie,” potwierdził Ojciec Joseph Younes. „Rodzaj białej cienkiej powłoki podobnej do włókien bawełny pokrywał jego twarz i ręce. Kiedy starliśmy ją, ukazało się nam ciało śpiącego człowieka. Mieszanina krwi i wody wydzielała się z niego.”

Ojciec Elias Abi-Ramia, żyjący jeszcze w klasztorze (pisane w 1965r. -przyp. tłum.) zapisał „Ciało było prężne i giętkie, wypływająca krew bez jakiegokolwiek śladu zepsucia, tak jak byłby on pochowany tego dnia.” Inni świadkowie złożyli takie same oświadczenia z mniej więcej podobnymi szczegółami. Szczególnie wspomnieć trzeba następujących: Saba Bou Moussa, brat Butros Jawwad z Mishmish, brat Elias Mehrini, Youssef EliasnAbou Sleiman, ojciec Francois Sebrini i George Emmanuel.

Została zmieniona bielizna, ciało ubrane w nowy ornat i złożone w odkrytej trumnie oraz przeniesione do kaplicy klasztornej na noc 15 kwietnia 1899r. Następnego ranka – zgodnie z instrukcją Patriarchy – zostało przeniesione do zastępczego miejsca złożenia, które było wybudowane wysoko w jednej z narożnej ścian kościelnych. Miejsce to nazywało się „al-Manbash”, ponieważ służyło jako skład starych przedmiotów kultu, a nawet węgla. Było to doskonałe miejsce ukrycia przed ciekawskimi spojrzeniami wiernych. Jedyny dostęp był poprzez kamienne schody zbudowane wewnątrz ściany. Wszystko wydawało się być załatwione tak, aby można było zapomnieć o całej sprawie.

Ważnym w tym miejscu jest podkreślenie, że wszystko co było możliwe zostało uczynione, aby spróbować odkryć naturalne przyczyny, które mogły przeciwstawiać się rozkładowi ciała. Wszystkie próby zawiodły.

Od założenia klasztoru, dwudziesty trzech zakonników i pustelników zostało pochowanych na tym samym cmentarzu co Ojciec Szarbel. Ostatnim był niejaki Ojciec Elias z Mishmish, poprzedni Przełożony klasztoru, złożony na spoczynek 12 lutego 1897r., dokładnie dziewięć miesięcy i dwadzieścia osiem dni przed Ojcem Szarbelem. Po nim zostało w tym samym miejscu pochowanych kolejnych dwudziestu księży. Tylko ciało pustelnika zostało nienaruszone. Wiódł on taki sam tryb życia, jadł ten sam rodzaj pożywienia jak inni pobożni pustelnicy i zakonnicy, którzy zamarli świątobliwą śmiercią w takich samych okolicznościach. Jedynie jego ciało nie uległo rozkładowi, zachowując cechy żywego organizmu. Dodajmy do tego osobliwy krwisto zabarwiony płyn, który sączył się ze zwłok. Jest to zjawisko niepowtarzalne w historii Kościoła jeśli nie medycyny.

Published in: on 06/03/2011 at 19:21  Dodaj komentarz  
Tags:

8. Grób zostaje otwarty

Częste ukazywanie się tajemniczego światła wraz z entuzjazmem wiernych, których podniecenie nie mogło zaakceptować nic mniej niż ekshumacja zwłok Ojca Szarbela, skłoniło Przełożonego i księży z klasztoru do otwarcia grobu. Tak się też stało i pokazano ciało nienaruszone, pomimo że było częściowo zanurzone w wodzie i błocie. Te spostrzeżenia zostały należycie opisane i grób ponownie szczelnie zamknięty. Przełożony udał się na spotkanie z Ojcem Generałem Zakonu Joseph’em El-Ser’aly i Jego Świątobliwością Patriarchą Elias’em Hayek. Pojechał prosić o zgodę na otwarcie grobu i przeniesienie ciała w bardziej szacowne miejsce pochówku.

W pierwszej chwili Patriarcha odmówił tej prośbie. Obawiał się, że przeniesienie ciała stworzy kult publiczny zabroniony przez dekrety kościelne. Jednak zalecił aby podjęto wszelkie kroki zapobiegające dostawaniu się wody i błota do grobu. Wkrótce jednak zdał sobie sprawę, że niemądrym będzie  pozostawienie ciała w miejscu tak żarliwej religijności, gdzie ktoś mógłby wykraść je z grobu. Dlatego wydał zgodę na ekshumację ciała i umieszczenie go z zapieczętowanej trumnie, która będzie mogła zostać ukryta w sekretnym miejscu dla uniknięcia nielegalnego kultu.

Tak więc zaledwie w cztery miesiące po pogrzebie Ojca Szarbela, w zgodzie z zaleceniami Patriarchy, grób został otwarty w obecności duchownych i świeckich świadków. Było to 15 kwietnia 1899 roku.

Siedmiu świadków, którzy mogli wejść do krypty aby na deskach wyciągnąć ciało, złożyło  pod przysięgą podczas przesłuchania przed komisją kościelną zeznania na temat stanu zwłok.

Published in: on 05/03/2011 at 23:51  Dodaj komentarz  
Tags:

7. Mahometanin świadkiem

Noc już zapadła, kiedy czterech jeźdźców podjechało do klasztoru. Na ich czele stał prefekt policji Mohamoud Hamadeh z Hjoula. Jeden z jeźdźców zsiadł z konia i nieśmiało zastukał do drzwi. Brat Elias pośpieszył otworzyć.

„Policja” powiedział dowódca. „Ścigamy przestępcę i myślimy, że ukrył się tu.”

Mężczyźni zostali wprowadzeni do poczekalni. Przełożony przywitał ich oczekując na wyjaśnienia.

„Ścigamy mordercę” powtórzył dowódca „i zobaczyliśmy światło ponad waszym klasztorem. Poszliśmy w tym kierunku. Jednak kiedy tu dotarliśmy, światło znikło. Co to wszystko znaczy”.

Przełożony zdając sobie sprawę, że chyba proroctwo staje się rzeczywistością, mruknął do siebie ”Znowu to światło, coś dziwnego… „Poczym zwracając się do policjantów, powiedział, „Wszystkie światła w klasztorze są gaszone o godzinie dziewiątej w wieczór. Teraz jest już prawie północ. Ja nic nie wiem o żadnych światłach, o których wspomnieliście.”

Dokładnie w tym momencie rozległ się wystrzał. Wieśniacy zobaczyli tajemniczą poświatę i dali sygnał.

„To ten bandyta!” krzyknął policjant.

„To jest sygnał!” sprzeciwił się Przełożony.

Wszyscy pospiesznie wyszli na dwór aby zobaczyć zadziwiający widok. Nieziemska poświata rzeczywiście lśniła nad grobem Ojca Szarbela. Zaległa cisza, nikt się nie poruszył. Wszyscy byli oszołomieni. Przełożony wreszcie poruszył ustami, „Nie może być już wątpliwości. Szarbel jest świętym. Niech Bóg będzie pochwalony.”

Prefekt pozostał podejrzliwy. Obawiał się, ze jest przed nim ukrywana jakaś tajemnica. „Więc kim był ten Wali, przyjacielem Boga? Otwórzcie grób.” Rozkazał.

„Przykro mi Ekscelencjo, ale my nic nie możemy zrobić bez zgody jego Świątobliwości, Patriarchy Maronitów”. „Patriarcha, bardzo dobrze”, kontynuował Prefekt. „Powinienem udać się do niego i powiadomić go osobiście.”


Published in: on 04/03/2011 at 23:52  Dodaj komentarz  
Tags:

6. Grób

Drugiego dnia po Bożym Narodzeniu, o godzinie 10-tej rano, została odprawiona prosta ceremonia pogrzebania zmarłego zakonnika. Kiedy „ginnaz”, czyli pogrzeb zakończył się, twarz zmarłego została zakryta welonem zgodnie z zakonną tradycją i ciało zostało przeniesione przez zakonników w miejsce wiecznego spoczynku.

Ludzie tłumnie zaczęli zbiegać się tłumnie do klasztoru, jakby nagle uświadomili sobie, że stracili świętego. Klękali na śniegu, jedni płacząc rzewnymi łzami, inni żegnając się w pobożnym uniżeniu. Powoli, orszak pogrzebowy trafił na cmentarz, gdzie pustelnik został złożony; bez trumny, ubrany tylko w szaty liturgiczne prostego zakonnika. Niektórzy prosili o specjalny pochówek dla niego, ale reguła zakonna nie dopuszczała żadnych wyjątków. Ojciec Szarbel powinien udać się na wieczny odpoczynek dokładnie tak jak bracia zmarli przed nim. Dwie drewniane deski były wszystkim, co oddzielało jego wątłe ciało od błotnistej ziemi. Niestety! Woda, która sączyła się ze sklepienia, miała wkrótce rozpocząć swe niszczące działanie. Wejście do krypty zostało zamknięte wielkim kamieniem, który zatoczony na miejsce, został zabetonowany w tej pozycji. Ktoś ostatni raz pokropił grób wodą święconą i okadził.

I tak Ojciec Szarbel znalazł miejsce spoczynku obok ściany kaplicy, bliżej niż dwa metry od ołtarza, przy którym każdego dnia zakonnicy odprawiali Mszę Świętą, wokół której koncentrowało się jego życie. Teraz, po drugiej stronie życia, Szarbel z pewnością będzie uradowany tym powtarzającym się cudem. Tłum powoli rozpraszał się, w modlitwie powtarzając refren „Hniyalou, quiddis!… błogosławiony kto staje się świętym.”


Published in: on 03/03/2011 at 23:54  Dodaj komentarz  
Tags:

5. Tajemnicze światła

Kilka tygodni później, grupa pełnych szacunku choć pogodnych wieśniaków została przyjęta w salonie Ojca Przełożonego. „To prawda, Ojcze,” George Emmanuel obstawał przy swoim. „Widzieliśmy to znowu ostatniej nocy. Wyglądało to tak, jakby dziwne światło unosiło się nad grobem Ojca Szarbela.”

„Ja widziałam także. Widziałam kilka razy,” dodała Miladeh, znana jako wdowa Tannous Chehade. „Mój dom jest wprost naprzeciw klasztoru i każdy może to zobaczyć…”

„Ja też widziałem to,” deklarował się Butros Sleiman Daher. „Mój dom wychodzi na klasztor i nie może być z tym żadnej pomyłki.”

Wszyscy wieśniacy zgodnie kiwali głowami. Te nadzwyczajne oświadczenia były absolutnie prawdziwe. Wszyscy przysięgali, że widzieli migotliwe światło w czasie kilku tygodni.

Przełożony, późniejszy Ojciec Generał Zakonu, wysłuchał tych wypowiedzi bez słowa. On był przekonany, ze pustelnik był świętym, lecz ociągał się z angażowaniem się w sprawy, które przekraczały jego uprawnienia. Uznał, że mądrzej będzie uspokoić te poruszone dusze, więc powiedział uroczyście.

„A więc, moje dzieci, może być tak jak mówicie, i to co mówicie może być prawdą. Jedna uczciwie muszę wam wyznać, że dopóki nie zobaczę tego na własne oczy, nie mogę wam przyznać racji. Będę to musiał sam zobaczyć. Zróbmy tak. Kiedy znowu to zobaczycie tej nocy, wystrzelcie w powietrze. Ja wtedy przyjdę i popatrzę.” I jeszcze dodał z uśmiechem, „widzicie, że jestem podobny do niewiernego Tomasza, muszę dotknąć aby uwierzyć”.”

Małą grupka odrzekła jednym głosem, „Damy ci ojcze znać.”


Published in: on 03/03/2011 at 23:53  Dodaj komentarz  
Tags:

4. Grabarze

Szarość poranka ledwie zaczęła kłaść smugi światła na wschodnich chmurach, gdy dwaj mężczyźni: zakonnik z długą szarą brodą i prosto ubrany wieśniak z wielkimi wąsami, pojawili się przy grobie. W rzeczywistości, był to rodzaj krypty służącej całe wspólnocie jako miejsce pochówku. Krypta ta przylegała do klasztoru od strony wschodniej, zaś dostęp do mrocznego wnętrza był pod niskim łukiem. Była ona niewielka: 2,30 m szerokości, 2,65 długa i wysoka na 1,40 m. Jedna z jej ścian wchodziła w skałę wzgórza. W porze deszczowej i na wiosnę, kiedy topniały śniegi, woda sączyła się ze ścian i zbierała na podłodze. Przygotowując miejsce kolejnego pochówku dwaj grabarze odkryli kości. Zakonnik podniósł czaszkę i pokazał swemu wspólpracownikowi.

„Spójrz tylko na to.”

„Ojcze, obawiam się, że każdy z nas tak skończy.”

„Masz racje przyjacielu. Pan nas uczy: ziarno nie wyda plonu dopóki nie obumrze”.

„Czy nie wydaje ci się Ojcze, że zakonnik, którego dzisiaj pochowamy, zmarł śmiercią świętych odpowiednią do jego życia?”

„Masz racje. Szarbel triumfuje w śmierci, tak jak za życia. Teraz on już wie, jak żałosne są nasze zatroskania i nasze uciechy. Teraz on zna głębię naszej nędzy. Jednak św. Paweł uczy nas, że nic nie jest stracone jesli wierzymy w Jezusa Chrystusa, zmartwychwstanie i życie, i tak jak On pokonał śmierć tak i my powstaniemy z martwych pewnego dnia.  To jest nasza pociecha i nadzieja.”

Published in: on 02/03/2011 at 23:55  Dodaj komentarz  
Tags:

3. Światło w kaplicy

W ciszy klasztornego korytarza ciemna postać człowieka zdążała w kierunku kaplicy. Jak każdej nocy, brat Eliasz Mehrini szedł modlić się przed Najświętszym Sakramentem. Gdy otworzył drzwi kaplicy, stożki światła świec stojących przy ciele martwego pustelnika rozbłysły, oświetlając twarz zmarłego. Ani późna pora, ani myśli o zmarłym nie zaniepokoiły brata Eliasza. Ukląkł i zatopił się w żarliwej medytacji. Nagle został olśniony światłem, które wylewając się z tabernakulum wydawało się pieścić twarz zmarłego mężczyzny. Ta nieziemsko pulsująca poświata zdawała się wlewać życie w leżące ciało.

Przerażony brat podniósłszy się, pobiegł do celi Przełożonego nie będąc w stanie ogarnąć umysłem znaczenia tego co sie wydarzyło. Nagle przebudzony z głębokiego snu, Przełożony otwarł drzwi i zobaczył strapionego Brata Eliasza.

„Och, Ojcze!”

„Co jest Bracie, co ci się stało?”

„Ojcze coś dziwnego dzieje się w kaplicy. Światło wychodzi z tabernakulum i lśni wokół twarzy pustelnika.”

Zdziwiony Ojciec Antoni poklepał brata po ramieniu i próbował uspokoić go. „Już dobrze, dobrze, mój synu. Weź się w garść. Musiałeś być zmęczony i przysnąłeś. Może ci się przyśniło”.

„Zapewniam Ojca…”

„No dobrze”, uciął przełożony. „Jest już północ i pora zadzwonić na nabożeństwo dla uczczenia drugiego dnia Bożego Narodzenia.”

Brat Eliasz zrobił jak miał powiedziane, ale dzwony zamiast wydzwaniać radosną wieść o Narodzeniu,  brzmiały  boleśnie mimo wszelkich wysiłków ożywienia ich pieśni.

Klasztor zaczął się budzić wśród ciemnej, śnieżnej nocy. Kwadrans później, szereg zakapturzonych cieni, z latarniami w dłoniach, spieszył mrocznymi korytarzami wiodącymi w kierunku kaplicy. Zakonnicy parami zbliżali się z różnych stron i zajmowali miejsce na wprost żłóbka. Litania się zaczęła. Zapach kadzidła rozszedł się w powietrzu, podczas gdy na zewnątrz dało się słyszeć przytłumiony odgłos grzmotu w głębi nocy.

Published in: on 01/03/2011 at 23:56  Dodaj komentarz  
Tags:

2. Kim jest ten zakonnik?

Tego samego wieczoru, zakonnicy zebrali się w pokoju Ojca Przełożonego, aby wyrazić swoje współczucie. Wielkie polana palące się w piecu dawały wystarczająco światła widzieć smutek ich twarzy. Kiedy wszyscy się rozeszli, przełożony zapalił lampkę oliwną i przysunął krzesło do stołu. Usiadł medytując. Po pewnym czasie na twarzy jego pojawił sie wyraz odległego proroctwa. Wziął do ręki dziennik klasztoru, otworzył go i przewróciwszy kilka stron umieścił następujący wpis:

„24 grudnia 1898 r. Ojciec Sharbel, zakonnik urodzony w Biqa-Kafra, dotknięty paraliżem, otrzymawszy ostatnie namaszczenie, został wezwany przez Boga w siedemdziesiątym roku życia. Został pochowany na cmentarzu wspólnoty podczas pełnienia stanowiska przełożonego przez Ojca Anthony Mishmishani. To czego dokona po śmierci, zwalnia mnie z wyszczególniania jego dokonań za życia. Wierny swemu powołaniu, był wzorem posłuszeństwa. Jego postępowanie było bardziej anielskie niż ludzkie.”

Przełożony odłożył pióro i skierował wzrok na krzyż, którego cień zdawał się szeptać przyzwolenie na te prorocze słowa.

Święty Szarbel

Published in: on 28/02/2011 at 23:58  Dodaj komentarz  
Tags:

1. Opuszczona pustelnia

Pustelnia św. Piotra i Pawła

Wczesnym rankiem pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia roku 1898 skromna procesja złożona z zakonników i osób świeckich opuściła pustelnię św. Piotra i Pawła. Z dużym trudem przedzierała się przez zaspy śniegu schodząc do klasztoru położonego poniżej pustelni. Schodzenie było utrudnione niewygodnym ciężarem, który nieśli idący: były to naprędce zbite z kilku prostych desek mary, na których spoczywało ciało zmarłego mężczyzny.

Lodowaty wiatr zelżał nieco, przybywało światła wstającego dnia, można było wyraźniej dostrzec zarys wychudzonego ciała zmarłego. Promieniowało ono łagodną słodyczą połączoną z godnością i szlachetnością. Ręce zmarłego obejmowały prosty drewniany krzyż i różaniec. Niosący założyli rękawice z powodu przenikliwego zimna i podłożyli pod mary długie drążki ułatwiające niesienie.

Ponad milczącą bielą śniegu niósł się dźwięk męskich głosów śpiewających smutną melodię pieśni w języku syryjskim*) „Pamietaj o śmierci”, podczas gdy kapłan okadzał ciało od czasu do czasu. Ojciec Makarios, mieszkaniec pustelni, podążał za marami pogrążony w żałości. Brat Francois z Quartaba, Brat Jawwad i Ojciec Michael Abi-Ramia podążali za Ojcem Makariosem.

Po przejściu procesji na poboczu pozostawały klęczące kobiety w czerni z pochylonymi w modlitwie głowami. Monotonnie dzwonił dzwon klasztoru św. Marona w Annaya, do którego zbliżał się orszak.

Tu zebrała sie niewielka grupa wieśniaków żegnających się w milczeniu. Kilkoro rąk wyciągnęło sie ku marom; jedne – aby ulżyć niosącym, inne – by z szacunkiem dotknąć mar lub kaptura zmarłego mnicha.

Stojąc cierpliwie przed wejściem do klasztoru w oczekiwaniu na przybycie orszaku przytłumione zgromadzenie zakonników w każdym wieku odmawiało półgłosem różaniec. Kiedy procesja dotarła do drzwi kościoła, nowe tony pojawiły się w tym chórze głosów. Cała wspólnota dołączyła do opłakujących brata zakonników.

Wreszcie donośny dźwięk dzwonu zamarł i kościół pogrążył się w głębokiej ciszy przerywanej czasem jedynie stłuminymi krokami asysty. Msza żałobna wzruszała swoją prostotą: „Netfathoun tar’aik… Już stoją nasze stopy w twych bramach o Jeruzalem”.

Zmarły, ubrany nadal w skromny strój zakonnika, złożony został na katafalku przykrytym całunem w nawie kościoła. Jeden po drugim uczestnicy maleńkiego zgromadzenia podchodzili, całowali jego dłoń i z szacunkiem wycofywali się.

Kościół opustoszał. Jedyne dostrzegalne światło pochodziło z migotliwych płomyków czterech świec, które oświetlały dwa obrazki: jeden na katafalku, drugi w Bożonarodzeniowym złóbku.

Ciąg dalszy – przesuwaj się do góry albo kliknij na kategorię:
<Książka „Św. Charbel”> w menu po prawej stronie.

*) Język syryjski (syriacki, suryāyā) – dialekt wschodnioaramejski z okolic Edessy (obecnie Şanlıurfa w Turcji). Chociaż przestał być używany w mowie w VIII wieku po najeździe Arabów na Syrię, stał się głównym językiem literackim i liturgicznym chrześcijaństwa na Bliskim Wschodzie.

 

 

 

 

 

 

 

 

Published in: on 20/02/2011 at 23:59  Comments (1)  
Tags: